W lokalnej prasie przeczytałem artykuł o podwyżkach czynszów w lokalach komunalnych. Przeprowadzono wywiad z rzecznikiem miejskiej spółki mieszkaniowej. Podał on dane, które pokazują, jak daleko nam do wzorów skandynawskich oraz, że w Polsce, tanie gminne mieszkanie nie prawem, nie towarem, ale marzeniem. .
Zgadnijcie ile lokali komunalnych posiada miasto? Tyle, że wystarczy dla co 150 stałego mieszkańca, a jeśli doliczymy studentów i Ukraińców to nawet dla co 200. I już ta liczba pozostaje wskaźnikiem braku polityki mieszkaniowej, bo jeszcze 30 lat temu, miasto zarządzało 3-4 razy większą masą. Teraz wyprzedziły je 4 największe spółdzielnie mieszkaniowe. Miejskie lokale zajmuje łącznie ok. 6000 osób.
Do tego, co 3 lokal zajmowany jest bez tytułu prawnego – czyli przez kogoś, komu wypowiedziano umowę, z powodu zaległości czynszowych. Do tego dochodzi 20-30 „dzikich zajęć” rocznie. Mniej-więcej regularnie płaci rozsądny czynsz niespełna 60% mieszkańców.
Ale nie to jest najstraszniejsze. Jako „dobry” określono stan 2% lokali, za to jako „zły – wymagający pilnego remontu” 80%. 1/3 mieszkań ma 90 i więcej lat. Na remont przeznacza się rocznie 70 zł/m2, podczas gdy średni roczny czynsz wynosi …75 zł/m2. Czyli to nie może się udać. Ogólnie czynsze pokrywają 2/3 potrzeb, a w zasadzie pokryłyby, gdyby ściągano je w całości (ściągalność 80%).
No właśnie, z uwagi na strukturę wiekową miejskich nieruchomości, da się mieszkać tanio. Stawka podstawowa (bazowa) to ok. 7 zł/m2 (po ostatnich podwyżkach), socjalna niecałe 2 zł/m2, rynkowa będzie 4-5 razy wyższa (i 20 razy wyższa niż socjalna) . Dlatego w kolejce do „komunałki” stoi 7 razy więcej ludzi niż jest wolnych lokali. Dlatego niecierpliwi zajmują pustostany, bo lepiej płacić 350 zł odszkodowania za 2 pokoje (do tego dochodzą opłaty za media i ogrzewanie) i liczyć się z eksmisją niż szukać „okazji” w cenie 2000 zł na wolnym rynku. Szczerze, gdybym nie miał własnego M, a rodzinę na karku, pewnie sam bym tak zrobił.
I właśnie tak, w dużym mieście, wygląda praktyczna realizacja art. 75 Konstytucji RP – „Władze publiczne prowadzą politykę sprzyjającą zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych obywateli, w szczególności przeciwdziałają bezdomności, wspierają rozwój budownictwa socjalnego oraz popierają działania obywateli zmierzające do uzyskania własnego mieszkania.” Jeśli chcesz mieć mieszkanie, zajmuj pustostan, bo w kolejce czeka się 7 lat, a miasto buduje… 30 mieszkań rocznie. Tu akurat, podobnie jak z węglem, mamy gorzej niż w PRL-u.
Tak wlasnie jest.
W takiej np.Danii-kraj komunistyczny-maly segment w szeregowcu kosztowal (czynsz i media) okolo 10dkk (5kzl).To okolo 1/2 sredniej pensji.Sporo,ale kazdy moze wynajac i nie brakuje lokali.
…10k dk koron 🙂 = 5kzl (kiedys,teraz nie wiem,ale pewnie podobnie)
Do 20:36 i 20:37. W przypadku najmu czynsz słusznie odnosisz do średniej pensji. I teraz skoro 1/2 średniej pensji, czyli w porównaniu z Polską – niewiele (jeszcze sporo zależy od lokalizacji, ale przynajmniej u nas, szeregowce są domeną większych miast), bo u nas średnia 4k netto (6k brutto), a czynsz pewnie z 4-5k, przy nieco lepszym standardzie.
Wlasnie.A za 2k wynajmiesz najwyzej kawalerke z mediami i to nie na pewno.
…za PRL miasto wykorzystujac do swoich celow mieszkania w prywatnych kamienicach (dokwaterowania za grosze) pomagalo zakwaterowac sie wiekszej liczbie ludzi,ale czy tak ma to wygladac?Mieszkac na czyjs koszt?
Do 20:40. To nie jest takie proste. Organy miejskie i państwowe powinny realizować prawo. Skoro w referendum przyjęto Konstytucję, która taki obowiązek nakłada, rzeczą państwa jest zapewnić instrumenty, a miasta – realizować. Tymczasem u nas – powstał przepis Konstytucji sobie, a życie sobie.
Lokale komunalne traktowane są jak tanie mieszkania. Większość – tragiczne warunki dla meneli. Te lepsze – zajęte przez krewnych i znajomych królika. Stąd 80% nadających się do remontu.
Nie chodzi tu o dokwaterowywanie w prywatnych stuletnich kamienicach (które mogły być atrakcyjne w 50 lat temu), lecz budowę nowych lokali. Jednocześnie jakieś rozsądne gospodarowanie. Większość prywatnych wynajmujących nie ciska się pomiędzy prominentami a menelstwem, tylko szuka złotego środka grupy klientów: ludzi posiadających pracę i przeciętne zarobki, bo raz że to najszerszy target, dwa wypłacalni. Skoro Kowalski z Malinowskim mogą, to może i gmina, ale trzeba jej dać pieniądze i zachęty. Inaczej potencjał zdolnych obywateli rozmieni się na fuchy, fuszki, żeby dorobić, albo wyjadą z miasta, w miejsce gdzie takie cywilizowane warunki istnieją (np. do Danii). Skandynawia plus Wiedeń stanowią właśnie książkowe przykłady, że komunalne nie znaczy komunistyczne (w znaczeniu PRL-u – wspólne to można niszczyć) i da się. Do tego trzeba jednak zmiany mentalności i zaprzestania państwowego popierania menelstwa (dinozaury – małe rączki do pracy, duża morda do darcia się) kosztem klasy średniej. Czy tego dożyjemy?
Nie dozyjemy bo u nas jest i zawsze bedzie cwaniactwo jak napisales (znajomi krolika dostaja lepsze) i tumiwisizm.
Może jednak nam się uda. Bo inaczej większość młodych wyjedzie, szukać szczęścia gdzie indziej.
I tego sie trzymajmy 🙂
6 mieszkanie i wiecej-placisz przy zakupie nie 2 a 6% PCC: https://biznes.interia.pl/nieruchomosci/news-rzad-chce-wprowadzic-ograniczenia-dla-posiadaczy-kilku-miesz,nId,6542199
Poczekajmy chwile a bedzie nie 6 a 20,i nie od 6 a od 2.
No tak niestety działają podatki. A potem się zwiększy do 3% od wszystkich. I zdziwienie, że młodego nie stać na mieszkanie.
Nierzad wykreca kota ogonem.Mowia,ze przez to ma byc wiecej i tanszych mieszkan, bo niby fundusze nie beda wykupywac.A przeciez fumdusze jako firmy nie placa PCC a kupuja na fvat-chyba,ze o czyms nie wiem?
Dobrze myślisz – albo PCC, albo VAT, zwłaszcza, że sprzedawcą też jest VAT-owiec. W przypadku samochodów tak to działa, tak jest i tutaj.
Czyli, faktycznie kręcą lub też wprowadzą podwójne opodatkowanie (i VAT, i PCC).