O spłacie długu sposobem „kuli śniegowej” wymyślonym przez Dave’a Ramsey’a wylano już morze atramentu. Ma ona jedną istotną zaletę, działa szczególnie motywująco na początku, kiedy walka nie weszła nam jeszcze w krew. Najpierw, podobnie jak wybierając metodę „najpierw najwyżej oprocentowane”, trzeba stworzyć listę zobowiązań. Tym razem interesuje nas głównie ich wysokość i wysokość raty. Posłużę się listą stworzoną poprzednio zawierającą dodatkowo oprocentowanie:
- Kredyt hipoteczny na zakup mieszkania 200.000 zł, rata 1000 zł, oprocentowanie 4,2%,
- Kredyt samochodowy 30.000 zł, rata 500 zł, oprocentowanie 8%,
- Kredyt na zakup mebli 5000 zł, rata 500 zł, oprocentowanie 10%,
- Pożyczka od rodziny 900 zł, rata 300 zł, oprocentowanie 0%.
Następnie porządkujemy od najmniejszej kwoty do najwyższej (chodzi o pełną wysokość zobowiązania):
- Pożyczka od rodziny, 900 zł,
- Kredyt na zakup mebli, 5000 zł
- Kredyt samochodowy, 30.000 zł,
- Kredyt hipoteczny na zakup mieszkania 200.000 zł.
Teraz sumujemy wszystkie raty. Jest to kwota 2.300 zł. Na nadpłatę przeznaczamy minimum 10% tej sumy (w innym wariancie 10% osiąganych dochodów, co może być zarówno mniejsze jak i większe niż posługiwanie się procentem od rat). Przyjmijmy więc 10% x 2300 zł = 230 zł.
Najmniejsza kwota to pożyczka od rodziny. Ustalona spłata to 300 zł. Dodając do obowiązkowego minimum 230 zł, pozbędziemy się długu w 2 miesiące zamiast trzech – 2*530=1060 zł.
Następny w kolejności jest kredyt na meble. Rata wynosi 500 zł, a my dorzucamy jeszcze 530 zł. Tym sposobem, w ciągu niespełna 5 miesięcy pozbędziemy się tego długu w całości.
Z kredytem samochodowym nie pójdzie tak łatwo. Zostało nam 30.000 zł. Wprawdzie nadpłacamy już kwotą 1030 zł i mamy jeszcze 500 zł standardowej raty, a więc z nadpłatą uporamy się w ok. 2 lata (21 miesięcy) zamiast 6 lat (76 miesięcy).
Ponownie zostajemy tylko z kredytem hipotecznym.