Daleki jestem od teorii spiskowych, ale gdy czytam newsy o pobieraniu przez banki opłat za… trzymanie na prywatnym rachunku pieniędzy powyżej pewnego salda, to nie tylko przecieram oczy ze zdziwienia, ale i zaklnę pod nosem. Brak reakcji państwa (UOKiK) utwierdza mnie w przekonaniu, że to część większej układanki. Obym się mylił, bo o co może chodzić?
Inflacja. Oficjalna 3,5%, faktyczna – pewnie minimum 2-3 razy tyle (czyli nawet 10%). Drożeje wszystko: paliwo, samochody, jedzenie, usługi, złoto. Nie dzieje się tak bez przyczyny. Tę inflację wywołuje rząd i NBP (czyli w praktyce …rząd). Po co, dlaczego? Obniża w ten sposób własny dług w złotówkach, daje oddech eksporterom, ale przede wszystkim … skłania do wydawania. Bezkarnie podnosi podatki i chwali się wyższymi wpływami do budżetu. O ile, jeśli chodzi o konsumpcję, jakoś mogę to zrozumieć. W przypadku np. mieszkań, to jednak szaleństwo. Zmierzamy prostą drogą do wariantu szwajcarskiego – drogie mieszkania, na które „przeciętniak” nie może sobie pozwolić. W moim mieście cena wywoławcza m2 wynosi ok. 7,5 tys zł, w nowym bloku z wykończeniem – 8,5 tys. Odnosząc do do przeciętnej pensji ok. 2 miesiące trzeba pracować na m2 mieszkania. W ciągu ostatniego roku – wzrost przeciętnej pensji – 5%, wzrost ceny mieszkania – 10%. Jeśli potrwa to 3 lata to mieszkanie będzie kosztowało 10 tys., coraz mniej wartych złotówek, za m2, a średnia pensja wyniesie 4,5 tys. zł.
Spadająca produkcja i konsumpcja. Pandemia spowodowała spadek produkcji i konsumpcji, bo wiele osób utraciło dochody, a reszta oszczędza. Kupujemy 10-25% (zależy od okresu) nowych aut mniej, benzyny, nie wyjeżdżamy na wakacje, pieczemy chleb itp. Krótko mówiąc cofamy się do PRL-u.
Niskie stopy procentowe. Utrzymywanie w takich warunkach niskich stóp procentowych to szaleństwo. Odstręcza to od oszczędzania, zniechęca do inwestowania (po co, skoro sprzedaż spada), osłabia złotówkę, która notuje minima w relacji do EURO.
Rosnące podatki. Co i raz w debacie pojawiają się pomysły podatku katastralnego, wprowadza się nowe tzw. opłaty, które nie są opłatami (definicja z czasu moich studiów – opłata i podatek idą do kasy państwa, z tym, że za opłatę coś otrzymujemy np. opłata skarbowa daje nam konkretną usługę administracji, opłata miejscowa – prawo (teoretyczne) do oddychania czystym powietrzem, opłata adiacencka pobierana jest za wzrost wartości nieruchomości). Za tzw. opłatę cukrową („podatek od Coca-coli”) nic nie dostajemy. I wreszcie ostatni pomysł – wzrost podatków dla najbogatszych czyli zarabiających – 1,5 średniej krajowej. A i zapomniałbym o „opłacie przekształceniowej” za przeniesienie środków z OFE do IKE.
Wszystko to skłania do wniosku, że rząd stara się z nas wycisnąć ostatnie soki. Banki ochoczo mu w tym pomogą. Bo skoro pobierają opłaty za przechowywanie pieniędzy, to racjonalnie będzie trzymać oszczędności „w skarpecie”. A wtedy rząd… przeprowadzi wymianę pieniędzy na wzór komuny. I wszystkich nas załatwi. Ma już przykład w opłacie przekształceniowej OFE, która była takim właśnie rabunkiem.
banki to też rząd zmusza do takiej polityki niestety. skoro placa podatek od trzymanych u nich pieniedzy to nie moga dokladac do interesu. ponadto musza zaplacic za CHFy (nie wchodzac tutaj w szczegoly czy slusznie czy nie). banki po prostu nie chca naszych pieniedzy gdyz im sie ich trzymanie nie oplaca. chore, wiem 😉
A jak to w socjaliźmie – ostatecznie płacą obywatele
Umiałbyś policzyć ile pieniędzy pozostanie w systemie po spłaceniu wszystkich długów przez państwo?
Pozostaje pytanie i co z tym faktem zrobić?
W tym roku będziemy mieli 100 tyś na wplate własną od pół roku przeglądam ogłoszenia z ofertami działek. W ciągu tego okresu wzrosły w mojej okolicy od 30 do 50 tyś za 1000m2 czyli razem około 150 tyś.
Obecnie wynajmuje z żoną mieszkanie i spodziewamy się dziecka wynajem 1400 + opłaty.
I teraz ciekawe czy rzucić się jak wszyscy i kupować na najwyższym poziomie cen. Czy przeczekać aż podniosą stopy i zmniejszy się popyt i szukać okazji. W naszym przypadku zostaje budowa domu.
Niestety czasy takie, że nic nie jest pewne ciągle wymysły to nowa loteria, a zakupy przypominają hazard. Czasu nie pewne, A ceny takie, że człowiek nie chce mieć pętli na szyję. Można więcej artykułów w tym kierunku jak uchronić się przed inflacją i jej skutkami. Niestety oszczedzanie jest w nas zabijane i coraz mniej opłacalne wg. Trendu.
Kupić działkę i budować mały dom. Co to jest mały dom? Dla 3 osob – 80m2. Ostatnio dostałem ofertę na szkieletowca z rejonu o tanim drewnie – na gotowo do stanu deweloperskiego 2500 zl/ m2. Dochodzi cena działki i mediów.
Wynajem 1400 zł to równowartość raty prawie na 300 tys. Masz 100. Jeśli działka 150, to powinno starczyć na te 80m2. Mieszkanie o tej powierzchni, to pewnie 500 tys. minimum w stanie dew. i nie masz ogrodu.
Dodać należy jeszcze tak zwany podatek bankowy. Jego konstrukcja powoduje, że banki faktycznie starają się zniechęcić klientów od trzymania pieniędzy. Są nadpłynne i nie potrzebują pieniędzy klientów, od których muszą płacić podatek.
Eryk
Ano tak jest. Wróci żywy cash.