Każdy z milionerów posiada dzieci. Pewnie ciekawi jesteście jak je wychowuje. Czy bliżej im do Paris Hilton czy mają nieco mniej spektakularną młodość? Czy dostają mnóstwo pieniędzy czy muszą same sobie zarobić?
Wyłącznie milioner B i D z racji wieku mają dzieci dorosłe. Pozostali milionerzy są szczęśliwymi rodzicami nastolatków. W potocznym znaczeniu pełnoletniość kończy proces wychowania, ale ja uważam inaczej – można zniszczyć charakter człowieka dorosłego, oferując mu zbyt wiele dóbr materialnych bez wysiłku. A oto poszczególne historie.
Milioner A doszedł do wszystkiego zupełnie sam (firma od skończenia technikum), ale uwielbia rozpieszczać dzieci (studentka pierwszego roku i przedszkolak). Jego córka zaraz po zapisaniu się na prawo jazdy otrzymała własny kilkuletni samochód. Regularnie dostaje pieniądze od ojca, ma wszystko czego pragnie. Dodatkowo nigdy nie pomagała w firmie. Wychowywana jest w przekonaniu, że od zarabiania kasy jest mężczyzna.
Milioner B ma dwóch dorosłych synów – obydwaj są na studiach i już nie mieszkają z rodzicami. Po ukończeniu 1 roku zostali obdarowani pierwszym mieszkaniem z następującą zasadą – zajmujecie jeden pokój, a dwa pozostałe wynajmujecie kolegom i macie się z tego utrzymać (co oznacza, że każdy student dostaje równowartość ok. pensji minimalnej). Co jasne, mama spieszy z obiadkami i słoikami, ale zasadniczy ciężar kombinowania spoczywa na chłopakach. Byli oni wychowywani dosyć liberalnie. Nie pomagali w polu, ale nie pracowali na nim także rodzice (prace wykonywali wynajęci ludzie), nie angażowali się w pensjonat. Niemniej jednak obecnych studentów nikt nie rozpieszcza – rodzina żyje na poziomie ludzi znacznie uboższych.
Milioner C to jedyna kobieta w zestawieniu. Wprawdzie wszystkie małżeństwa działają razem, ale w tym przypadku, to ona jest głównym dostarczycielem gotówki. Jej dwoje dzieci od czasu pójścia do szkoły pomaga w rodzinnym biznesie. Córka sprząta pokoje gości, a syn wykonuje z ojcem naprawy i kosi trawę. Dostają za to drobne pieniądze (10 zł-20 zł) i w ten sposób poznają oczywisty fakt, że nie biorą się one znikąd, ale powstają z pracy. Zresztą rodzina milionera A jest bardzo tradycyjna – nastolatka ma być w domu o określonej godzinie, dzieci mają wyznaczony czas przed komputerem itp. Z oczywistego powodu nie nastąpiła jeszcze sukcesja majątku, ale syn i córka przygotowywane są do biznesu hotelarskiego.
Milioner D ma już dorosłe dzieci. Podobnie jak rodzice skończyły one studia, wzięły ślub i usamodzielniły się. Żadne nie poszło w ślady ojca i nie pracuje w jego biznesie. Są to jednak jednostki samodzielne, które na start dostały mieszkanie. W młodości milioner D miał prostą zasadę – dzieci mają być w domu przed 22 i przestrzegał jej konsekwentnie. Osiągnięcia akademickie kolejnego pokolenia nie przełożyły się jednak na pieniądze.
Milioner E wychowuje z żoną czworo dzieci. Jako self-made man rozumie wartość pracy i dyscypliny. Każde dziecko ma swoje obowiązki. Najpierw proste – posprzątać po sobie (7 latek), z czasem bardziej skomplikowane (umyć firmowe pojazdy, zrzucić węgiel do piwnicy). Najstarszy syn wprowadzany jest w tajniki rodzinnego biznesu, zresztą smykałką do aut, majsterkowania i obowiązkowością przypomina ojca. Każde dziecko musi też uprawiać jakiś sport i dobrze się uczyć.
Oszczędny milioner tutaj mogę podzielić się nie tylko obserwacjami, ale także przemyśleniami. Staram się zachować złoty środek. Z jednej strony nie zmuszam dzieci do pracy (najstarszy syn ma 17 lat), tym bardziej w mojej firmie. Wynika to z jej charakteru (wymaga wiedzy specjalistycznej) oraz zupełnie odmiennych zdolności moich dzieci (starszy syn to umysł ścisły, młodszy sportowiec) lub wieku (najmłodszy przedszkolak). Stopniowo wprowadzam chłopaków w temat inwestowania, oszczędzania, zarządzania nieruchomościami. Dostają przeciętne w swoim otoczeniu kieszonkowe i o ile starszemu zawsze wystarcza, to młodszy kombinuje jak sobie dorobić (ułatwia mu to sport). Ciężko przyszło mi zrozumienie, że nie każdy jest typem mózgowca, ja praktycznie co roku miałem stypendium naukowe, starszy uczy się wybranych przedmiotów (ścisłe + angielski), a młodszy, no cóż – poza językiem orłem nie jest (ale, średnią 4.0 osiąga kombinując np. jak dostać 6 z muzyki). Nigdy nie planuje rozpuszczać dzieci pieniędzmi, będę starał się ich mobilizować do wejścia na rynek nieruchomości i na pewno dostaną mieszkania na start. Jeżeli zrealizują swoje obecne plany (informatyka i kariera sportowa) to brak pieniędzy im niegroźny, ale koniecznie muszą znać się na inwestowaniu.
Jak widzicie większość milionerów (poza pierwszym) stara się swoje dzieci wychowywać tak, aby nie odczuły swojej finansowej przewagi nad rówieśnikami. Uczymy wartości pracy i systematyczności tzn. cech, które nam pozwoliły odnieść sukces. Niewątpliwie następne pokolenie ma lżej, jednak na własny musi zapracować samodzielnie.
I znowu fajny wpis 🙂
Zapoznanie dzieci z podstawami ekonomii jest ważne wg mnie. Sam tłumaczę dzieciom skąd się biorą pieniądze, co to jest inflacja, procent składany 🙂 , renta z kapitału itd. itp.
Staram się pokazać im różne sposoby zarabiania. Uświadomić, że nie tylko praca na etacie wchodzi w grę. Można wynajmować nieruchomości, prowadzić firmę, … a może niedługo zarabiać na OZE ze słońca.
Chcę dzieci przygotować. Wtedy same sobie poradzą. Jakikolwiek sposób wybiorą.
Też tak sądzę. Małe dziecko jeszcze niewiele rozumie, ale nastolatek patrzy na świat oczami prawie dorosłego. Jest taka fajna książka pt. Bank taty, która nieco ten temat rozjaśnia.