W jaki sposób nie należy inwestować?

Ostatnio pisałem, dlaczego inwestowanie w spółki ze znacznym udziałem państwowym nie warto inwestować. Dzisiaj jeszcze kilka wskazówek dotyczących kiepskich pomysłów na ulokowanie własnych pieniędzy. Czego zatem się wystrzegać?

  1. Akcje spółek zarządzanych przez osoby o wątpliwej reputacji.

Weźmy takiego popularnego na warszawskiej giełdzie. Stworzył kilka banków, w których nie chciałbym trzymać pieniędzy, bo drenowały kieszenie swoich klientów proponując im podejrzane lokaty (apartamenty u bankruta na wybrzeżu, obligacje GetBack, polisolokaty itp.). Pomijając to, że tworząc firmę budowlaną na początku zakupił…. odrzutowiec. Nigdy nie wiem co takiej osobie wpadnie do głowy, ale raczej nie będziesz zadowolony z efektów.

2. Akcje spółek, których działania nie rozumiemy.

Niezrozumienie inwestycji to spory problem. Nie znam się na handlu międzynarodowym, leczeniu, bankowości, a zatem nigdy nie inwestuje w takie spółki. Lepszy jestem w analizach producentów oprogramowania dla firm, firm budowlanych, sprzedawców samochodów, ubezpieczeń. I w takie firmy inwestuje.

3. Obiecujących gigantyczne zyski.

Wielu próbujących sprzedać nam  inwestycje obiecuje gigantyczne zyski, najczęściej bez ryzyka. Tak robiło Amber Gold, kilka zbankrutowanych firm maklerskich itp. Ja stawiam na stabilne 10%. Jeśli uda się więcej – to super, ale jeśli ktoś zapewnia mnie, że na pewno, już jutro, okazja, mówię pas.

4. Inwestowania pieniędzy, których nie mogę stracić.

Głównym problemem jest przeznaczanie wszystkich pieniędzy na  inwestycje. Znam osoby, które sprzedały samochód aby kupić akcje. Inni nawet zaciągali kredyty. Wygląda to słabo, bo nie możemy tej kasy stracić. Strata oznacza katastrofę. A w takiej sytuacji podejmujemy najgłupsze nerwowe decyzje.

5. Inwestowania bez planu.

Kolejny spory problem. Po pierwsze robię rozpoznanie – w co inwestować. Po drugie, ile mam zainwestować (patrz punkt 4). I wreszcie, kiedy wchodzę w inwestycję wiem: ile mogę i chcę zarobić (i jestem tu raczej ostrożny), oraz ile mogę stracić. Możliwa strata to najważniejszy element planu. Zakładam stratę max. 10-15%. Jeśli zbliżam się do tej granicy, wychodzę. Akceptuję tę stratę i wychodzę.

Innym aspektem jest nietrzymanie się planu. Jeśli planuję inwestować w deweloperów, nie szukam okazji wśród spółek nowoczesnych technologii. Jeśli zakładam stratę 10% to nie czekam ze sprzedażą, aż obsunięcie kapitału wyniesie 50%. To proste i trudne zarazem. Emocje są najgorszym doradcą, po prostu trzymaj się planu.

6. Słucham mądrzejszych od siebie.

Uwielbiam czytać książki znanych inwestorów. Najlepiej takich, którzy świetnie radzą sobie od lat, a nie gwiazd jednego sezonu. Trawię, co mają mi do powiedzenia i staram się postępować podobnie. Co więcej, daje to niezłe rezultaty.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *