Nadeszła wiosna, a wraz z nią wielu nowych właścicieli działek staje przed wyborem – jaki sprzęt wybrać do koszenia swojego kawałka ziemi. Z uwagi na pewne doświadczenia własne (w końcu sam jestem mini-rolnikiem od prawie 20 lat), postaram się trochę przybliżyć ten temat.
Pytanie pierwsze – powierzchnia.
Im mniejsza działka, tym słabszego urządzenia potrzebujesz. Do 800 m2 wystarczy kosiarka elektryczna. Ma wiele zalet: jest tania, lekka, niewielka, prosta w obsłudze. Ma kosz, który pozwoli pozbyć się trawy. Idealna do przydomowych ogródków w mieście.
Powyżej 800m2 do ok. 2000 m2 dobrym wyborem jest kosiarka spalinowa. Może mieć napęd lub obywać się bez niego. Zasadniczo stanowi ona wybór osoby, która ma średniej wielkości działkę, na której utrzymać chce idealnie równą trawę. Ze względu na masę i szerokość koszenia, kiepsko sprawdzi się na pochyłych lub zarośniętych terenach, po prostu zmęczy Was.
Powyżej 2000 m2. Jeśli chcemy kosić szybko i efektywnie to mamy dwa wyjścia – kosiarka samobieżna (tzw. traktorek) lub kosa spalinowa (nie mówię o tych, którzy mają dostęp do prawdziwego traktora). Kosiarka samobieżna będzie znacznie droższa (kilka tysięcy kosztuje prosty produkt marketowy), ale pozwala uzyskać idealny trawnik, kosa spalinowa to urządzenie znacznie tańsze (do zastosowań amatorskich spokojnie wystarczy model za ok. 1000 zł), ale trzeba pogodzić się z kilkoma kompromisami (głośno, brudno, uzyskanie równej powierzchni wymaga wprawy).
Ja sam z racji areału (35a) przerzuciłem się z kosiarki na kosę i jestem megazadowolony. Czas koszenia spadł z 12 godzin do 4 (idę pasem 2m zamiast 40 cm), a i męczę się dużo mniej. Przy domu używam kosiarki elektrycznej i uzyskuję równy dywanik.
Pytanie drugie – dostęp do prądu.
Brak prądu wymusza decyzję – spalinowa, nawet na małej powierzchni. Alternatywą może być model akumulatorowy, ale to półśrodek. Mała moc i drogo.
Pytanie trzecie – siła.
Nie chodzi tu o prąd trójfazowy, ale koszącego. Słaba kobieta nie poradzi sobie ze spalinówką, chyba że samobieżną. Wielki chłop nie będzie miał problemów z żadnym z urządzeń. Z tego względu emeryci i piękna płeć wolą modele elektryczne.
Pytanie czwarte – pieniądze.
Wybieramy to, na co nas stać. Nie ma sensu pakować się w sąsiedzki wyścig zbrojeń. Prosty model elektryczny kosztuje od 200 zł do ok. 1000 zł. Spalinowa od 400 zł (marketówka) do 2000 zł (z napędem drożej). Kosa spalinowa od kilkuset złotych do kilku tysięcy. Traktorek od minimum 3000-4000 do kilkudziesięciu tysięcy.
Nie wybierajmy marketówek. Ich jakość jest niewystarczająca. Ja kupiłem kosę Stihla i już piąty rok cieszę się bezawaryjną eksploatacją – tylko przegląd, lanie paliwa + nawijanie żyłki. Mój znajomy wybrał podróbkę i padła po roku. Nie warto oszczędzać także na jakości i wybierać modelu z dolnej półki (tzw. entry level to najczęściej najtańsze części, bo ma być tanio na wejściu). Po raz kolejny sprawdza się powiedzenie mojej babci – „jesteśmy za biedni, żeby kupować tanie rzeczy”, lub „tanie mięso jedzą psy”.