No dobrze, ponarzekałem w dwóch ostatnich wpisach na firmy, których akcje mogą przynieść kłopoty. Teraz czas na wskazanie, jakimi cechami kieruję się wybierając kandydatów do zakupu?
Zarząd posiada sporą liczbę akcji
To jest dla mnie zasadnicze kryterium. Nie kupuję akcji spółek, których największymi akcjonariuszami nie są członkowie zarządu (taki pakiet, który daje kontrolę nad spółką). Podwójne związanie z firmą daje im motywacje do osiągania wyjątkowych rezultatów. Sprawdza się.
Spółka osiąga stabilny, a najlepiej rosnący zysk
Ten punkt jest raczej oczywisty. Po co kupować cześć przedsiębiorstwa przynoszącego straty? To nie ma żadnego sensu. Jednocześnie wzrost zysków w czasie daje niezłą perspektywę na przyszłość.
Spółka wypłaca dywidendę
Lubię jak dzielą się ze mną swoimi zyskami. Pozwala mi to na coroczne osiąganie przychodów znacznie lepszych niż z lokaty bankowej, a jednocześnie liczenie na wzrost wartości.
Firma nie jest zadłużona
Wysokie zadłużenie to problem. Jeśli spełniony jest punkt o zyskach, to po co zaciągać dług? Zazwyczaj po to, aby podrasować wskaźniki finansowe (zwłaszcza zwrot z kapitałów własnych). Takie zadłużenie to problem w trudniejszych czasach. Granicą są pożyczki na 30% wartości aktywów.
Znam i rozumiem istotę biznesu spółki
Inwestuję w branżach, o których coś wiem tj. produkty dla przedsiębiorców, materiały budowlane, części do samochodów, gry komputerowe, programy itp. W ten sposób jestem w stanie ocenić, dlaczego powstają zyski, jakie są zagrożenia.
Spółka jest tania
Rozumiem przez to wskaźnik c/z niższy niż 12, w wyjątkowych przypadkach 15. Oznacza to, że spółka generuje zysk na poziomie 8%, a wyjątkowo 6,5% swojej wartości rynkowej. Pozwala to wypłacać dywidendę i jeszcze część przeznaczać na rozwój. Taka spółka ma potencjał wzrostu. Taka spółka da mi zarobić w przyszłości. Dla bardzo taniej spółki (c/z pon. 10) jestem w stanie wybrać akcje, która wykazała spadek zysków w ostatnim roku, ponieważ o ile znam istotę biznesu i nie ma zadłużenia, a zarząd jest zdeterminowany, wiem o co chodzi, np. o duże inwestycje dające przychód w przyszłości. Wtedy zarobię ponadprzeciętnie.
Kupuję akcje, które chce trzymać „na zawsze”
Nie mam czasu na śledzenie kursów, zresztą nie bawi mnie to. Kupuję, ustawiam zlecenie stop strata i czekam, pobierając co roku dywidendę. Nic skomplikowanego i fascynującego. Nie jeżdżę na rollercoasterze huśtawki cen. Wolę mieć spokój. A zyski? No cóż, pomijając zakupy niespełniające tych kryteriów (no cóż ja też stale się uczę), spółkę wycofaną z giełdy (przymusowy odkup) wynosiły kilkadziesiąt procent rocznie. Nie liczę na nie zawszę – założenie mówi 10-12 % rocznie (dywidenda+wzrost wartości).