Skoro w dłuższym okresie (5 lat) tylko mniej niż 1/3 funduszy jest w stanie pobić indeks giełdowy, to jak je znaleźć? Nikt z nas nie jest wróżką. Trzydziestoprocentowa szansa na zwycięstwo to słaba perspektywa. A może da się zainwestować w sam indeks? No właśnie. Da się. Taki instrument nazywamy funduszem indeksowym. Zadaniem zarządzającego funduszem nie jest znalezienie najlepszych spółek (czyli zamawianie kosztownych analiz, lub utrzymywanie sztabu specjalistów) lecz kupowanie akcji i sprzedawanie akcji w taki sposób, aby portfel odzwierciedlał skład indeksu giełdowego. Od niedawna istnieje możliwość zakupu jednostek takich funduszy w Polsce. Nasza rola jako inwestora sprowadza się do odpowiedzi na pytanie – jaki indeks nas interesuje i czy chcemy mieć pełną gwarancję płynności (sprzedaż i kupno w czasie rzeczywistym). Jeśli wymagamy całkowitej płynności, wybierzemy ETF-y (fundusze indeksowe notowane na giełdzie), jeśli możemy poczekać na swoje pieniądze, wtedy mamy większy wybór, bo dochodzą fundusze indeksowe sprzedawane przez TFI. Jakie są ich zalety, w stosunku do zakupu zwykłych funduszy? Po pierwsze, mniejsze opłaty, po drugie większa szansa na zysk w dłuższym okresie (w okresie 5 lat tylko 30% „zwykłych” funduszy wygrywa z indeksem). Po bliższe informacje na temat dostępnych funduszy ETF odsyłam na stronę: Fundusze etf .
Sam od kilku lat posiadam jednostki funduszu indeksowego – Ipopema m-INDEKS FIO, którego założeniem jest odzwierciedlanie wyników indeksu średnich spółek mWIG40. W ciągu 3 lat zarobił 21% czyli wypadł znacznie lepiej niż większość aktywnie zarządzanych funduszy małych i średnich spółek (pobił 20 spośród 21 dostępnych na rynku).