Z kieszonkowym w mojej rodzinie sprawa jest prosta – dostaje je każdy, kto wkroczył w wiek szkolny. Wysokość dostosowana jest do płci, wieku czyli krótko mówiąc – do potrzeb. To pieniądze, z których nie trzeba się rozliczać.
Z tego względu najwyższe dostaje moja żona – 200 zł. Może też przeznaczyć na własne potrzeby dodatkowe dochody (nagrody w pracy, zlecenia) – razem średnio ok. 300 zł.
Następnie jestem ja – 100 zł.
Na końcu młodzi. W ich przypadku stosuję wzór, łączący w sobie najważniejsze dla mnie elementy: sprawne wstawanie (sw), wypełnianie obowiązków (o), stopnie w szkole (s), porządek w pokojach (p ) oraz współczynnik wieku (obecnie obaj 0,6). Dodatkowo stosuję dodatek (d) za przejęcie obowiązków rodziców np. odśnieżanie podjazdu, mycie tarasu, usuwanie mchu z kostki, porządki w ogrodzie (max. 20 zł). A więc wzór wygląda teraz tak:
Kieszonkowe = (sw+o+s+p) *liczba dni w miesiącu*0,6+d i przyjmuje wartości od 0 (co do tej pory się nie zdarzyło) do 92 zł na głowę (co uczciwie mówiąc też nie miało miejsca – głównym problemem jest jak to u nastolatków – porządek). Przekroczenie progu 16. lat będzie skutkowało podniesieniem możliwego kieszonkowego do 116 zł, a wejście w pełnoletność do 136 zł.
Średnio na kieszonkowe wydajemy więc: 200+100+120=420 zł (+300 zł średnio dyskrecjonalnych wydatków żony). Wśród znajomych, to raczej niewiele. Uprzedzając pytania, dlaczego milioner wydaje na własne potrzeby 100 zł i wydziela żonie 200 zł, a dzieciom po 60 zł? Otóż nie jest to tak. Żona jak wspomniałem ma dla siebie wszystkie dodatkowe środki, które zarabia poza gołą pensją. Ma to czynnik motywujący. Dorobi 6000 zł rocznie – dostanie 500 zł miesięcznie, a średnio otrzyma około 300 zł. Nie uważam, żeby 500 zł to było mało. Żona ma te pieniądze wyłącznie dla siebie, nie ma mowy o wymówkach z powodu 10. tej pary butów. Oczywiście znam kolegów, którzy wybrali inny system – nieograniczony dostęp do wspólnego konta. I wtedy albo sami mają wymówki z powodu nadmiernych wydatków albo drżą czy żona pójdzie do galerii i przepuści pół pensji na ciuchy. Dla mnie te 100 zł w zupełności wystarcza i nie wymaga to większego komentarza. Dzieci z 60 zł potrafią jeszcze coś za oszczędzić. Myślę, że klucz do sprawnego działania tkwi w następującej kwestii – to są pieniądze rzeczywiście na własne potrzeby. Nie kupujemy z nich potrzebnych ubrań, nie opłacamy wakacji, nie wydajemy na jedzenie (a nawet knajpki), nie realizujemy wielkich planów. U mnie rozdysponowanie wygląda zazwyczaj tak: 15 zł fryzjer, 30-50 zł książka, 35 -50 zł absolutne głupoty (np. gazety). Z tego względu często nie wydaję i tych 100 zł.
Czy chcecie spróbować systemu z kieszonkowym dla dorosłych?