Dlaczego nie radzę oszczędzać na edukacji?

Jeśli czytaliście serię moich ostatnich wpisów być może uderzył Was jeden fakt – relatywnie wysokie wydatki na edukację. Dlaczego nie warto na tym oszczędzać?  Ponieważ jedynym pewnym sposobem wyrwania się z zaklętego kręgu biedy (niskie dochody=niewielkie oszczędności=niewielki majątek=niewielkie inwestycje=niskie dochody) jest edukacja. Alternatywą dla czystej wiedzy może być tylko własny biznes, ale i wtedy trzeba mieć wiedzę oraz pieniądze na początek. Powiem to na własnym przykładzie. 10 lat temu zarabiałem (netto czyli na rękę) ok. 3800 zł. Potem wydałem 17 tys. na własną edukację, zdobyłem dodatkowe uprawnienia i teraz moja pensja u tych samych  pracodawców wynosi … 7300 zł. Wydatki na edukację zwróciły się w 4 miesiące.

Nie każdy będzie miał takie szczęście i możliwości, ale… zawsze warto przeliczać. Często już sama znajomość języka obcego umożliwia nam lub naszemu dziecku zarobienie za granicą 3-4 krotności wynagrodzenia pobieranego w Polsce. Nie trzeba jednak nigdzie wyjeżdżać.

Niewykwalifikowany robotnik zarabia nie więcej niż  8-10 zł za godzinę. Hydraulik, glazurnik, dekarz, stolarz itp. kilka razy więcej. Znam elektryków dojeżdżających do klienta Porsche Cayenne.

Nauczyciel dyplomowany dostaje na etacie pensję o połowę wyższą niż jego dyplomowany odpowiednik.

Radca prawny w administracji zarabia o 40% więcej niż przeciętny pracownik.

W przypadku wyszkolonego sprzedawcy, wynagradzanego prowizyjnie te różnice są znacznie większe.

Wiedza to jednak nie tylko formalne wykształcenie. To szereg umiejętności, które zdobywamy na praktycznych kursach, szkoleniach. Rozwija się je przez całe życie.

No dobrze, ale wielu magistrów pozostaje dzisiaj bez pracy, albo wykonuje zupełnie niezgodną z kierunkiem wykształcenia. Co im powiedzieć?

Wiedza, to nie papierek. Często skończenie np. socjologii, politologii, kulturoznawstwa nie daje żadnej przewagi praktycznej. Zresztą ilu politologów może wchłonąć rynek pracy? Trzeba najpierw rozpoznać czy na dane umiejętności jest aktualnie zapotrzebowanie i będzie się utrzymywało przez najbliższe 10 lat. Nie słyszałem o bezrobotnym programiście, stolarzu czy lekarzu.  Kto pójdzie na łatwiznę i wybierze kierunek kształcenia, który najłatwiej skończyć, raczej nie znajdzie zatrudnienia w swoim zawodzie.

Dlatego właśnie moja rodzina wydaje na edukację minimum 1000 zł miesięcznie. Przeznaczamy je na naukę języków, sport (zdolne dziecko) i studia.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *