Dzisiaj chcę napisać o milionerze wartym netto 20 mln zł. Nie będzie to opowieść o wakacjach na jachcie, drogich alkoholach, tłumie modelek i wypasionych samochodach. O czym zatem napiszę?
O pracy, determinacji i zacięciu do biznesu. K. jest niesamowitym człowiekiem. W ciągu czterdziestu kilku lat sam doszedł do majątku kilkadziesiąt mln. zł. Nie znajdziesz go na pierwszej stronie lokalnej gazety, gdybyś minął go na ulicy nie poznasz, że masz do czynienia z milionerem. Jeszcze 17 lat temu, zaraz po ślubie mieszkał w wynajętym mieszkaniu w powiatowym miasteczku wschodniej Polski, razem z żoną i dwójką dzieci. Czyli zaczynał zupełnie od 0. Teraz ma piękny dom, dwie firmy, kilkaset hektarów ziemi, działki budowlane i przemysłowe – majątek, który oszczędnie szacuję na ok. 20 mln. zł. Z jego opowieści wiem – to efekt doskonałego liczenia np. kupował ziemię na kredyt, gdy była tania, inwestował w działki przemysłowe – zanim to stało się modne. Nadal jednak ubiera się tak, że jest nie do odróżnienia od swoich pracowników fizycznych i sam zakłada rękawice robocze. Od większości podwładnych odróżniają go cechy (zaobserwowane przeze mnie u wielu milionerów):
- ma niesamowitą determinacje w dążeniu do celu. W tym zakresie nie uznaje kompromisów. Trzeba wstać o 2 – wstaje. Trzeba posiedzieć do 24 – siedzi. Trzeba wykonać 20 telefonów – wykonuje. Zupełnie nie zna korpopojęć – prokrastynacja, odkładanie na później.
- potrafi rozwiązać każdy problem, z którym nie radzą sobie pracownicy. To niesamowite, ale jeśli psuje się samochód – kierowcy dzwonią do szefa. I on przez telefon tłumaczy im co nawaliło i jak to rozwiązać. Pracownicy w biurze mają problem prawny – milioner E siada do komputera i dotąd szuka (a skończył kierunek rolniczy), aż znajdzie wyjście lepsze niż kilka osób z doświadczeniem biurowym. Jest rzeczywistą głową.
- planuje. Jego każdy dzień od wstania z łóżka do wieczora jest zaplanowany. Nie potrzebuje planera, przypomnień w komórce (ma żonę). I realizuje ten plan bez żadnych fakapów.
- nie zna pojęcia fajrant czy weekend. Pracuje na wysokich obrotach przez 16 godzin na dobę, płynnie przechodzi od pracy do życia prywatnego, czego nie umożliwia praca na etacie. Kiedy gościł mnie przez weekend ciągle dzwonił mu telefon, co chwila rozwiązywał jakieś pilne problemy. Tak, zdecydowanie nie jest to człowiek w typie Tima Ferrissa z książki „Czterogodzinny tydzień pracy”. Przy tym wszystkim to naprawdę sympatyczny człowiek i doskonały gospodarz. Lubi zjeść, wypić piwo, ale robi to pomiędzy pracą, a nie po pracy. Tak, działa w tym zakresie zupełnie inaczej niż jego pracownicy.
- jeśli mu zależy nie zna słowa „nie”. Wyrzucisz go drzwiami, wróci oknem. Idzie do przodu jak przecinak. Ciągle myśli, kombinuje, oblicza. W tym zakresie świetnie dogadywał się ze mną, bo byłem jedną z niewielu osób, która potrafiła równie dobrze jak on liczyć w pamięci.
Co jeszcze zaobserwowałem? Ma niesamowite poczucie sprawiedliwości. Takie powiedziałbym – niedzisiejsze. Kiedy trafia na człowieka podłego, kombinatora – nie poda mu ręki. Kiedy spotyka się z niesprawiedliwością, zrywa się do walki z otwartą przyłbicą – nie stosuje zakulisowych manewrów, układów. Raz go oszukasz, zawiedziesz – nie odzyskasz zaufania. Z drugiej strony – wyświadczysz mu przysługę, robiąc coś ważnego dla niego – zyskałeś przyjaciela. Znam jeszcze tylko dwóch ludzi, o tak silnej bezkompromisowości i niestety zupełnie nie przystających do świata współczesnego – obydwu życie pokaleczyło, a milioner E ma się świetnie. Dba niesamowicie o własną rodzinę. Tutaj nie liczy się z nikim i niczym. Dotkniesz jego syna, zobaczysz furię. Dokuczysz córce – będzie zbierał zęby. Wymyśla urzędnikom skarbówki, czym prowokuje ciągłe kontrole w firmach, po czym… wychodzi z tego bez szwanku, bo jest mądrzejszy niż ci urzędnicy.
Bardzo ciekawy opis. Rozumiem, że bohater artykułu to człowiek wybitny. Niezwykle zdolny, przedsiębiorczy, zaradny ale też wyjątkowo zdrowy. Pracuje bardzo ciężko ale następne pokolenia będą miały dużo lepiej, łatwiej. Każdy rok pracy to ponad 1 mln przyrostu majątku. W takiej sytuacji warto tyrać. No cóż, wielu też ciężko pracuje a ledwo zarabiają na życie albo generują niewielkie oszczędności. Tu pojawia się pytanie ile trzeba zarabiać aby poświęcać pracy całe życie?
Zależy co przez to rozumiemy. Jeśli chodzi o kwestie czysto intelektualne, to niewątpliwie niegłupi, ponadprzeciętny, ale wybitny to na pewno nie. Jeśli miałbym go określić jednym słowem, to odnosiłoby się ono nie do wiedzy lecz do woli – zdeterminowany.
Nie jest wyjątkowo zdrowy (zwłaszcza teraz po 40-tce), lecz niewątpliwie też nie chorowity.
Nie uznam też, że poświęca pracy całe życie, znam ludzi pracujących równie ciężko, a nie zarabiających nawet połowy ten co milioner E. On po prostu zaryzykował i to ryzyko przyniosło efekty. Np. pożyczył pieniądze na powiększenie gospodarstwa, kiedy koszt pożyczki nie był oszałamiający, a ziemia rolna podrożała od tego czasu 20-krotnie. Przy kilkuset hektarach wyobraź sobie efekt. Teraz te kilkaset hektarów stanowi ponad połowę jego majątku.
ja mysle, ze majatek to w duzym stopniu efekt planu. jezeli ktos chce byc bogaty to bedzie podejmowal dzialania (i ryzyko), ktore go do tego bogactwa zaprowadza.
jezeli ktos tego planu i zwiazanej z jego realizacja determinacji wlasnie nie ma to nie bedzie posiadal ponadprzecietnego majatku.
a w Polsce niestety pieniadze to wciaz temat tabu. nie wypada, jest w zlym guscie, … no po prostu zamożnośc trzeba planowac w swoich 4 scianach.
troche szkoda, ze tak jest.
ja m in dlatego tu zagladam aby poczytać wpisy kogos kto mysli podobnie. bo z sasiadami przeciez o inwestycjach przy piwku nie pogadam … 🙁
„Mentalność niedostatku” czyli myślenia „nie proszę Ciebie Panie o krowę dla siebie, ale żeby sąsiadowi zdechła” to temat-rzeka. Spotykam się z nią na co dzień, zwłaszcza, że poza firmą pracuję na etacie.
Miło mi, że zaglądasz, ten blog właśnie po to powstał. Ja mam szczęście – wszyscy opisani milionerzy to moi bliscy znajomi, a niektórych mógłbym nawet określić jako przyjaciół – i mam z kim rozmawiać. Z sąsiadami też o inwestycjach nie pogadam, bo to głównie panie 70+. W pracy – mogę liczyć na pojedyncze osoby. Dla reszty tematem są: zmiana samochodu, wyjazd na wakacje/weekend, alkoholowa impreza, 500 zł podwyżki i biurowe koterie. Moje pomysły (w tym o zwolnieniu się) traktują trochę jak bredzenie wariata (po co się zwalniać, skoro można po prostu udawać zajętego, zamiast robić), a jeśli rzucam hasło „inwestycja”, „stopa zwrotu”, „ryzyko” to widzę głęboką studnię niezrozumienia w ich oczach.
„skoro można po prostu udawać zajętego, zamiast robić” 🙂
Oj to dobre 🙂 Ale faktycznie mało osób naprawdę zastanawia się co powinni robić i potem to robi. Większość niestety po prostu robi coś, cokolwiek … a potem się dziwią, że nie doszli tam gdzie chcieli … ech.
Takie udawanie zajętego to podstawa przetrwania w biurze. Ja mam wieczne problemy, bo po 20 latach nie potrafię się do tego przystosować. Dla mnie – jak nie ma nic do roboty to się siedzi, pije kawę, gada. Gdy robota jest – robimy ją.
Niestety przeciętni pracownicy (a pracuje w otoczeniu wolnych zawodów na etacie) z zaangażowaniem przychodzą tylko w dniu wypłaty. Po pracy (albo i w pracy) włączają serial z laptopa, wyjdą coś zjeść. Nic nie czytają (także zawodowo) poza: kryminałami i thrillerami (wszyscy), oraz romansami (kobiety).
W oczach większości (niestety) bogatym jest ten co dużo zarabia i dużo konsumuje. To złudne i nieprawdziwe. Często majątek takiej osoby po odjęciu długów jest zbliżony do zera. Dodałbym do determinacji i planu również taki wrodzony brak potrzeby życia na pokaz. Jeżeli ktoś ma w głębokim poważaniu jakim samochodem jeździ sąsiad, ile metròw ma jego telewizor – to jest na dobrej drodze do bycia bogatszym niż większość. Do bycia bardzo bogatym może to nie wystarczyć ale do osiągnięcie niezależności finansowej już tak.
Pozdrawiam,
Eryk
Mojemu pokoleniu tzw. inżynieria finansowa umożliwiła życie na pokaz: kredyt jest tani (odsetki maksymalne to chyba 10%, a telewizor i meble dostępne są na raty 0%) i łatwy (na dowód). Samochód prestiżowej marki możesz mieć (tzw. posiadać przez 2 lata) za wpłatę miesięczną 1% wartości. Na apartament weźmiesz hipotekę (tu akurat doskonałe narzędzie inwestycyjne) i już masz człowieka, który wygląda na zamożnego, a po prostu dużo zarabia.