Dzisiaj podzielę się z Wami doświadczeniem moich sobotnich zakupów. Nie przepadam za kupowaniem ubrań. Uczciwie mówiąc, jak większość facetów, chodzenie po galeriach potwornie mnie nudzi. Czasami jednak trzeba.
Pod koniec roku przypada u mnie konieczność uzupełnienia garderoby, a nadchodzące Święta są doskonałym pretekstem. Stale wymieniany element mojego stroju stanowią eleganckie. Co roku kupuje 5 nowych. Takie zakupy stały się refleksją do kolejnego wpisu.
Miejscem zakupu koszul jest pobliski outlet – sklep wyprzedażowy firmy Wólczanka – najbardziej znanego polskiego producenta. Firma ta ma dwie linie produktów: podstawową o nazwie Wólczanka, oraz lepszą o nazwie Lambert. Koszule z tej pierwszej kosztują w cenach regularnych ok. 200 zł, tej drugiej ok. 300 zł. Nie jestem szalony, aby za 5 koszul zapłacić 500-1500 zł. Szczerze mówiąc, nawet połowę tej sumy uważam za przesadę. Ile zatem płacę?
Ostatni rachunek za 5 koszul (4 Wólczanki i 1 Labert) wyniósł 180 zł. Składały się na niego następujące pozycje (uszeregowane od najtańszych):
- nr 1 – 7 zł, przeceniona z 200 zł (!!!),
- nr 2 – 16 zł, przeceniona z 200 zł,
- nr 3 – 28 zł, przeceniona z 200 zł,
- nr 4 – 40 zł, przeceniona ze 150 zł,
- nr 5 – 90 zł, przeceniona z 300 zł.
Wszystkie nabytki były oryginalnie zapakowane, z metką. Najdroższa z koszul została sprzedana za 30% pierwotnej ceny, a najtańsza za 3,5 % początkowej wyceny. To nie był żaden second-hand, lecz zwykły sklep wyprzedażowy. Pomyślcie o tym, zanim zdecydujecie się na zakup ubrań w tzw. cenie regularnej.