W „Czterogodzinnym tygodniu pracy” Tim Ferriss zaproponował ciekawy tryb życia. Zamiast pracy biurowej 9-17, którą sam wykonywał (i niebezpiecznie zmierzała w kierunku 9-21), tytułowe rozwiązanie – mini-emerytury. O czym mówimy?
Standardowy Jankes pracuje inaczej niż my w Europie. Urlop wypoczynkowy w standardzie to 2 tygodnie/rok. Reszta – jako bonus, często po wielu latach pracy u danego pracodawcy. Luksus. Większość ma jeden dwutygodniowy urlop i koniec. Oczywiście, taka ilość odpoczynku nie wystarcza by zregenerować się. Stąd choroby, problemy, 50-letni zawałowcy, o sześciocyfrowych albo i siedmiocyfrowych pensjach. Na dłuższy odpoczynek klasa średnia czeka do emerytury. I jeżeli dożyje, uzyska godne świadczenie, ma go te 20 lat.
Ferriss proponuje zmienić paradygmat. Co kilka lat brać miesiąc, dwa, trzy wolnego (bezpłatnie) lub przerzucić się na pracę zdalną. Może nawet rok wolnego. Po co? Żeby zwiedzać świat, nie jak turysta, lecz mieszkaniec . Czy to ma sens? Właśnie o tym chcę napisać. W USA, gdzie pracę łatwo się znajduje i łatwo traci, taka luka w zatrudnieniu nie stanowi problemu. W Europie działamy odmiennie, bo kultura biurowa różni się. Ktoś, kto przepracował (jak ja) 20 lat w jednym miejscu, ma zdecydowane fory. Zna wszystkich, bo szefowie wielu działów, zaczynali razem z nim od juniora. Przełożony, często stary kumpel, zrozumie, że potrzebuję kilku dni wolnego, i jeśli HR nie broni, da mi nawet tydzień, dwa zdalnej. Wiadomo, dupy za mnie nie nadstawi, ale też nie szkodzi. Świeżak nie może liczyć na takie traktowanie. Wszystko załatwia formalnie, nikt nie przymknie oko na gorsze dni, ma robić i koniec. W znacznie większym stopniu pozostaje trybikiem w maszynie i to takim, który w razie potrzeby (zużycia, niewystarczającej wydajności) wymienia się. Dlatego częsta zmiana pracy nie wygląda tak, jak to Ferriss przedstawia. Ryzykujemy, może nie bezrobocie, ale gorsze warunki. Pojawia się pytanie – czy warto?
Teoretycznie takie 3 miesiące bezpłatnego raz na 3 lata, pewnie dostałbym. Nawet w dg znajdę zastępcę, który za cały zysk, chętnie zrobi za mnie, co trzeba. I mógłbym wtedy wyjechać np. na kwartał do Grecji, Włoch, Francji itp. Rodziny jednak nie zabiorę. Żona nawet na bezpłatny w tym wymiarze raczej nie liczy, a syn ma szkołę. Musiałbym jechać sam. Drugie pytanie – czy tego potrzebuję i chcę. I tu odpowiedź brzmi – nie. Dlaczego? Ponieważ nie mam duszy podróżnika. Pomoczyć się w ciepłym morzu – owszem, tydzień, dwa. Zwiedzać mógłbym dłużej, ale nie 3 miesiące w jednym miejscu. Inne jedzenie – dałbym się skusić. Bardziej cenię sobie własne łóżko, szczoteczkę do zębów. Po prostu nie potrzebuję mini-emerytur do szczęścia. Wolę pracować 3 dni w tygodniu, a przez pozostałe 4 robić, co lubię. Mieć 2 tygodnie pełnych wakacji od tego jeszcze 3 tygodnie w sanatorium. Starczy. Z mojej wsi mogę co sobotę wsiąść w pociąg i od maja do września słuchać od południa do wieczora Chopina w Łazienkach albo przez tydzień koncertów w pobliskim Nałęczowie. Wybieram wąwozy Kazimierza Dolnego i cichą knajpkę w każdym tygodniu poza sezonem, zamiast greckiej tawerny przez kwartał, ale raz na 3 lata. Taki jestem.
Zresztą. Współczesna kultura mainstream-u stawia na egzotykę, inne kontynenty, kolory skóry, różnorodność, ale przecież istnieją alternatywy. Jeszcze 100 lat temu, główny żywiciel rodziny, w czasie wakacji, wywoził żonę do Urli, Otwocka (z Warszawy), do Kazimierza, Nałęczowa (z Lublina lub Warszawy), do Garbatki (z Radomia), czy do Zakopanego (z Warszawy czy Krakowa) i odwiedzał ją w weekendy. Sam, brał krótki urlop i spędzał go w tym samym miejscu co rodzina. Ale przez tydzień, może dwa. Nie tęskniono, w ówczesnej klasie średniej, za lodowcem, Malediwami, Bali czy Kalifornią. Szczytem wyrafinowania pozostawał Paryż, Wiedeń, albo kurorty Niemiec, Holandii czy Francji. Mam w sobie tamtą krew. Morze – owszem, zwiedzanie – owszem, ale 2-3 tygodnie, a nie 3 miesiące, a tym bardziej rok. Jeśli pracuję w ciepłym półroczu, systemem 3 dni w biurze, 4 dni na wsi plus urlop – takie mini-emerytury nie są mi do niczego potrzebne. A Wam?
Wydaje mi się że jako młody człowiek (29 lat) utożsamiam się z podobnym poglądem. Odpoczynek na miejscu, z bliskimi, trochę w ogrodzie, rower czy spacery z psem. Można powiedzieć że w tym roku zrobiłem sobie właśnie takie mini wakacje. Od kilku lat pracowałem średnio po 200h w miesiącu, po to żeby zapewnić nam (mi i narzeczonej) jakiś względny start. Kupiliśmy działkę ale niestety za chwilę przeprowadziliśmy się do teściów (ze względu na pracę) w całkowicie inny region Polski. Moje około 3 miesiące wolnego przeznaczyłem na wypoczynek, regularne ćwiczenia i proste rzeczy które sprawiały przyjemność tj. „kawa” na tarasie. Po tym czasie muszę przyznać że od dawna nie czułem się w tak dobrej kondycji psychiczno-fizycznej jak teraz. Jeśli miałbym wybierać to wolałbym pracować mniej i mieć 3-4 dni wolnego w tygodniu ale ta forma odpoczynku również dała mi mnóstwo pozytywów.
Masz rację. Każdy człowiek potrzebuje odpoczynku. Długie wakacje (2-3 miesiące) są doskonałe, tylko że niestety w moim zawodzie – niemożliwe. Od środy jestem formalnie na urlopie, a odebrałem w tym czasie (dwa dni) telefon z obydwu miejsc pracy oraz mail z jednego z prośbą o sprawdzenie dokumentów, trzy telefony i dwa maile (z robotą) od klientów w dg. Taki zawód, dzięki temu zawsze dostaję wolne lub zdalną, bo wiadomo, kontakt ze mną jest, a wolę popracować pół godziny niż siedzieć 8 w biurze. Niemniej jednak, że dostać 3m luzu musiałbym zamknąć firmę i wziąć dwa urlopy bezpłatne. I tak ma chyba większość etatowców oraz przedsiębiorców.
A co do miejsca – daliśmy sobie wmówić, że konieczne są długie wyjazdy, najlepiej do tzw. ciepłych krajów. Mają one niewątpliwie zalety (nowe kultury, ludzie, zabytki), ale ja tak samo odpoczywam w Chorwacji jak w domku nad małym jeziorem. Wieś daje sporo relaksu, odpoczniemy od ekranów, ścian, albo huku fabryki. Jeszcze sto lat temu, z uwagi na szybkość przemieszczania się, wyprawą był wyjazd z Krakowa do Rabki, albo z Warszawy do Nałęczowa (ten ostatni trwał pociągiem coś około 5-6 godzin, o czym wspominał Prus, teraz – 1g 23 minuty). Dlatego wielu ludzi z ówczesnej klasy średniej patrzyło raczej na Urle czy Otwock.
Dodatkowy walor ma odczuwanie wszystkimi zmysłami – chodzenie boso po trawie, piasku, a nie wkładanie nóg w „trumniaki”. Zamiana garnituru na t-shirt pozwala nam się opalić oraz odpocząć skórze w wysokich temperaturach. Zresztą na wsi zawsze kilka stopni chłodniej niż na rozgrzanej betonowej pustyni.
Mini emerytura jest potrzebna takiemu co nie ma zadnej.
Albo nie ma wieku emerytalnego. Ferris wprowadził pojęcie mini- emerytury w oparciu o własne doświadczenia trzydziestolatka.
…znalem takiego, co wyjezdzajac na tydzien urlopu bral na plaze laptopa i komorke , bo ktos moze dzwonic.Chore ale takie zycie.
Chore, ale tego wymagają pracodawcy. Jestem właśnie na urlopie z przyjaciółmi – ona ma firmę i komórka dzwoni.
https://nczas.info/2024/08/23/tusk-pokazal-przedsiebiorcom-srodkowy-palec-polska-zmienia-sie-w-bantustan/
C.B.D.U.
Fundacja rodzinna stanowi narzędzie nieuczciwej przewagi dużego i średniego przedsiębiorcy nad jdg.I jej podatki powinny być takie jak jednoosobowej firmy. Natomiast rzecz w tym, by obniżać jdg, a nie podnosić fundacjom. Natomiast właśnie stan obecny to Bantustan.
…chyba trza jechac do juesej i mozliwe, ze tak zrobie.W tym pierdolniku beda tylko nowe podatki i zniewolenie.