Początek sezonu ogrodniczego – urodzaj czereśni.

Jednym z moich koników jest ogrodnictwo. Mam sporą (ponad 30 arową) działkę z niewielkim domkiem. Na niej poza trawnikami, tujami itp. całkiem sporą liczbę drzew i krzewów owocowych. Stanowi ona z jednej strony sposób na reset umysłu, z drugiej dostarcza własnych, zdrowych, niepryskanych owoców i warzyw.  Co roku zdaję Wam relację, czy wydatki na działkę są równoważone potencjalnymi przychodami (biorę ceny z bazarku i mnożę przez zebrane plony). W zeszłym roku (kiepskim ogrodniczo) hitem okazały się cukinie i jak zwykle orzechy włoskie.

Ten rok jest rokiem urodzaju. Potencjalne wydatki (zwykle kilkaset złotych miesięcznie nie licząc paliwa) zostały zrównoważone już na wstępie. Obrodziły bowiem czereśnie. Dodatkowo pojawiły się wyjątkowo wcześnie. Te, które miałem zebrać w połowie lipca, zbieram teraz. Ale wróćmy do bilansu.

Jak na razie oberwałem czereśnie z 3 drzew. Zostały jeszcze 2 i część 3. W sumie przywiozłem do domu już 74 kg tych owoców. Skromnie licząc kg po 9 zł (średnia cena) oznacza to przychód ok. 650 zł.

Z owoców powstają sukcesywnie (działka żony) pyszne dżemy, kompoty, konfitury. I jak tu nie cieszyć się z działki.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *