Stało się. Pandemia koronawirusa wkroczyła do Polski i zmiotła z powierzchni naszą giełdę. To samo zrobiła z giełdami innych krajów (w tym USA), które zanotowały historyczne spadki. W ten sposób pojawia się pytanie – czy koronawirus będzie miał wpływ na nasze finanse.
W mojej ocenie tak – w bardzo wielu aspektach. Zacznijmy od giełdy. Spadek o 10% jednego dnia to nie wszystko. WIG20, nasz podstawowy warszawski indeks, od szczytu sprzed dwóch lat ok. 2600 pkt, spadł o o połowę do 1300 pkt, z tego o 800 pkt w ciągu 3 tygodni. Takiego wyniku nie było w historii naszej giełdy (spadek o 38% od 24 lutego 2020 r.). To po pierwsze. Po drugie, spada większość spółek ze wszystkich branż, to już masowa wyprzedaż, niezależna od wskaźników, perspektyw finansowych czy wyników za ubiegły rok. Co to oznacza dla graczy giełdowych? Staram się być wiernym uczniem Benjamina Grahama i Warrena Buffeta. Taki stan to szansa do wielkich zakupów. Współczynnik cena/zysk dla ponad połowy spółek z indeksu WIG 20 osiągnął poziom poniżej 8, czyli bardzo korzystny. Taki PKN Orlen można kupić za 4-krotność ubiegłorocznego zysku, a PKOBP za 7-krotność. Obie spółki wypłacają niezłą dywidendę. Ponieważ pandemia jeszcze trochę potrwa ceny nadal będą spadały. Moim zdaniem do poziomu 900 pkt. Oznacza to, że będziesz mógł kupić niezłe spółki (w większości przypadków, po jednorocznym wahnięciu zysku, wracające na prostą) za kwoty równe ok. 2-5 rocznym zyskom za rok 2019, ze współczynnikiem dywidendy na poziomie 10-15%. To będzie okazja dziesięcioleci.
Poza giełdą też sporo się wydarzy.
Po pierwsze, ze względów bezpieczeństwa, ograniczony zostanie jeszcze bardziej obrót gotówkowy. Będzie to miało dobre i złe strony – bo i możliwość płacenia kartą dosłownie wszędzie, ale i jeszcze większą inwigilację.
Po drugie – wzrosną jeszcze ceny tzw. aktywów bezpiecznych tj. franka szwajcarskiego i złota.
Po trzecie – podrożeją kredyty (w tym niestety frankowe).
Po czwarte – jeszcze bardziej rozpędzi się inflacja.
Po piąte – możliwe są zmiany polityczne. Już wczoraj widać było, że służby średnio sobie radzą. Najpierw o 14. Minister Zdrowia ogłasza, że jeszcze tego samego dnia zostanie wydane rozporządzenie o stanie zagrożenia epidemicznego, po czym takie rozporządzenie się nie pojawia. Przeprowadza się niezmiernie mało testów (praktycznie pewny kontakt z wirusem + objawy to zasadnicze wskazanie), Marszałek Senatu wybiera się w podróż do Włoch w szczycie zagrożenia, lekarze sygnalizują brak środków higieny, towary znikają ze sklepów itp. Jeśli liczba zachorowań i zgonów nadal będzie wzrastać, spadną wpływy podatkowe, a zatem i możliwość transferów socjalnych, to obywatele przy najbliższej okazji mogą podziękować partii obecnie rządzącej. Co to oznacza? Tego nie wie nikt. Albo do władzy wróci poprzednia koalicja, albo zupełnie nieprzewidywalne nowe siły skrajne z lewej lub prawej strony.
Po szóste – wzrost napięcia międzynarodowego. To już widać. Rosja została dotknięta spadkiem cen ropy. Iran zalany wirusem. Wojna handlowa pomiędzy Chinami a USA dostanie dodatkowego paliwa. Skutków nie potrafię przewidzieć.
Po siódme – ponieważ jestem optymistą powiem – a na końcu wszystko wróci do normy.
Zastanawiam się nad 3 i 4.
„Po trzecie – podrożeją kredyty (w tym niestety frankowe).”
Nowe. Posiadane mogą być tańsze jak spadną stopy procentowe.
„Po czwarte – jeszcze bardziej rozpędzi się inflacja”
Są też czynniki przemawiające za hamowaniem inflacji. Tania ropa i gaz, samo spowolnienie gospodarcze jako całość, brak środków na socjal (o czym napisałeś) i efekt bazy.
Pozdrawiam,
Eryk
Co do czwartego zgadzam się. Efekty mogą być różne, zwłaszcza z powodu efektu bazy i cen paliw kopalnych. Napisałem jednak swoją prognozę i ją podtrzymuje. Obecne władze jak powietrza potrzebują wysokiej inflacji (nawet na poziomie ok. 10%), a nigdy nie zrezygnują z transferów socjalnych. Raczej pożyczą środki gdzie się da, będą drukować pieniądze, wprowadzą kolejne podatki (następny czynnik inflacyjny).
W trzecim upieram się 😉 . Stopy procentowe spadną u nas. Szwajcarzy już nie mają za bardzo czego obniżać. Dlatego z uwagi na osłabienie złotego i wzmocnienie franka raty kredytów pójdą w górę. Nie twierdzę oczywiście, że będzie to efekt wieczny, ale wykształci się pewien trend.
Odnośnie franka (i innych mocnych walut) w pełni się zgadzam. Zawsze w niepewnych czasach idą w górę. Ja już mam zabezpieczenie na najbliższych kilka rat e EUR 🙂
Najbardziej dostaną po kieszeni frankowicze obawiam się 🙁
Też mi ich szkoda. Zbierają cięgi od samego początku tj. już ponad 10 lat.A najgorsza jest trudność wyjścia z takiego kredytu.
Może to nieprecyzyjnie napisałem. Złotowe kredyty już posiadane – te mialem na mysli. Raty spadną. Wibor 3m już zaczyna dyskontować spodziewane cięcie stóp. Franków to inna bajka.
Zgadzam się, że władzy inflacja jest na rękę. Socjalu raczej nie będą ciąć, ale nie jestem przekonany czy zdecydują się na jego waloryzację, np 500 +.
Pozdrawiam,
Pełna zgoda – raczej nie zwaloryzują 500+ tłumacząc się „Wicie, rozumicie – kryzys”, bo inflacji już nie da się negować. Boję się za to innej rzeczy. W pewnym momencie nierealnie nisko utrzymywane stopy spowodują, że WIBOR oderwie się od nich i zacznie żyć własnym życiem. Spowodują to dziwne ruchy w stylu – obniżamy stopę do 1,25 przy inflacji prawie 5%. To wywłaszczanie banków (w tym państwowych).