Pewnego dnia jechałem z rodziną na imieniny teściowej, które zorganizowała w swoim domku nad jeziorem. Ponieważ stosowałem wtedy taktykę ograniczenia zużycia benzyny włączyłem tryb eko i zacząłem wykorzystywać jego potencjał. Wtedy się zaczęło…
Mój średni syn zaczął marudzić. A to, że jedziemy zbyt wolno, bo nie przekraczam 80-tku, a to, że wybrałem spokojną drogę przez lasy, wreszcie, że korzystam z opcji żeglowania (spokojne toczenie się na luzie – wszystkim steruje komputer i automatyczna skrzynia biegów). Kręcił nosem na średnią prędkość (50 km/h), stawiając tezy o wykorzystaniu możliwości auta i jednoczesnym zachowaniu niskiego spalania (wyszło 4.6 l/100 km, przy 5 osobach o łącznej wadze 420 kg). Powoływał się na swój poprzedni przejazd (częściowo po dwupasmówce) ze średnią prędkością 73 km/h i zużyciem 5.4 l/100km.
Tym zrzędzeniem obudził we mnie przekorną bestię. Najpierw próbowałem mu tłumaczyć, że nijak nie da się porównać diesla z benzyną o tej samej mocy, czy SUV-a z sedanem, a łączna masa (z pasażerami) różniła się o 100 kg na niekorzyść mojej Skody Kamiq. Oczywiście, czym innym gadać, a czym innym udowodnić. Powiedziałem mu – ok, wracamy jego sposobem, jadę z dozwoloną prędkością (+10 km/h na błąd licznika), szeroką drogą zamiast leśnej, wyprzedzam maruderów i nie oszczędzam (aczkolwiek zachowuję włączony tryb eko na skrzyni biegów).
Wynik zaskoczył syna, bo było jak przewidziałem. Maruderzy na podwójnej ciągłej (niedzielny kierowca w miasteczku, motorowerzysta na krętym odcinku) nieco nas spowolnili, chociaż z drugiej strony pozwolili nieco zaoszczędzić. Dodatkowo w mieście mieliśmy szczęście do fali zielonych świateł. Pomimo tego, spalanie wyszło – 6.1 l/100 km, a średnia prędkość wzrosła do … 53 km/h. Powiedzmy to jeszcze raz – spalanie wzrosło o 1/3 (1.5 l), a średnia prędkość o … 6%. Na odcinku 44 km zaoszczędziłem więc ok. 3 minuty przy jednoczesnym wzroście kosztów o 6 zł. Zaoszczędzona godzina kosztowałaby mnie 120 zł. Zupełnie nieopłacalne (pomijając, że była to niedziela i dzień niezarobkowy). Tak właśnie działają małe silniki z turbiną – styl jazdy zmienia zużycie paliwa diametralnie. Może być albo bardzo oszczędnie, albo porównywalnie ze znacznie większym autem o podobnej mocy. A nie zmienił się ani pojazd, temperatura nawet wzrosła o 3 stopnie Celsjusza, no i kierowca został ten sam. Młody otrzymał lekcję bezkosztowej oszczędności.