Jednym z pomysłów tzw. Nowego Ładu jest podwyżka podatków „dla bogaczy”. Dlaczego „bogaczy” wziąłem w cudzysłów i jak sobie z tym radzić, o tym będzie niniejszy wpis.
Rząd definiuje bogacza, jako kogoś kto zarabia 120 tys. zł rocznie. W rzeczywistości, to oczywisty absurd. Dlaczego? Już wyjaśniam. 120 tys. zł rocznie do opodatkowania to ok. 135 tys. zł rocznie brutto brutto (ze składkami na ubezpieczenie społeczne) czyli jak wyliczyły media średniomiesięcznie ok. 7 tys. zł netto (do ręki). Czy taki zarobki czynią z nas bogaczy? Oczywiście, nie. Dlaczego? Po pierwsze, to poziom ok. 1,8 średniej krajowej. Po drugie, takie pieniądze wystarczają na dobre, ale nie bogate życie. Rata na kredyt za mieszkanie 45m2 – 1700 zł, rata za samochód nowy (ot, opisywana niedawno Corolla Hybrid – 1100 zł), opłaty za takie mieszkanie (300 zł), ubezpieczenie samochodu, paliwo (300 zł) i już zostaje nam tylko połowa tego „bogactwa”.
Po trzecie wyłącza z tej definicji firmy. Jak to? A, tak to. Pracownik płaci podatek i składki od każdej złotówki. Samozatrudniony ma lepiej – może wybrać podatek liniowy, a składki ubezpieczeniowe opłacić od minimum. Porównajmy. Pracownik 133 tys. brutto – 7,6 tys. na rękę – 90 tys.
Mikrofirma. 135 tys. przychodu – składki 18 tys. – wydatki wrzucone w koszty 20 tys. (np. samochód, komórka, część prywatnego mieszkania, drobne zakupy). Podatek wg skali liniowej (19%) – 18 tys. Do ręki 99 tys. (135- 36).
Mała spółka. 135 tys. przychodu – składki (nieobowiązkowe) – wydatki wrzucone w koszty 20 tys. – podatek CIT (9%) – 10 tys.. Do ręki 125 tys.
W kogo zatem uderzą nowe podatki? W pracujących i uczciwie płacących składki. Alternatywa – samozatrudnienie i wysokie koszty działalności. Kto żyw niech ucieka na samozatrudnienie lub wręcz zakłada spółkę. Będę jeszcze o tym pisał.
Tak naprawdę jeszcze nie znamy szczegółów dotyczących Nowego Ładu, jednak cała dyskusja opierająca się na przeciekach to już jest często poruszany temat. Nie ma co się dziwić, bo jeśli te założenia okażą się prawdziwe, to będzie to podatkowa rewolucja.
Nie znamy szczegółów, ale kierunek obrany przez rządzących kilka lat temu jest prosty. Po pierwsze – generalna podwyżka podatków (tzn. podnoszenie już istniejących przy pozornej obniżce, wprowadzanie nowych). Po drugie – szczególne obciążanie klasy średniej. Podam swój przykład – w zeszłym roku zapłaciłem kilkanaście tysięcy składki zdrowotnej. Niemożliwość odliczenia jej od podatku oznacza praktyczne podwojenie realnej stopy opodatkowania. I to dotyczy prawie każdego pracującego, chociaż może nie w takiej skali (bo ja dokładam jeszcze dg i mam dwie istotne ulgi).