Mój plan na gwiazdkowe prezenty.

Dzisiaj Mikołajki. Wielkimi krokami zbliża się Gwiazdka.  Na wystawach już widać bożonarodzeniowe dekoracje. Wszystkie sklepy przygotowują się do zakupowego szaleństwa. Jak w tym wszystkim nie zwariować?  Po prostu, jak skaut – bądź przygotowany.

W mojej rodzinie koniec roku to istne szaleństwo wydatkowe. Jesteśmy rodziną mocno wielodzietną, zwłaszcza jak na dzisiejsze standardy. Mam trójkę rodzeństwa. Każde z nas przynajmniej po troje dzieci. Część z nich jest już mocno dorosła, ale większość to nadal, no cóż …  dzieci. Dodatkowo, jeden z moich synów ma w listopadzie urodziny, drugi imieniny. W lutym przypadają urodziny kolejnych dwóch, walentynki i nasza rocznica ślubu, i jeszcze imieniny mojej mamy.  Razem muszę kupić 26 prezentów.

To spory problem, logistyczny (kiedy znaleźć czas na chodzenie po sklepach) i finansowy.

Rozwiązałem go tak. Prezenty na luty kupuję w styczniu (sezon wyprzedaży). Zostaje 21.

Listopadowe w październiku. Zostaje 19. No właśnie, te 19 prezentów kupować w szale i ostatniej chwili? Skąd wziąć tyle pieniędzy w domowym budżecie? Czy mam zamieszkać w sklepie, bo nie warto z niego wychodzić?

Najpierw o czasie. Prezenty kupuję przez kilka dni, na początku listopada. Z dziećmi jest prosto. Piszą listy do Świętego Mikołaja. Wystarczy tylko przeczytać, ewentualnie podpytać rodzeństwo i pomysły gotowe. Załatwiam to jednego dnia, często taszcząc worek z kilkunastoma pakunkami. Część kupuję przez internet (przychodzące paczki odbieram na poczcie, nie budząc zainteresowania najmłodszych).

Z dorosłymi bywa trudniej, ale też prezentów jest mniej, już tylko kilka. W dwa popołudnia da się załatwić.  Ponieważ wszystko załatwiam w listopadzie, nie mam potem problemów z pokusami w mocno handlowym grudniu. Pozostaje tylko czekać na pierwszą gwiazdkę.

No i jak za to wszystko zapłacić? Zastanawiasz się pewnie nie bez trwogi, zwłaszcza jeśli masz liczną rodzinę? Zastosowałem następujący wybieg. Posiadam specjalny fundusz prezentowy. Na poczet prezentów (wszystkich, nie tylko tych gwiazdkowych) odkładam przez cały rok 100 zł miesięcznie. Unikam w ten sposób problemów z wydatkami „na raz”, spiętrzeniem w krótkim okresie (u mnie: luty, maj-czerwiec, listopad-grudzień).  Do worka z napisem „prezenty” ,  a w zasadzie na specjalne konto oszczędnościowe trafiają wszystkie nagrody od pracodawcy. Jeśli są mniejsze, to i prezenty skromniejsze, jeśli szef zaszalał, a ja spisywałem się wyjątkowo dobrze, to mogę sobie pozwolić na więcej.

Ot i cały sekret.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *