Przyjmijmy na chwilę tradycyjną rodzinę. Mąż pracuje, żona siedzi w domu i zajmuje się nim. Model coraz rzadziej spotykany, bo i dzieci rodzi się coraz mniej. Jakie zyski ma z niego kobieta?
Mniej stresu związanego z pracą zawodową. Dzisiaj praca zaczyna przypominać walkę o życie. Coraz mniej normalnych szefów, coraz więcej wariatów. Gigantyczna presja na wyniki i nadgodziny. Do tego łatwo ludzi zwolnić. Stąd głównym stresorem staje się praca. Znam całą grupę osób, przyjmujących leki na depresję lub przeżywających każdy poniedziałek i ranek. Większość z nich – kobiety (faceci może mają grubszą skórę).
Mniej zmartwień, lepsze zdrowie, dłuższe życie. Kto nie śpi po nocach, myśląc żeby zapłacić rachunki? Na pewno nie tradycyjna żona. Jeśli dodamy do tego zdrowsze posiłki, wyniszczającą rolę pracy – „kobiety domowe” żyją dłużej.
Stabilność. Singielka nie ma lekko. Nowoczesna żona/partnerka także. Musi się starać, a i tak w każdej chwili, może zostać wymieniona na nowszy model. Nie znam osobiście nikogo, kto zostawiłby niepracującą matkę swoich dzieci, a w innych konfiguracjach -całkiem sporo przypadków. W efekcie singielki przeważnie bywają neurotyczne, spięte itp. Czy mówimy o skutku, czy przyczynie – nie mnie rozstrzygać.
Dach nad głową, jedzenie, ubranie, auto, wakacje. Złośliwi powiedzą – tyle samo dostawał niewolnik (poza wakacjami) jednak koszt darmowego noclegu i wiktu da się wyliczyć. W dużym mieście – pewnie jakieś 2500 zł/osobę w wersji minimum.
Własnego niewolnika, który na kobietę zarabia. Pół-żartem, pół-serio, ale da się na tradycyjne małżeństwo spojrzeć w ten sposób. Gdyby małżeństwo skończyło się (rozwód, ale i śmierć) niepracująca kobieta dostanie połowę majątku. Ile to jest? W mojej rodzinie, sam dom wart jest 1 mln zł. Połowa -pół miliona. Jeśli małżeństwo trwa już 23 lata – równowartość dotychczasowej pensji mojej pracującej żony. Mam znajomych, którzy na same wakacje wydają 100 tys. zł/rok, a pracuje tylko mąż, więc tradwife jeśli spojrzymy na całość dostaje całkiem sporo. Wiele też daje. I na tym polega tajemnica.
Bardzo trafnie.
zaraz panie sie rzuca, ze to one sa niewolnicami.
Ws zmartwien:
Kawal z broda:
Jeden Zyd Icek bardzo sie martwil.Zona pyta go: Icek, co ty sie tak martwisz? Icek do zony: Salcia, ja mam dlug u sasiada i nie mam z czego oddac. Salcia otworzyla okno, krzyknela do sasiada: Mosze, Icek ci nie odda dlugu bo nie ma pieniedzy. Zamknela okno i mowi: widzisz Icek, teraz on bedzie sie martwil,a ty juz mozesz przestac sie martwic.
Podobna „filozofia” oddawania o raczej nie oddawania dlugu i nie martwienia sie tym jest bardzo ladnie tu przedstawiona, powinnismy brac przyklad ze starszych braci w wierze:
Znam jeszcze lepszą konkluzję. Kiedy jesteś winien 10 tys. zł – Ty masz problem, jeśli 1 mln – problem ma wierzyciel. Gdyby nastąpiła masowa niewypłacalność (bezrobocie, obniżenie wartości zabezpieczeń, wojna itp.) banki tracą ogromne pieniądze, których nie są w stanie odzyskać (albo odzyskują w części), a jednocześnie depozytariusze domagają się wypłat.. W skali makro – spora liczba bankructw. Do tego dochodzi konieczność dochodzenia roszczeń w sądzie. Oczywiście straty poniosą też zwykli oszczędzający i drobni inwestorzy. Zawsze tak było. A i niejedna gruba ryba upadnie.
Natomiast wracając do tematu wpisu. Co było istotą niewolnictwa? Konieczność bezpłatnej pracy dla swojego pana. I tu dochodzimy do sedna. Tradycyjne małżeństwo jako umowa społeczna (zostawmy na boku nakazy religijne) zakłada ciężką pracę zawodową mężczyzny i domową kobiety. Przy czym na przestrzeni 50, może stu lat nastąpiła gigantyczna zmiana. Praca domowa kobiet stała się lżejsza (pralka, zmywarka, odkurzacze automatyczne, piekarniki zamiast pieca, w którym należało rozpalić, Thermomixy, automatyczne kotły gazowe, mniej dzieci do opieki itp.), a zawodowa mężczyzn, może i fizycznie łatwiejsza (więcej ludzi robi w biurze, a mniej na budowie), ale bardziej wyniszczająca (stres). A jeszcze w tym momencie kobiety zaczęły płakać, że mają tak źle bo „patriarachat, ciężka i darmowa praca domowa” oraz przestały robić nawet robić takie minimum tj. zaganiać facetów do sprzątania, gotowania, prania, opieki nad dziećmi. Wtedy młodzi mężczyźni, pozbawieni nakazów religijnych (których nie słucha nawet tych 10% dwudziestolatków chodzących do kościoła), pomyśleli – skoro mam robić w domu 50/50, a jednocześnie zarabiać 80% i zostawić sobie parę złotych, ubijam kiepski interes. I przestali się żenić, unikają zobowiązań. Owszem jest to efekt wygody, ale i wcześniejszych zachowań (nie tylko narracji czy opowieści) kobiet. Obserwuję rodziny czterdziesto-pięćdziesięciolatków, gdzie coraz częściej tradycyjny model zwyczajnie nie działa, ponieważ kobiety zerwały wieloletnią umowę społeczną. Co więcej, nie mówię o bizneswoman, które nagle zarabiają i dają na dom na równi z facetem (bo wtedy mają prawo do renegocjacji obowiązków), ale o domach, w których facet przynosił 75%-100% mamuta, a kobieta chce nic nie robić (tzn. kupuje gotowe żarcie, do sprzątania przychodzi Ukrainka, dziecko nastoletnie w szkole) i „realizować się”, czyli odwiedzać kosmetyczki, sklepy, chirurgów plastycznych, kawiarnie, grać na telefonie itp.
Tak, to chyba mozna nazwac – znak czasow? Te 40-50-letnie dzisiejsze zony kiedys pewnie mialy fioletowe wlosy, kolczyki w nosie i tatuaze,a za maz wyszly bo dobrze nie musiec chodzic do roboty.
Jedno jest pewne: normalnosc jest w odwrocie.
Do 21.12. Nie, nie mówimy o znaku czasów o jakiejś „normalności” i „nienormalności”. Fleje, sekutnice, egoistki, biorące ślub dla majątku, „z braku laku” itp. istniały zawsze. Kolor włosów – moda, też się zmieniała. Natomiast natężenie postaw „brać” zamiast „dać i brać” wydaje się nowe. Podobnie męska reakcja. Kiedyś (nawet w naszym pokoleniu) facet brał sobie niezbyt ładną, wredną, bo głupio było zostać samym, teraz takie panny w przeważającej większości zasilają stan „singielek” i… jeszcze bardziej gorzknieją. Natomiast mężczyźni przystosowali się. Życie samodzielne, przy średniej pensji, co udowadniam kolejnymi eksperymentami na blogu, okazuje się względnie tanie. Dobre, powtarzalne jedzenie w dobie Lidlomixa za 2k nie wymaga talentów kulinarnych i kosztuje niewiele. Pranie robi pralkosuszarka (10 minut z wyjęciem, nie trzeba rozwieszać), zmywa zmywarka. Pozostaje seks, ale w dobie Tindera, nawet to przychodzi łatwiej.
…a co do 10k dlugu vs 1 mln – calkowita racja 🙂
Jeszcze o dlugu,ale inaczej-moze byc tez w celach szkoleniowych 😀