Morze atramentu wylano chwaląc zalety obu tych rozwiązań, ja jednak skupię się na jednej tylko stronie medalu – wpływie na finanse rodziny. Opiekunka to ktoś, komu trzeba zapłacić (wyłączamy babcie).
Aby należycie ocenić opłacalność należy znać trzy zmienne:
- wysokość potencjalnych zarobków matki,
- koszty opiekunki,
- dochody poza pensją matki.
Pierwsza zmienna może przybierać różne wartości. Od pensji minimalnej (lub ułamka tej pensji jeśli pracuje na część etatu lub ma umowę cywilnoprawną) do kwot pięcio-, a nawet sześciocyfrowych. Zatem im wyższa pensja matki, tym większy sens płatnej opieki.
Koszt opiekunki zależy zasadniczo od jej kwalifikacji, doświadczenia oraz rynku. Inny jest w Warszawie, a inny w niewielkiej miejscowości z dużym bezrobociem. Przyjmuję pewien przedział od 1000 zł (za 190 godzin w miesiącu w małej miejscowości) ) do 3000 – 4000 w tym samym czasie w Warszawie.
Dochody poza pensja matki mają często znaczenie rozstrzygające. Jeśli wynoszą one kilkanaście tysięcy złotych, to nawet strata średniej krajowej nie będzie tragedią i zaczną być oceniane czynniki pozafinansowe. Z drugiej strony samotna matka, raczej nie ma wyboru, chyba że skorzysta z pomocy rodziny, pomocy społecznej lub dostaje wysokie alimenty.
Żeby ułatwić decyzję stworzyłem przykładowe modele.
Matka z pensją minimalną, ojciec zarabia niewiele powyżej. Dochód rodziny 2700 netto, 1 dziecko.
W takiej sytuacji sprawa wydaje się prosta. Najtańsza opiekunka poprosi o 1000 zł, który nawet płacony „pod stołem” prawie zrówna się z pensją matki. Jeżeli dodamy możliwość otrzymania świadczeń państwowych wyłącznie przy pensji męża (dochód na osobę w rodzinie niespełna 500 zł) to do bilansu musimy doliczyć minimum 1000 zł (rodzinne + 500 na dziecko+ dodatek z tytułu opieki nad dzieckiem). I nagle opiekunka zaczyna być droższa, a państwo daje prawie tyle samo co pensja. To paradoks, że najbiedniejsi często spędzają czas z dziećmi. Tam po prostu „nie opłaca się” pracować.
Matka zarabia 2000 zł, ojciec średnią krajową. Dochód rodziny 4700 zł, 2 dzieci.
Tu już sytuacja wydaje się bardziej skomplikowana. Dochody męża nie pozwalają rodzinie „załapać się” na świadczenia rodzinne i dodatki, a tylko na świadczenie wychowawcze (500 na dziecko). Opiekunka weźmie nieco więcej – załóżmy, że ekwiwalent pensji minimalnej 1300 zł. I zaczynamy liczyć. Jeśli matka pójdzie do pracy, to stracą 1800 zł, a zyskają 2000 zł. Różnica jest tak niewielka, że proponowałbym matce zostać w domu.
Matka zarabia średnią krajową, ojciec 2 takie średnie. Dochód rodziny 8100 zł, 2 dzieci.
W takiej rodzinie opiekunka nawet wymagająca oddania połowy pensji matki, może się opłacić (finansowo). Brak bowiem jakiejkolwiek pomocy państwa, a zostaje zawsze druga połowa pensji. Znowu wybór zależy od emocji, chociaż finansowo jest jasny.
Jak widzicie, najbardziej opłaca się nie pracować matce zarabiającej grosze. Wszystkie świadczenia państwowe, jeśli nie pracuje, zrównują się prawie z jej poborami. Dodanie do bilansu opiekunki generuje czystą stratę. A milionerzy? Zazwyczaj zarabiają na tyle dobrze, że nawet strata na 2-3 lata pensji żony nie stanowi większego problemu. Są więc w identycznej sytuacji jak najbiedniejsi.