Drugi miesiąc nie był gorszy niż pierwszy, chociaż sporo wydałem na paliwo. Jednak pensja minimalna wystarczyła. Jak wyglądało to w szczegółach.
Transport. Przejechałem 1260 km . Po dodaniu stałego kosztu (200 zł) kosztowało mnie to 603 zł.
Opłaty. Te uregulowane na początku nie zmieniły się – 82 zł. Wyższe temperatury pod koniec miesiąca spowodowały mniejsze zużycie prądu. Wydałem na niego ok. 114 zł. Razem wyszło 196 zł.
Jedzenie. Ok. 140 zł. Czyli podobnie jak w mieście.
Chemia, kosmetyki, leki. 46 zł. W ostatnim tygodniu nic się nie zmieniło.
Ubrania, ubezpieczenia, inne. Tylko ubezpieczenie – 50 zł + abonament legimi 33 zł. Ubrań i innych wydatków nie miałem.
Razem. Czas na podsumowanie. Transport (603 zł), opłaty (196 zł), jedzenie (140 zł), pozostałe to 129 zł. Wydałem 1068 zł, czyli więcej niż w mieście. Wynik byłby zupełnie inny latem (dojazd rowerem, własne jedzenie). Gdybym pracował blisko pracy i nie posiadał samochodu, przeżyłbym za niespełna 500 zł. W mieście to nierealne.