Nie byłbym sobą, gdybym nie planował, co zrobię w nowym roku. Tym razem podchodzę do tego procesu z pewną rezerwą. Wiadomo – koronawirus i wszystkie związane z nim zawirowania. Dlatego ograniczyłem się do absolutnego minimum.
- Przeczytam 52 książki. Lektura, to jedna z ulubionych moich rozrywek. Staram się czytać regularnie. Stąd cel – 52 książki rocznie, przy czym muszą one dotyczyć różnych dziedzin – inwestowania, rozwoju osobistego, literatury pięknej (klasyka i współczesność), moich spraw zawodowych oraz historii.
- Osiągnę zwrot z inwestycji emerytalnych minimum 10%, przy zainwestowaniu ok.12 tys. rocznie. Inwestuję w akcje – założyłem, że 3-5 % to dywidenda, a pozostałe 4% wzrost wartości. Kwota inwestycji to ok. 1000 zł miesięcznie.
- Odłożę minimum 30% dochodów netto. Taki cel wynika z wysokości obciążeń podatkowych i chęci ich minimalizacji. Pracując na etacie, z pełnym legalnym wynagrodzeniem, odczuwamy to wyjątkowo. Malejąca kwota wolna (pomysł obecnej władzy, czyli zwiększenie podatku), oraz stałe od wielu lat progi podatkowe, oznaczają opodatkowanie na poziomie 32% już od pensji na poziomie 140% średniej krajowej. Jednocześnie próg, od którego nie płaci się składek ZUS stale rośnie. Dlatego biorę pod uwagę wyłącznie dochody netto. 30% to jednocześnie całkiem sporo.
- Poświęcę na pracę 90% tego czasu co w poprzednim roku. Nowe wyzwanie. Regularnie zapisuję czas spędzony w pracy – na etacie i w firmie. W zeszłym roku osiągnąłem poziom krytyczny (przy czym biorę pod uwagę tylko czas realnie przepracowany), teraz ma być tylko lepiej. Dlatego cel – zmniejszenie ilości pracy o 10%, bez zmniejszenia dochodu.
- Wykonam remont w domu na wsi (odwodnienie), moim domu (malowanie, podłoga), mieszkaniu przeznaczonym dla syna (ogólne prace). Na działce w górach założę prąd, na drugiej działce wykonam ogrodzenie.
- Nauczę się 700 francuskich słówek. Mam długofalowy plan – nauczyć się francuskiego. Gdy osiągnę poziom 3000 słów, jadę na minimum miesiąc do Francji, celem dalszej nauki.
- Spędzę w górach minimum 60 dni. Plan ograniczenia pracy zakłada także większy relaks. Elementem tego relaksu są wyjazdy w góry. Założenie – 60 dni (długi – trzytygodniowy pobyt, kilka pełnych tygodni, oraz weekendy), czyli nie mniej niż w tym roku.
- Zwiększę wartość majątku o minimum 100 tys. zł. Cel wydaje się śmiesznie łatwy, o ile…nie spadną ceny nieruchomości. Do tej pory przeskakiwałem go z naddatkiem. Ale, jeżeli zacznie się bessa to już nie będzie tak łatwo. Zobaczymy.
Podziwiam zapal do robienia planow, niewiele znam osob, ktore to robia w tym roku. A najczesciej to zeszloroczne plany zostaly przeniesione na ten rok, z nadzieja, ze uda je sie zrealizowac.
Osobiscie nic specjalnego nie planuje, licze na to, ze nowy rok przyniesie nowe okazje do realizacji planow.
Tak sie stalo w 2020. Kupilismy strych do adaptacji, choc to w ogole nie bylo przewidziane (nie wiem jeszcze, co z nim zrobic), zaoszczedzilismy na pandemii, ograniczajac mimi woli wydatki (mniejsze zuzycie paliwa, bo praca zdalna, mniej kupionych ubran, dodatkow, mniej wizyt u fryzjera, mniej restauracji, kina, teatru, wyjazdow) i jeszcze odlozylismy na drobne ulepszenia w domu. Smiem sadzic, ze ta pandemia, a glownie kwarantanna, to moze byc sposob na wzbogacenie sie, o ile ma sie oczywiscie do tego odpowiednie warunki.
Pozwole sobie jeszcze na dwie uwagi. Tez czytam duzo ksiazek, ale ich nie licze. Wszystko zalezy od ksiazki, jedne sie czyta w dwa wieczory, inne w miesiac. Trudno przewidziec, ze sie przeczyta 1 na tydzien. W kazdym razie ambitny zamiar.
Druga rzecz, to nauka francuskich slowek, czy jakiegokolwiek jezyka. Uwazam, ze kilkadziesiac, moze kilkaset slow wystarczy, zeby wybrac sie do danego kraju i kontynuowac nauke na miejscu. Jezeli chce Pan opanowac 3000 slow, 700 na rok, do Francji pojedzie Pan za ok 4 lata. I przez ten czas zamierza Pan powtarzac te slowka np. w samochodzie, zeby nie zapomniec ? Jeszcze raz podziwiam zapal do nauki i zycze powodzenia.
Dziękuję za miłe słowa. Oczywiście, że pandemia to dla jednych szansa, dla drugich zawalenie się całego życia. To też (jak każdy większy kryzys) szansa na przemyślenie skutków konsumpcyjnego stylu życia.
Co do poddasza, proponuję po prostu je zrobić. Mam takie coś za sobą – droga przez mękę poczynając od biurokracji, a na użytkowaniu kończąc.
Liczba książek to oczywiście średnia, bo mam tak samo – raz jedna dziennie, a druga – w dwa tygodnie.
A nauka języka? Wiem, że najlepiej uczyć się go na miejscu. Miałem taki plan, żeby pojechać do Francji na 2-3 miesiące, do małego miasteczka, trochę popracować i rozmawiać, rozmawiać. Niestety, rodzina kręci nosem (jeśli ich wezmę – niewiele skorzystam, bo będę mówił po polsku), a i z firmy trudno mi się zerwać na kwartał. Ale będę próbował, może po 2-3 tygodnie.