Podsumowanie 2017 r.

W minionym roku, podobnie jak w poprzednim, starannie planowałem swoje finanse i inne działania. Plany, planami, ale co z nich wyszło?

Dochody. Prawie zrealizowałem super ambitny plan. Zabrakło niewiele – ok. 10%. „Winę” ponoszą mniejsze przychody z działalności gospodarczej (a w zasadzie płatność 3 faktur przesunięta na I kwartał 2018 r.).

Wydatki. Okazały się nieco niższe niż planowałem. Byłoby znacznie lepiej, ale zakupy nieruchomości, finansowane częściowo z kredytu, podniosły średnią.

Oszczędności. Były całkiem spore (większe niż zaplanowane), ale w całości przeznaczone na inwestycje.

Inwestycje. Trzeci element „trójkąta zamożności” w tym roku zdecydowanie na plus. Kupiłem działkę i mieszkanie w górach. Działkę znacznie poniżej wartości. Szczerze mówiąc niespecjalnie planowałem takie ruchy, ale wzrost cen nieruchomości (inflacja) spowodował, że spontaniczna decyzja ma szansę stać się jedną z lepszych.

Blog. Liczba wpisów w 100% zgodna z planami (co drugi dzień roboczy).

Fortepian. Również wszystko udało się zrobić (nauczyć się grać jednego mazurka Chopina).

Lektura. Ponownie średnia to ponad 1 książka tygodniowo.

Sport.  Dojeżdżając ze wsi do pracy pobiłem rekord łącznych przebiegów rowerowych. Dodatkowo wprowadziłem „wyzwanie jednej pompki”, o którym pewnie jeszcze napiszę.

Remonty w domu na wsi. Wykonane z naddatkiem. Udało mi się dodatkowo pomalować dwa pokoje.

Nauka języka. Drugi rok z rzędu poniosłem porażkę. Może powinienem kupić płytę do samochodu?