Dochody>wydatki to oszczędności. Wydatki > dochody oznaczają długi.

Warto zrozumieć prostą prawdę – jeśli Twoje wydatki w perspektywie roku są większe niż dochody to aby je sfinansować zaciągasz długi.

Skoro wiesz już ile wydajesz, a  także ile zarabiasz, możesz odpowiedzieć na pytanie –  oszczędzasz czy zadłużasz się? Możesz zarabiać 1300 zł miesięcznie i oszczędzać, a także otrzymywać miesięcznie 10.000 zł i pogrążać się w długach. Dochód nie ma znaczenia. Pokazuje tylko ile zarabiasz. Dopiero porównany z wydatkami daje obraz Twojej sytuacji finansowej.

Umiejętność odpowiedzi na takie pytanie często stanowi moment przełomowy, ponieważ nasze subiektywne odczucia pozostają w sprzeczności z rzeczywistością. Umysł nie przyjmuje do wiadomości faktów. Stanięcie przed samym sobą w prawdzie – pomimo wysokich dochodów zadłużam się, jest w wielu wypadkach fundamentem zmiany. Znam osoby, które tak długo wierzyły w moc dochodów, aż fala długu zmiotła ich z powierzchni. Jedno niespodziewane zdarzenie, np. półroczny spadek przychodów w firmie oznaczał brak spłat i wypowiedzenie kredytów. Uwierz mi, gdyby przestały się oszukiwać wcześniej, wszystko wyglądałoby inaczej. A mówimy o ludziach zarabiających miesięcznie 10-15 tys. zł.

Stara (i ciągle aktualna) prawda głosi – wydawaj mniej niż zarabiasz. Banki, firmy pożyczkowe i wszelkiej maści lichwiarze próbują nas przekonać, że warto żyć inaczej: wydawać dzisiaj, to co zarabiamy jutro. Nie mówią jednak, że biorąc  dzisiaj kredyt na urządzenie Świąt np. w wysokości 1000 zł, przez najbliższy rok spłacisz 1200-1300 zł (a może i sporo więcej). Jako Oszczędny Milioner usprawiedliwiam dwa rodzaje kredytu: hipoteczny (zakup mieszkania) oraz na edukacje. Wszystkie inne są pułapką, mającą nas przekonać – stać mnie, gdy w rzeczywistości dana rzecz leży poza granicami możliwości finansowych (i warto to wiedzieć, tak jak ja wiem, że nie stać mnie na Bentleya, własny helikopter itp.).

A sytuacja odwrotna? Wyższe dochody niż wydatki dają nam możliwość oszczędzania. Stać nas na coraz więcej. Większe potrzeby finansujemy z odłożonych środków. Osiągamy dochód pasywny (bez bieżącego wysiłku). Nasze życie staje się łatwiejsze. Sam tego doświadczam. Uwierz mi. W grupie kolegów z pracy wszyscy zarabiamy podobnie. Jeden jest typowym dłużnikiem – na kredyt dom, samochód, inne rzeczy, jednocześnie ma problem by wysupłać 20 zł za  kawę. Drugi żyje rozsądnie, ale przygniata go zbyt duży kredyt hipoteczny, a więc wystarcza mu jedynie na drobne szaleństwa. Trzecim jestem ja i dzięki dochodom pasywnym i małemu kredytowi, a także nawykom stałego oszczędzania, mogę co jakiś czas kupić coś ekstrawaganckiego (np. sportowy rower, dobre pióro, zegarek itp.). Dlaczego? Bo od wielu lat pewną (od 10 do 40%)  dochodu regularnie oszczędzam i inwestuję, poza tym mam jasny plan. Po kilkunastu latach pracy zbieram owoce, przed emeryturą ta różnica jeszcze się pogłębi.  Wokół siebie widzę wiele podobnych przypadków. Rekordzista kupuje mieszkania jak inni rękawiczki – co sezon (bo jednocześnie z przeciętnie płatną pracą prowadzi gospodarstwo rolne, pensjonat i żyje z wynajmu). Zrozum. Dochód jest ważny, ale jeszcze ważniejszy jest stosunek dochodu i wydatków. Aby wiedzieć jak się sprawy mają, spisujemy dochody, wydatki, sporządzamy budżety. Potem zostaje tylko planowanie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *