Kultura współdzielenia. Geneza. Blaski i cienie.

Rozmawiając z młodymi ludźmi (20-35), urodzonymi w tzw. wolnej Polsce lub u schyłku „komuny”  zauważyłem pewien trend – modę na kulturę współdzielenia. Na czym ona polega? Skąd się bierze? Jakie ma plusy i minusy? O tym przeczytasz poniżej.Socjologia, jak każda nauka lubi porządek. Dlatego pozwoliła sobie na podział pokoleń. Są więc boomerzy, iksy, igreki, zety  i millenalsi. Grupa, o której dzisiaj piszę czyli osoby  urodzone pomiędzy 1985 a 2000 r. Mają więc dzisiaj ok. 20-35 lat.  Wyrośli w innych warunkach rynkowych. Nie pamiętają niedoborów, hiperinflacji i wielu innych klęsk. Ich życie nie pozostaje jednak bez problemów, albowiem:

  • mają zazwyczaj niewiele rodzeństwa (lub nie mają go wcale),
  • nie pamiętają świata bez komputerów,
  • na starcie  weszli na rynek drogich mieszkań, z drugiej strony znają języki i mogą w każdej chwili opuścić nasz kraj,
  • znacznie trudniej im zrobić szybką karierę niż pokoleniu ich rodziców, odbijają się często od szklanego sufitu,  zaczynali od śmieciówek.

W konsekwencji wytworzyli zestaw poglądów bliski socjalizmowi i przychylnie patrzą na państwo opiekuńcze. Zwracają uwagę na balans życia prywatnego i pracy. Marketing, zauważając te trendy, stworzył dla nich nowy styl życia, oparty nie na własności lecz na użytkowaniu,  wynajmowaniu, czasowym posiadaniu, czyli właśnie współdzieleniu.  Ten model nazywam kulturą współdzielenia. Nie muszą mieć samochodu na własność, chętnie go wynajmą, na minuty, godziny, urlop. Nie interesuje ich wiejska dacza, lecz raczej wynajęty na tydzień domek w pięknym miejscu. Dzielą się jedzeniem (idea jadłodzielni), ideami i swoim życiem (media społecznościowe). Także mieszkania, wynajmują raczej niż kupują. Czyli współdzielenie w sensie czasowym (wypożyczam na jakiś czas), udziałowym (podnajmuję jeden pokój we wspólnym mieszkaniu), ale i metaforycznym (dzielę się ideami, obrazami z mojego życia).

A przyczyny tego zjawiska? Jedną już wyjaśniłem – marketing. Ale nie byłby on skuteczny,  gdyby nie trafiał w rzeczywiste potrzeby. A biorą się one, paradoksalnie, z braku. Zacznijmy od największego zakupu – mieszkania. W moim mieście 60 m2 (duże 2 pokoje lub 3 mniejsze) w nowym budynku kosztują, z wykończeniem, 500 tys. zł. Mały segment na obrzeżach (znowu z wykończeniem)  – 800 tys. Czy stać na nie przeciętnego trzydziestolatka? Oczywiście, że nie. Nie mają tych  półmilionowych oszczędności. Co więc robią? Pożyczają. Na wkład własny i wykończenie jakoś uzbierają „po rodzinie”, wyjeżdżając do pracy za granicę. Resztę (czyli ponad 300 tys. zł w przypadku mieszkania) muszą pożyczyć. Dzielą je z bankiem. A kto nie nazbiera na wkład własny, ma umowę o pracę tylko czasową, wynajmuje. Teraz auto. Nowe kosztuje 40 tys. i jest malutkie. Skąd wziąć te 40 tys., no skąd? Skoro nie ma, a nogi jeszcze zdrowe, można wypożyczyć samochód za kilkadziesiąt groszy za minutę lub 150 zł/dzień. Kogo nie stać i na to, bierze rower miejski.  To samo dotyczy dobrego telefonu, domku wakacyjnego itp. Millenalsów (w masie) na takie dobra nie stać.

Cieniem takiego funkcjonowania jest tymczasowość. Póki zarabiam, korzystam z uroków tego świata. Ale wystarczy, że wynajmujący zmieni koncepcję, stracimy część dochodów (np. z powodu pandemii), wracamy do mieszkań studenckich (każdy pokój – inna para), już nie jeździmy nową Toyotą lecz Matizem dziadka.  Zadrę w sercu pozostawia długotrwała niemożność zaspokojenia potrzeb. Stąd powiedzenia „OK, boomer”, adresowane do najstarszych, którzy mają mieszkania w spółdzielczych blokach, jakieś auto, stały dochód – emeryturę lub wyższą pensję.

Czy jednak kultura współdzielenia ma same wady? Oczywiście, nie.  Sam korzystam z jej zdobyczy. Jeżdżę Boltem, zamiast brać auto i szukać parkingu pod dworcem. Mam samochód w leasingu małych rat. W wakacje  wynajmuję apartament. Jeżdżę transportem publicznym. Dzięki tej kulturze, zmniejsza się ilość zanieczyszczeń, optymalizujemy zasoby, miasta, choć trochę mniej się rozlewają w przedmieścia, a my  zwracamy większą uwagę na drobne radości, atmosferę w pracy i balans pomiędzy nią a życiem prywatnym.

2 komentarze do “Kultura współdzielenia. Geneza. Blaski i cienie.”

  1. Poruszyles bardzo wazny temat i kazdy aspekt mozna by rozwinac. i ten „socjalizm”, i ten gorszy start… z jednej strony tak a z drugiej moga pracowac gdzie chca, znaja jezyki, maja bogatszyh rodzicow niz np. moje pokolenie.

    temat ciekawy i chetnie cos jeszcze przeczytam jak napiszesz 😉

    1. Postaram się napisać. Chociaż staram się utrzymać równowagę pomiędzy wpisami filozoficznych a praktycznymi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *