Na pierwszy rzut oka, tytułowe pytanie wydaje się być bez sensu. Odpowiedź może być tylko jedna – tak samo jak w mieście. Jednak po chwili zastanowienia, nic nie będzie takie oczywiste. Miasto i wieś istotnie się różnią i różny będzie sposób inwestowania. Oto rady.
Inwestowanie w ziemię rolną. Od wejścia Polski do UE ceny ziemi rolnej wzrosły wielokrotnie i… cały czas idą w górę. Dlaczego? Przede wszystkim przez dopłaty. Tzw. jednolita płatność obszarowa to ponad 450 zł/ha. Do tego dochodzą inne rodzaje dopłat. I tak np. w moim regionie, gdzie ziemie są tzw. pszenno-buraczane obowiązuje dopłata do buraków cukrowych 1500 zł/ha. Razem można otrzymać 2000 zł. Nic dziwnego, że cena ziemi wzrosła z 8000 zł/ha do 50.000 zł/ha. Czy ziemia może jeszcze podrożeć? Czy warto w nią inwestować? Odpowiem tak. Moim konikiem jest m.in. historia gospodarcza II połowy XIX wieku. Wtedy też w Polsce, w związku z industrializacją, roślinami przemysłowymi (np. burak cukrowy, chmiel) ziemia podrożała wielokrotnie. Potem przyszła wojna, recesja i nagle zrobiło się tanio. W latach 30-tych XX wieku na wsi panowała już bieda i (poza ostatnimi 3 latami przed wojną) po prostu nie było chętnych. Dlatego nie widzę sensu skupowania obecnie ziemi w celach spekulacyjnych (czyste zarabianie na wzroście ceny). Natomiast, jeśli mamy pomysł jak osiągnąć stopę zwrotu 10% z obecnej ceny – kupujmy. Czy to realne? Znowu – to zależy. Hodowla byków. Wymaga wielkiej siły i odwagi, ale ceny skupu – słabiutkie w porównaniu do nakładów. Posiadacz 10 byków zarobi…500 zł miesięcznie, a musi mieć jeszcze przynajmniej 5 ha ziemi. Zupełna porażka. Z drugiej strony borówka amerykańska. Kilogram spokojnie 8-10 zł, plony 10 t/ha i mamy wydajność na poziomie 80.000 zł/ha. Oczywiście trzeba się nachodzić, borówka wymaga też specjalnie kwaśnej ziemi, ale… da się zarobić. Kiedy całkiem rzucę pracę, będę uprawiał borówkę i … sprzedawał ją w moim miejscu w górach (ceny sprzedaży 18-25 zł/kg).
Zakładanie działalności gospodarczej. Robiłem rozpoznanie – może się opłacać. Nie różni się zbytnio od zakładania firmy w mieście, tylko… koszty są zdecydowanie niższe. Dlaczego? Decyduje o tym kilka czynników. Pierwszym jest stawka pracownika – na wsi można płacić mniej, bo są niższe koszty życia, a etat traktowany jest często jako dodatek do domowego budżetu. Drugim przysłowiowa wiejska pracowitość – nikt nie będzie płakał o work-life balance, tylko zostanie 4 godziny dłużej, jeżeli mu zapłacimy. Po trzecie – podatki lokalne są niższe, a samorządowcy będą chodzili koło takiego przedsiębiorcy na paluszkach. Po czwarte – można liczyć na stażystów z urzędu pracy, funduszy unijnych i wszelkie dopłaty (tworzenie miejsc pracy na obszarach wiejskich). Po piąte – słynny KRUS. Działalność gospodarcza na wsi to możliwość (przy odpowiedniej polityce podatkowej) opłacania nie ZUS-u, ale tzw. podwójnego KRUS-u. W efekcie zamiast 1300 zł płacimy 230 zł miesięcznie i 1000 zł zostaje nam w kieszeni. Po szóste – tańsze będzie także wynajęcie pomieszczeń. Jednym z moich pomysłów na czas „wcześniejszej emerytury” jest warsztat remontujący zabytkowe meble.
Inwestowanie w gospodarstwo. Uwaga taka sama jak przy ziemi rolnej – tylko wtedy, gdy nakład zwróci się przez 10 lat. Koniunktura na poszczególne produkty zmienia się. Dzisiaj opłacają się kury, jutro byki, pojutrze świnie. Przystosowanie budynków (wymogi unijne) sporo kosztuje. Trzeba to dobrze przeliczyć. Podobnie jest przy agroturystyce.
Nauka.Wszelka wiedza kosztuje. Nie ma sensu kończyć medycyny, jeśli zamierzamy prowadzić gospodarstwo. Ale już np. taką pracę budowlańca, spawacza połączymy z uprawą. Zdobycie wiedzy sadowniczej, przy odpowiedniej ziemi da nam szansę na ekstra zarobek (przycinanie, wprowadzenie nowych roślin np. winorośli).
Akcje. Będzie ciężko. Rolnictwo oznacza nieregularny dochód. Może się okazać, że potrzebujemy pieniędzy (gorsze zbiory, susza), akurat w czasie spadków i musimy realizować stratę. No chyba, że mamy spore oszczędności i akcji nie ruszymy.
Mieszkania w mieście. Traktowałbym jako dywersyfikację dochodu i jego pewność (coś jak równoważnik pensji). Trzeba mieć jednak sporą kasę, a może się okazać, że inwestycja we własne gospodarstwo lub firmę da wielokrotnie lepsze efekty.
Podsumowanie. Wieś daje inne szanse inwestycyjne. To raj dla właścicieli małych firm produkcyjno-usługowych – niskie koszty wynajmu, tani pracownicy, KRUS zamiast ZUS-u. Z ziemi także da się żyć, ale trzeba ruszyć głową.