Jeden z wpisów „emerytalnych” zakończyłem mało optymistyczną konkluzją. 70% dzisiejszych trzydziestolatków i młodszych dostanie emeryturę netto w wysokości 1600 zł (wg dzisiejszej wartości pieniądza). Mówię przy tym o ludziach zarabiających przed odejściem z pracy ok. 6000 zł netto czyli do 120% średniej krajowej.
Dla większości, jedną opcją podniesienia sobie dochodów (już dziś robią to 60-latkowie), pozostaje dłuższa praca. Odradzam. Nikt nie jest wieczny, a zdrowie nie zawsze dopisuje. Lepiej podjąć inne kroki. Najprostszym i podstawowym pozostaje uzbieranie sobie dodatkowych, prywatnych pieniędzy. Służą temu programy emerytalne.
Pierwszy i zasadniczy – PPK. Reklamuję go na blogu, sam przystąpiłem. Dlaczego? Ponieważ nieodczuwalne potrącenie 2% miesięcznej pensji, może dać niezłe wyniki. Najpierw dlatego, że kolejne 1,5% naszych poborów dopłaca pracodawca, parę złotych dorzuca też państwo. Mamy do czynienia nie tylko z pracującymi oszczędnościami, ale i sporym bonusem. Efekt?
Dla kogoś, kto zarabia przeciętne wynagrodzenie i zbiera na PPK przez 35 lat, prognozowana wypłata wg cen obecnych wyniesie 1200 zł netto czyli 75% państwowej emerytury przez 20 lat. Pokazuję Wam w ten sposób, jak działa ZUS. Zabiera 20% wynagrodzenia przez 35-45 lat, żeby wypłacić 1600 zł dożywotnio (może rok, a może 35 lat), a na rynku (przy stopie zwrotu na poziomie 3,5% netto) dostaniemy 1200 zł za 3,5%, przez gwarantowane 20 lat. Dodając ZUS i PPK mamy już 2800 zł/osobę. Ten mechanizm działa tak korzystnie, gdy masz na oszczędzanie 45 lat. Przez 20 lat, dostaniesz wypłatę…. 500 zł netto.
Drugą możliwą opcję stanowi IKZE. Pozwala ona uzyskać ulgę podatkową od inwestowanych środków (w moim przypadku zwrot 32%), a potem płacimy podatek ryczałtowy 10%. Jak to wygląda? Załóżmy odkładanie 200 zł miesięcznie przez odpowiednio 40, 30, 20 lat, co odpowiada dzisiejszemu mężczyźnie w wieku: 25, 35, 45 lat i kobiecie o 5 lat starszej. Wypłacamy wszystko w 65. r. ż., a zysk 5,5% netto (odpowiada dzisiaj obligacjom skarbowym lub kontom oszczędnościowym).
Zbierzemy (w cenach dzisiejszych):
- przez 40 lat – 300 tys. zł (wpłata 120 tys. zł),
- przez 30 lat – 210 tys. zł (wpłata 90 tys. zł),
- przez 20 lat – 100 tys. zł (wpłata 60 tys. zł).
Wypłacając sobie te oszczędności zgodnie z regułą 4% mamy miesięcznie:
- po 40 latach – 1000 zł,
- po 30 latach – 650 zł,
- po 20 latach – 500 zł.
IKE. Działa trochę inaczej. Nie dostajemy ulgi podatkowej, ale za to wypłaty zwolnione są z podatku. Oznacza to, przy kolejnych 250 zł wpłaty, prywatną emeryturę (do śmierci):
- po 40 latach oszczędzania – 1100 zł,
- po 30 latach oszczędzania 700 zł,
- po 20 latach oszczędzania 550 zł.
A zatem zarabiając przeciętnie (tj. 5000 zł netto miesięcznie), odkładając:
- 150 zł na PPK,
- 250 zł na IKZE,
- 250 zł na IKE,
dostaniemy następującą prywatną emeryturę (PPK przez 20 lat od średniej pensji ):
- po 40 latach oszczędzania – 3500 zł (1400+1000+1100),
- po 30 latach oszczędzania – 2250 zł (900+700+650),
- po 20 latach – 1650 zł (500+550+500).
Nawet w tej ostatniej wersji – kwota równa się państwowej emeryturze. Tylko składki wynoszą 650 zł/m-c, a nie (z kosztami pracodawcy) 20% wynagrodzenia brutto (czyli przy 8500 zł – 1700 zł).
No niestety emerytura to moje zmartwienie, zresztą to po postach emerytalnych tutaj trafiłam. Przechodzę na nią za 9 lat o ile nie przesuną kobietom wieku emerytalnego. Nie zamierzam pracować dłużej niż to konieczne, że względu na zdrowie i niechęć do tego co robię. Emerytura będzie prawie tylko ZUSowska bo wobec wyraźnego sprzeciwu męża do PPK przystąpiłam dopiero w kwietniu tego roku więc przez te 9 lat za dużo mi nie nakapie. Dawny II filar zostawiliśmy w NN , co z perspektywy czasu chyba też było błędem, Ci co przenieśli na IKE zyskali podobno więcej. Planowałam kupić kawalerkę, wynająć ją i to byłby nasz dodatek do emerytury. Niestety z różnych względów nie wyszło. Idę w kierunku redukcji wydatków po 60tce, kredyt spłacę w ciągu najbliższych 5 lat i przenosimy się na wieś na kolejne 10-15 lat, gdzie koszty utrzymania mniejsze.
Wieś może się okazać najlepszym rozwiązaniem. Gdyby czekała nas niska emerytura (co może nastąpić, ponieważ pomysłów państwa nie przewidzisz), jedynym ratunkiem będą niskie koszty.
Natomiast emerytura kapitałowa (IKE, IKZE, PPK, OFE) – tutaj zdecyduje koniunktura giełdowa w chwili przejścia. Nawet nie chcę prognozować, bessa czy hossa za 9 (Ty) czy 17 (ja) lat. Wróżenie z fusów. Na razie PPK ładnie wygląda – w moim przypadku po 3 latach i 3 miesiącach nazbierałem 36k, z tego 16 tys. moje wpłaty, 12 pracodawcy+dopłaty, a 8 tys. dopłaty państwa i zysk z inwestycji. Natomiast akurat ja teraz nieźle zarabiam, kiedy w przyszłym roku odejdę (bo chyba zrobię to definitywnie) z jednego etatu, zacznę wpłacać połowę.
Wracam do pierwszego zdania – dwie emerytury państwowe (jakie by nie były), plus coś tam z PPK i na wsi, co pokazał też mój cykl o życiu za 500 zł, spokojnie przeżyjecie. Decyzję o zakończeniu pracy od razu, gdy można, popieram w 100%. Nie wierzę w te bajki, które opowiadają Góra, Derdziuk czy Uścińska, czyli kolejni prezesi ZUS, namawiający „pracuj póki możesz, będziesz miał wyższe świadczenie”. Cała trójka ma zerową wiarygodność. Pewniejsze własne jedzenie, opał, prąd, a najważniejsze – spokój i świeże powietrze.