Czy warto inwestować w fundusze typu ETF?

Fundusze ETF czyli fundusze naśladujące ruch indeksów giełdowych reklamowane są jako Święty Graal dla tzw. typowego inwestora. Czy faktycznie warto w nie wejść?

Klasyczne fundusze inwestycyjne (zwane wcześniej powierniczym, ponieważ majątek funduszu oddzielony jest od majątku zarządzającego -powiernika) bazują na idei, która ma 100 lat – finansiści są mądrzejsi od „przeciętnego inwestora”, więc należy im płacić grube pieniądza za możliwość korzystania z ich wiedzy i doświadczenia. Ponadto, stosowane w instytucjach finansowych zabezpieczenia, pozwalają minimalizować straty i osiągać nieprzeciętne zyski.

Popularna literatura ekonomiczna (poradniki, takie jak „Czas wypłaty”) oraz blogerzy finansowi, ale i byli pracownicy, którzy porzucili Wall Street obalili wszystkie tego rodzaju tezy. Fundusze inwestycyjne w całej masie, nie są wcale ani bezpieczniejsze, ani zyskowniejsze niż … indeksy giełdowe, ale za to znacznie droższe w obsłudze. Opłata za zakup jednostek udziałowych w „klasycznym” akcyjnym TFI wynosi nawet 5% (de facto inwestujesz 95 % wpłaty). Do tego dochodzi roczna opłata za zarządzanie – max. 2% zgromadzonych środków, „success fee” – zazwyczaj 20% „nadprogramowych” zysków itp. Krótko mówiąc, płacisz gdy fundusz zyskuje, gdy stoi w miejscu i gdy traci. W efekcie zamiast zarabiać sporo – Twoje zyski okazują się śmieszne. Dlaczego? Ponieważ to nie Ty masz zyskiwać, ale zarządzający funduszem.

ETF działa inaczej. Ma minimalne opłaty za zarządzanie (łączny koszt 0,07% rocznie w przypadku ISHARES CORE S&P 500 ETF – w portfelu mojego PPK) i często zerowe opłaty wejściowe. Już to daje sporą przewagę na starcie. Do tego nie płaci za analizy i zarządzanie, bo po prostu odzwierciedla skład indeksów: X-TRACKERS MSCI EMU UCITS ETF – giełd europejskich, a ISHARES CORE S&P 500 ETF – amerykańskiego S&P500. Oczywiście waluta wystawienia (euro lub dolar) eksponuje nas na ryzyko giełdowe. Kupujemy też pośrednio wszystkie akcje wchodzące w skład indeksu, nawet te najgorsze. Ale za to nie musimy myśleć. I jeśli myśleć nie lubimy – zyskujemy. Gdybym zamiast kupować wybrane akcje polskie (co robię) w ostatnich latach inwestował np. w Beta ETF WIG20 TR w rok straciłbym 6%, w 2 lata „tylko” 1,5%. Na przestrzeni 3 lat zarobiłbym 1%. W tym czasie WIG20 wypadł nawet gorzej (-8%, -5% – 3%). A poszczególne akcje?

  • KGHM – 1 rok (- 24% ), 2 lata (- 29%), 3 lata (+74%),
  • PZU – 1 rok (+26%), 2 lata (+39%), 3 lata (+18%),
  • CD Projekt – 1 rok (-19%), 2 lata (-41%), 3 lata (-56%),
  • Asseco Business Solutions – 1 rok (0%), 2 lata (+12%), 3 lata (+29%).

Przy czym cały czas mówimy o jednorazowej inwestycji w dokładnej dacie na zamknięciu. Uśrednianie ceny nabycia (najpopularniejsza metoda – napiszę o niej), może dać zupełnie inne wyniki. I tu widzimy, że osiągnięte rezultaty spółek różnią się pomiędzy sobą i od samego WIG20 (ABS nie wchodzi w skład powyższego indeksu – jest za mała).

Czego to nas uczy? Jeśli chcemy mieć święty spokój i nie boimy się ryzyka – kupujmy ETF. Jeśli sądzimy, że dysponujemy dobrą strategią – inwestujmy w akcje samodzielnie. Kto nie może spać z myślą o spadkach – niech wybiera inne „spokojne” klasy aktywów (jak obligacje SP) i… nie płacze przy tym, że nie osiąga zysków pow. 6-7% średniorocznie.

Zawsze jednak trzymajmy się z daleka od klasycznych TFI, bo pięknie wydrenują nam kieszenie, nie stratami lecz za pomocą opłat.

20 komentarzy do “Czy warto inwestować w fundusze typu ETF?”

  1. https://nczas.com/2023/03/18/anioly-renowacji-i-inne-absurdy-mentzen-i-bosak-ostro-o-tzw-dyrektywie-wywlaszczeniowej-video/

    Jednym z tematów poruszonych w programie „Bosak & Mentzen” była przegłosowana przez Parlament Europejski dyrektywa mieszkaniowa, którą prezes Nowej Nadziei nazywa „dyrektywą wywłaszczeniową”. Jeden z liderów Konfederacji przypomniał, że cała sprawa zaczęła się od przyjęcia przez Unię Europejską w 2020 roku „Fit for 55”.

    „Nie dajcie się oszukać”
    – Właśnie z tego wielkiego planu redukcji emisji dwutlenku węgla w Europie bierze się ta walka z rolnictwem, walka z przemysłem, walka z transportem, która teraz przeszła na budownictwo, bo budownictwo według naszych eurokratów również powinno być zeroemisyjne – wskazał Mentzen.

    – Nie dajcie się oszukać – powiedział prezes Nowej Nadziei. Dodał, iż jest przekonany, że kiedy zapisy dyrektywy będą implementowane do polskich przepisów, „to PiS-owcy będą się tłumaczyć, że tak naprawdę, to oni tego nie chcą, ale ta zła Unia ich do tego zmusza”.

    – Prawda jest taka, że Mateusz Morawiecki miał prawo weta, nie musiał się zgodzić na ten cały plan „Fit for 55”, tylko się na to zgodził całkowicie dobrowolnie – zaznaczył Mentzen.

    „My za to zapłacimy”
    – Wszystkie nowe budynki będą musiały być zeroemisyjne, będą musiały zużywać bardzo mało energii i ta energia jeszcze ma pochodzić ze źródeł odnawialnych (…), co oznacza, że wszystkie nowe budynki będą po prostu droższe – wskazał Mentzen.

    – Jeżeli państwo wymusza na deweloperach, że muszą instalować fotowoltaikę, że muszą robić nowe miejsca parkingowe dostosowane do samochodów elektrycznych, jeżeli muszą zmieniać sposób ocieplania budynków, windę na jakąś zupełnie nową, która spełnia różnego rodzaju wymogi, to to wszystko zwiększa koszty budynków – wyliczał.

    – Te koszty są potem przerzucane na nabywców – zwrócił uwagę Mentzen i podkreślił, że skutkiem unijnej dyrektywy będzie „wzrost kosztów budowy mieszkań”. Jak dodał, „dyrektywa ma objąć już istniejące budynki”.

    – Do 2030 roku Polska ma wytypować 15 procent mieszkań, które mają najniższą… (klasę energetyczną – wtrącił Bosak), które są najmniej energooszczędne i te budynki mają być wyremontowane. I teraz pytanie, kto za to zapłaci? – pytał Mentzen.

    – My za to zapłacimy. Wy za to zapłacicie – wskazał Bosak.

    Mentzen podkreślił, że przewidziano kary administracyjne i sankcje karne za brak remontu. – Co się wydarzy, jeżeli np. takiego emeryta ze swojej emerytury, czy to 13., 14., czy nawet 25., dalej nie będzie stać na wymianę dachu…? – pytał Mentzen.

    – Co się stanie, jak młodego ojca rodziny nie będzie na to stać? – pytał Bosak.

    – Jak kogokolwiek nie będzie stać, to co? Ma kredyt wziąć na remont, którego nie potrzebuje? Ma sprzedać ten dom, mieszkanie? A może ma wziąć jakąś odwróconą hipotekę i pozbyć się problemu? – zastanawiał się Mentzen.

    – Przekonany jestem, że ta dyrektywa doprowadzi do tego, że ludzie będą tracić swoje nieruchomości, bo nie będzie ich stać na przeprowadzenie przymusowego remontu – powiedział.

    „Anioły renowacji”
    Bosak powołując się na Tomasza Narkuna, eksperta z branży deweloperskiej, nieruchomościowej, powiedział, że „nie tylko będą paszporty renowacji budynków, ale ta dyrektywa zobowiąże nas, żeby utworzyć «anioły renowacji»”.

    – „Anioły renowacji” i to nie tak, że będzie jeden „Anioł” na cały kraj, w każdej jednostce samorządu będą musiały być „Anioły renowacji” – mówił poseł Konfederacji.

    – Znamy to ze swojej historii, jak Armia Czerwona tutaj wchodziła to z komisarzami NKWD i oni pilnowali, żeby ta postępowa linia partii była realizowana, a Unia Europejska utworzy teraz „Aniołów renowacji”, którzy będą sprawdzać czy mamy paszporty, odpowiednie certyfikaty – wyjaśnił.

    Przypomniał, że w zeszłym roku została przegłosowana przez Sejm ustawa, która „powoduje, że od tego roku do wszystkich aktów notarialnych trzeba załączać certyfikaty efektywności energetycznej budynków”.

    – Rząd PiS-u stworzył procedurę, która zmusza to auto-denuncjacji wszystkich właścicieli nieruchomości, więc tych procedur nowych, w które jesteśmy wciągani jest bardzo dużo – wskazał.

    1. Nie wiem kiedy ludzie się opamiętają i przestaną głosować na tego pana, który takie pomysły chce wprowadzać w Polsce i podpisał Fit for 55? W dużym mieście ma to może jeszcze sens (lepsze mieszkanie, lepiej wynajmiemy), ale na wsi, w górach? Ludzi po prostu na to nie stać.
      Szczerze, straciłem nadzieję. Zamiast gospodarki, wojny za progiem, wprowadza się tematy zastępcze, w stylu „ataki na JPII”, marsze poparcia i… przynosi to efekt sondażowy. A dla kogoś, kto trochę zna historię, to czysty PRL, Białoruś, III Rzesza, koniec I RP w jednym. Inflacja nadal bije rekordy, cofamy się o 25 lat, a oni opowiadają, jaki dobry pan, bo broni wartości.
      Niestety, Polak lubi uczyć się na własnych błędach. W tej chwili budowlanka mieszkaniowa stoi, sprzedaż/produkcja samochodów (nowych i używanych) właśnie się załamuje, podobnie mebli, artykułów AGD itp. Nie trzeba być ekonomistą, żeby rozumieć, co to oznacza. Trzy branże kluczowe dla Polski. Jeśli dołożymy do tego zawirowania na rynkach bankowych (na razie w USA i Szwajcarii, ale ta choroba idzie szybciej niż COVID), mamy za pasem kryzys, przy którym 2007 r. wydaje się dziecinną igraszką. Za chwilę z PL wycofają się inwestorzy zagraniczni (w tym sztandarowi, tacy jak FIAT czy TOYOTA), bo ani rynku, ani biznesowej przewidywalności, za to dużo propagandy i bogoojczyźnianego śpiewu. Jednocześnie dług publiczny i koszty jego obsługi rosną drastycznie. A rząd chodzi sobie ze spluwą w kieszeniach, gada o JPII i planuje upaństwowić (tak!) kopalnię.
      Kolejna kadencja i staniemy się czymś pośrednim pomiędzy Białorusią sprzed 5 lat, a sanacyjną II RP lub sarmacką Złotą Wolnością 100 lat przed rozbiorami. Z przymusowym krzyżem na piersi, a browningiem w kieszeni, słabą gospodarką uzależnioną od monopoli (w tym państwowych) i masą biednych ludzi, których nie stać na normalne mieszkanie a nawet zwyczajnie głodnych. Sprawę załatwi kilka inflacyjnych lat i przyjdzie 30-procentowe bezrobocie.

      1. Bezrobocie to prawdziwe jest juz teraz mysle jakies 10% a bedzie wiecej bo musi byc w takich warunkach.

        Wycofywanie sie wielkich firm-glownie z Niemiec-akurat czesciowo moze byc na nasza korzysc bo helmuty dostana w dupe finansowo i beda slabi.

        Ale niestety chyba nikt nie panuje nad tym co sie wyprawia i to martwi najbardziej, bo idziemy w przepasc.

        1. Prawdziwe bezrobocie faktycznie jest wyższe niż oficjalne, ale nadal kaszka z mleczkiem w porównaniu do tego sprzed 20 lat. Wycofywanie się wielkich firm? Częściowo zgoda, jeśli chodzi o markety i inne podmioty, które nic nie tworzą. Jeśli chodzi o produkcję, tym bym się martwił. Taki MAN w Starachowicach, jeśli wyjdzie, położy całe miasto i kilka okolicznych (Ostrowiec Świętokrzyski, Skarżysko-Kamienna). Podobnie Toyota na Dolnym Śląsku, czy Volkswagen w Wielkopolsce. Redukcje o Fiata w Bielsku-Białej i Stellantisa (dawniej Opel) w Gliwicach stanowią zagrożenie dla Śląska. To już są nasze wszystkie regiony przemysłowe. Banków, firm doradczych i centrów usług mniej szkoda.
          No i kapitał. Bez niego nie ma kapitalizmu, tylko czysty socjalizm – władza ma ogromny wpływ na nasze życie, bo jest największym pracodawcą, kiedy przejmie banki, Orlen, Lotos, Azoty, Bogdankę. Jednocześnie państwo jest najgorszym właścicielem, zarządza marnie.
          A niestety chłopcy już dawno temu przestali panować nad tym co dzieje się w gospodarce. W przyjaznym otoczeniu makroekonomicznym ten obraz wydawał się trochę rozmyty, teraz kryzys wywlókł wszystkie śmieci na wierzch.

  2. Mialem na mysli ucieczke wielkich firm z Niemiec,ale oczywiscie mozemy dostac rykoszetem po jak piszesz montowniach itp. podwykonawcach.
    Nie mam pomyslu czym Polacy moga sie zajmowac jesli padnie motoryzacja, budowlanka (mieszkaniowka ,bo drogi,mosty, przemyslowke beda robic na zamowieniach panstwowych), przeciez wszyscy nagle sie nie stana informatykami?

    1. Prędzej chudy umrze niż gruby schudnie. Zanim firmy zaczną uciekać z Niemiec, opuszczą kraj nad Wisłą.
      I właśnie, czym będzie się zajmować to pokolenie robotników wykwalifikowanych? Mamy pewną powtórkę lat 90-00 z padającymi firmami, a zaraz za nimi całymi miejscowościami. Hutnik z Katowic, ani automatyk z Wałbrzycha nie pójdzie do pracy w fabryce konserw. A co mu zostanie? Trochę przemysłu zbrojeniowego? Jeśli ziści się czarny scenariusz (wcale nie musi) cofniemy się o 20 lat.

        1. Tak, wygląda na to, jakby kryzys miał być masowy. Ani Francja, ani Niemcy nie będą od niego wolne. Wielka Brytania też kiepsko znosi brexit.

          1. Tak. USA jest pewną szansą na emigrację. Ostatnio wyjechała rodzina znajomych tzn. wrócili po 10 latach. Motorem wyjazdu okazały się dorosłe dzieci.

    1. To jest jakiś chory pomysł. Równie głupiej wypowiedzi (zdementowanej potem) można się spodziewać tylko po naszych „dyplomatach”. Polska nie ma żadnego interesu ani sensu w przystąpieniu do wojny inaczej niż przez rosyjski atak na nią samą lub któregoś sojuszników z NATO.
      Opowiadanie takich banialuk świadczy o wyjątkowej głupocie, człowieka, który mówiąc językiem Piłsudskiego powinien „kury szczać prowadzać, a nie politykę robić”.

      1. Cytat o kurach bardzo trafny, ale najgorsze to, ze tam raczej idiotow nie zatrudniaja Moze byc cos na rzeczy i chlapnal.

        Miejmy nadzieje, ze nic sie z tego nie urodzi.

        1. Obawiam się, że niestety zatrudniają. Dyplomata musi trzymać jęzor na wodzy. Kto tego nie potrafi, nie nadaje się do ambasady.

          1. Pewnie nie zwolnią. On powiedział wyraźnie „nous serons obligés de rentrer dans le conflit”. Czyli wg mojej znajomości francuskiego dosłownie „będziemy zobowiązani wejść w konflikt” lub w wolnym tłumaczeniu „zostaniemy zmuszeni przystąpić do wojny”. A powinien użyć słów „nous serons attaqués” – zostaniemy zaatakowani.
            Oczywiście, mając pełną świadomość nieznajomości języka, propagandziści już mówią o wyrwaniu z kontekstu itp. Wciskanie ciemnoty jak z inflacją.

  3. Musza teraz zatrzec zle wrazenie. A powiedzial pewnie szczerze.Bez zastanowienia, co w dyplomacji jest karygodne.

    1. Pojawiła się też opcja, że akurat miał wsadzić kij w mrowisko, lecz to tylko domysły.

Skomentuj Jan Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *