Pomysły niemieckiej lewicy na porządek we własnym kraju.

Ostatnio przeczytałem dwie książki „Buddenbrooków” Tomasza Manna i „Wir Erben” Julii Friedrichs. Zbiegiem okoliczności obie traktują o tym samym – niemieckiej rodzinie i porządku dziedziczenia.

O ile przyszły noblista, dwudziestopięcioletni Mann pisze z ogromną wrażliwością, bazując na doświadczeniach własnej rodziny, o tyle Friedrichs, mimo że sporo starsza (o dekadę w dacie wydania książki) omawia rzeczywistość z pozycji niemieckiej lewicy. Pomijając różnicę gatunków, „Buddenbrooków” czyta się po prostu lepiej, ponieważ bohaterowie nie zostali narysowani w tak strasznej czarno-białej konwencji. Mann skłania nas do refleksji nad nieszczęśliwym życiem Tony i Hanno, oraz powodzeniem Jana i Jeana. Bracia Christian i Tom, mimo iż wybierają zupełnie inną drogę, kończą równie tragicznie. Czyli mamy piękny język, trudne dylematy i tytułowy upadek rodziny.

Wracam jednak do „Wir Erben”. Już sam tytuł „My, spadkobiercy” (książka nie doczekała się polskiego tłumaczenia) brzmi pretensjonalnie i każda opowieść taka jest – ma udowodnić tezę – spadki są niesprawiedliwe społecznie, a dodatkowo przynoszą nieszczęście samym spadkobiercom więc należy je opodatkować. Argumenty na tę tezę – no cóż logicznie słabe. Nie pomaga podparcie się Mannem czy Piketty’m, ponieważ autorce zwyczajnie brakuje zdolności myślenia przyczynowo-skutkowego. Brnie więc ślepą uliczkę schematu rodem z „Faktu” a w zasadzie „Bilda”.

Opowieść pierwsza.

Tylko dziedziczące i obdarowywane dzieci klasy zamożnej mogą sobie pozwolić na własne mieszkanie. Reszta będzie wynajmować. W tym miejscu człowiek myślący wieloaspektowo zapyta : Jaki jest związek pomiędzy cenami mieszkań w modnych dzielnicach Berlina (pada nazwa Kreuzbergu – odpowiednik warszawskiego „Zbawixa”), a darowizną od tatusia? Czy w ogóle da się wskazać powiązanie tych dwóch zjawisk – wzrostu cen nieruchomości i opodatkowaniem spadków? Przecież nie, one dzieją się niezależnie. Autorka w ogóle tego nie dostrzega.

Opowieść druga.

Alternatywka dostała od dziadka na 18-tkę, pół miliona Euro, ale żeby nie wyróżniać się wśród znajomych, nadal wynajmuję. I znowu, jaki z tego wniosek? No żaden. Pół miliona leży sobie w banku i od dwudziestu lat prawie nie pracuje. Czy właścicielka ma z tego jakiś zysk? Niewielki (nawet w sensie przenośni). Czy społeczeństwo korzysta? Też nie. Więc kto? Przecież banki. Friedrichs rozpływa się jednak nad szlachetnością gestu.

Obie historie łączy jedno – darczyńcy są typowymi przedstawicielami klasy średniej. Dobrze zarabiali, żyli oszczędni i teraz mogą wspomóc swoje dzieci/wnuki. Nie ma mowy o żadnych krezusach. Czy to ich wina, że Niemcy w 70% mieszkają „na wynajmie”? Oni tylko wykonywali swoje obowiązki, leczyli ludzi, byli inżynierami, bankierami, prawnikami, nauczycielami.

Opowieść trzecia.

Zapnijcie pasy, bo teraz zaczyna się ciekawie. Dochodzimy do grubych ryb. Dziedziców fortun. Pokazane jest krzywe zwierciadło procesów o majątek, gorszących wybryków, czarnych owiec itp. Wszyscy skłóceni, nieszczęśliwi i do tego irytująco (lewicę) bogaci. Czy ich spadkodawcy kasę ukradli albo robili interesy po znajomości i pod osłoną służb (jak nasz dr JK, tym razem nie mam na myśli „tego Prezesa”), wzbogacili się przez konszachty z NSDAP? Nie, podobnie jak Jean Buddenbrook ciężko pracowali, startując z poziomu klasy średniej czy drobnomieszczaństwa.

Teza – wszyscy bogacze to dranie (trzy żony, siedmioro dzieci, skaczących sobie z wnukami do oczu), a spadkobiercy albo lenie albo melepety bez jaj, albo ofiary albo przestępcy. Zarobią prawnicy, opiekunki (które przez łóżko awansują na pozycje ostatnich żon starca).

Opowieść czwarta.

Zawiera historię rodem z brukowca. Tu siostrzeniec zabija bogatą ciotkę, tam pasierb ojczyma i przyrodnią siostrę. Wszystko podlane analogią do Kaina i Abla. W domyśle, jeśli rodzice dranie, to dzieci nie lepsze. Naprawdę. Tej jednostronnej narracji nie da się czytać. Tu zero statystyk. Ilu spadkobierców popełnia taką zbrodnię? Czy klasa niższa nie morduje się dla spadku? Czy istnieje jakikolwiek (i jaki) związek pomiędzy przestępczością a poziomem dziedziczonego majątku?

Wniosek

Dochodzimy do finału. Pojawiają się Rockefellerowi i teza – spadki są złe. Trzeba je wysoko opodatkować (czy wtedy staną się lepsze?) podobnie jak darowizny. Niech rządzi merytokracja, każdy musi sam na siebie zarobić. Zero logiki. Skoro bohater pierwszej opowieści opowiada wyraźnie – wybrałem zawód muzyka, bo rodzice sypnęli kasą i nie musiałem się sprzedać i miałem „złotą siatkę ochronną”, to czy lepiej żeby zdolny muzyk komponował, czy ma siedzieć w banku, bo lepiej płacą?

Co społeczeństwo zyska, jeśli opodatkuje spadki? Tu nie ma odpowiedzi poza „będzie sprawiedliwiej”. My wiemy. Bo żyliśmy w komunie. Ludziom stopniowo przestanie się chcieć. A czy spadki są źródłem nierówności? Nie są. Nie trzeba być wyjątkowo przenikliwym – wystarczy przeczytać wspomnianych na początku „Buddenbrooków”. Dwa pokolenia pięły się w górę i korzystały z firmy. Jedno schodziło w dół. Ostatnie skończyło w biedzie.

13 komentarzy do “Pomysły niemieckiej lewicy na porządek we własnym kraju.”

  1. Jest to jeden z wielu elementow maszyny propagandowej uruchomionej przez globalistow a majacej przekonac ludzi do braku wlasnosci,w tym przypadku ze spadku.
    Jak kazda komunistyczna propaganda gruboskorna, nielogiczna i glupia.

  2. Buddenbrooków czytałem, Uns Erbens nie czytałem i chyba niczego nie straciłem. Kontekst jest oczywisty. Co do samego dziedziczenia odczucia mam ambiwalentne. Z jednej strony chcę pozostawić przyszłym pokoleniom po sobie( i chyba nie tylko ja) coś więcej, niż zadłużoną hipotekę, z drugiej, zdaję sobie sprawę, że taki system powoduje nierówności społeczne. Kompozytor z bogatej rodziny wcale nie musiał być zdolny, po prostu mógł wykorzystać fakt, że ci zdolniejsi musieli utrzymywać siebie i swoje rodziny bez ochronnej siatki utkanej przez zamożne rodziny. Z tym da się jakoś żyć, bywa jednak gorzej, kiedy mniej zdolny, a uprzywilejowany, cały wysiłek twórczy wkłada w walkę z tymi, którym los nie poskąpił talentu, ale poskąpił dobrobytu. Za lewicowymi obietnicami zawsze jednak kryje się przemoc i niesprawiedliwość. Dojrzałem na tyle, żeby wiedzieć, że świata na nowo nie urządzę i zawsze będą się w nim ścierać różne siły na które mam niewielki wpływ. Tak jest i w tym przypadku. Zadłużony świat i zadłużeni ludzie oddadzą wszystko w trudnych chwilach, polecam „Grona Gniewu” Steinbecka.

    1. Slawek-swiata moze calego nie urzadzisz,ale mozesz dorzucic swoj kamyczek buntu przeciw zlu.Z takich kamyczkow powstala lawina Solidarnosci (tak tak, wiem, Bolek itd,), i inne lawiny tez powstana bo musza.
      Ktos gdzies pomagal bezdomnemu.Kolega mowi:”swiata nie zbawisz”.Tamten: nie zbawie,ale temu jednemu moge pomoc.

      1. Ano właśnie. Trzeba postępować na miarę swoich możliwości. Wielu zdolnych kompozytorów, malarzy kształciło się, ponieważ ktoś im pomógł. Istniała instytucja mecenatu. Tutaj wcale nie trzeba zlikwidować spadków. Bo co się stanie, jeśli przejmie je państwo? Wszyscy zostaną ubodzy.

        1. Wtedy kasyno sie wzbogaci,a jak sie wzbogaci-rozda swoim funkcjonariuszom.
          Tak jak rozdalo prywatne majatki zabrane w 1944.

          1. Prywatne majątki zabrane w 1944r. i później, ówczesne państwo w jakiejś, niezbyt wielkiej i zależnej od zaboru, części rozdało (kiedyś napiszę wpis o reformie rolnej, to policzę ile dokładnie), ale resztę przeznaczyło na PGR-y. Przy czym rozdano chłopom, a nie funkcjonariuszom.
            Potem (zakłady przemysłowe, dekret Bieruta, zarząd przymusowy kamienicami, wywłaszczenia) również wszystko trafiło do wspólnego wora. Uwłaszczenie się władzy na majątku państwowym, to domena lat 90-tych.
            A państwo wzbogaci się na krótko. Nawet 5-10% podatku spadkowego, to nie będą wielkie sumy. Pozwolą na jedno – dodatkowe zadłużenie.

        2. Do 5.03: przyklad: tzw.nowy rzad przejal zaklady amunicyjne „pocisk”. W zakladach stanowiska i synekury dostali funkcjonariusze nowej tzw. wladzy.Robili tam co chcieli, kradli, brali lapowki, malo kto to sprawdzal (moj dziadek od strony mamy robil w takich firmach kontrole,a poniewaz pisal prawde w raportach, byl czesto wzywany do UB celem zmiany raportu pod roznymi grozbami,ale nie zmienial).
          I co- funkcjonariusze nie korzystali na zagrabionym majatku?
          Reforma rolna to tylko fragment nacjonalizacji.

          1. Korzystali, ale wcześniej napisałeś wprost „rozdał”. Więc nie rozdał, tylko sami kradli, no i nie całość, tylko ew. majątek obrotowy (w przypadku dworów, rozbierali po cegle). Przy czym kradli sukcesywnie i byli bezkarni. Z pozostałych (nie-funkcjonariuszy) też wielu kradło (mitem jest, że kradli tylko partyjni), aczkolwiek w przypadku złapania mieli grube problemy. W zakładach amunicyjnych to chyba już podpadało pod działalność antypaństwową i sabotaż.

        3. Do 6.36: tak, prywatny majatek trafial do panstwa czyli w praktyce pod zarzad zlozony z komunistow, alkoholikow, zdrajców (poza volksdeutschami bo oni u nas po wojnie mieli przeje..ne),ruskich oficerow GRU w Polsce, naszych oficerow GRU w Polsce nazwanym dla porzadku WSI czy tam inne MBP, egzekutywy PZPR itp. geniuszy. Co pozwalalo tym geniuszom zapieprzyc co im sie podobalo z panstwowej kasy.
          Tak, niepartyjni tez kradli, ale w razie wpadki mieli duzo gorzej bo nikt ich nie bronil (w sensie partia-wicie, rozumicie, eto nasz tawariszcz, jewo nie nada trogat:).

    2. Grona gniewu – przeczytane. Wtedy zadziałały dwa czynniki – siły przyrody uniemożliwiły upraw (Dust Bowl). Dołożyły się bezwzględność banków i brak zrozumienia mechanizmów zadłużania przez rolników oraz zerowa działalność państwa aby ten stan zmienić. Niestety, to co wydarzyło się w przeszłości, może szybko się powtórzyć. Nasze rolnictwo też jest często zakredytowane, a spadek cen płodów rolnych, import zboża, są siły w Sejmie, które głoszą absolutny darwinizm gospodarczy.
      Co do dziedziczenia – uczucia mam jednoznaczne. Idea, stara jak świat, że syn korzysta z owoców pracy ojca stanowi fundament prawa własności i napędza do pracy. Opodatkowanie spadków, choćby drobne („podatek od wdów i sierot”) wprowadza podwójne, potrójne opodatkowanie dochodów, zniechęca do pracy, do oszczędności, do zapobiegliwości. Powoduje konieczność wyprzedawania się, a w ogólnym rozrachunku nic nie zmieni. Nadal człowiek ubogi nic z tego nie zyska.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *