Domowe (i firmowe) wydatki można podzielić na dwie kategorie: stałe i zmienne. Te pierwsze są znacznie gorsze albowiem niezmiernie trudno je zmniejszyć i właśnie im poświęcam dzisiejszy wpis.
Zobowiązania stałe to wydatki, które musimy ponieść w każdym miesiącu (lub prawie każdym np. co drugim jak w przypadku części rachunków), z których trudno zrezygnować i obciążają nasz budżet. Nazywa się je inaczej wydatkami sztywnymi. Są nimi:
- raty kredytów (opisane wcześniej),
- opłaty za media i dach nad głową/biuro (będzie o nich kolejny wpis),
- obowiązkowe ubezpieczenia i składki,
- inne umowy, które trudno rozwiązać lub będzie to nieopłacalne.
Co z nimi zrobić? Mamy generalnie dwa wyjścia – albo wpisujemy je do zmniejszonego budżetu takimi jakimi są, albo staramy się je przynajmniej zmniejszyć.
I znowu czas na przykłady. Jeżeli, jak mój kolega z pracy, masz 600 tys. zł kredytu hipotecznego we franku, to o ile nie sprzedasz domu, ratę musisz płacić. Możesz co najwyżej wykorzystać część oszczędności na nadpłatę. Jeśli nie, niestety pozostaje wydatek sztywny w wysokości 3500 zł.
Jeśli jednak kredyt gotówkowy wynosi 5000 zł, a Ty masz 100 tys. oszczędności to możesz podjąć decyzję o likwidacji wydatku.
Na mediach da się oszczędzać. Można zmniejszyć rachunki oszczędzając wodę, prąd, gaz. Można zlikwidować je prawie całkiem (np. prąd i fotowoltaika). Można przenieść się do mniejszego mieszkania (jeśli wynajmujemy).
Obowiązkowe składki i ubezpieczenia na szczęście nie są tak wysokie to jakieś opłaty szkolne, przedszkolne, ubezpieczenia zawodowe itp. Z nich nie da się zrezygnować i zarabiać (rezygnacja z przedszkola oznacza, że ktoś musi zajmować się dzieckiem i nie pracować).
Pozostałe trudno zrywalne umowy to jakieś ubezpieczenia inwestycyjne, bandyckie plany oszczędnościowe itp. ale także wiele wydatków małej firmy. Żeby rozstać się z pracownikiem trzeba zapłacić mu odprawę co najmniej za okres wypowiedzenia, podobnie w umowach najmu o świadczenie usług są różne kary za przedwczesne zerwanie. No i niestety takie wydatki stają się sztywnymi.
Dlatego postulat główny – utrzymywać wydatki sztywne na jak najniższym poziomie, bo potem trudno je zmniejszyć. A jak to wygląda u mnie w domu?
Mam dwa kredyty hipoteczne o wartości znacznie niższej niż cena nieruchomości. Sprzedając mieszkanie w górach mogę spłacić je oba i zejść z wydatkami o blisko 1500 zł w dół . Odejdzie mi wtedy także czynsz z wakacyjnego lokum.
Media stanowią pewien problem. Największym rachunkiem jest gaz (ok. 430 zł/miesiąc). Żeby zmniejszyć koszty mogę albo wstawić kominek albo zmienić piec na węglowy. W pozostałym zakresie (prąd, woda) pozostaje zwykłe oszczędzanie. Mogę też zerwać umowę na internet i pozostawić pakiety telefoniczne. W ramach wszystkich tych oszczędności zejdę z 1100 zł na ok. 700 zł, bo zawsze zostaną podatki, śmieci itp.
Obowiązkowe mam tylko ubezpieczenie zawodowe 100 zł i opłatę za szkołę sportową i klub syna (280 zł). To 380 zł. Tu nic nie utnę.
Nie mam obecnie umów niezrywalnych (poza 60 zł za telefon).
Zatem moje wydatki stałe to ok. 3000 zł i mogę je zmniejszyć do 1200 zł. W moim przypadku okazały się dość elastyczne.