Czy piecyk na naftę zamiast gazu lub prądu ma sens?

No to się zaczyna. Nasz mądre głowy wymyśliły dopłaty do 2000 KWh energii elektrycznej. I koniec. Co to oznacza dla ludzi ogrzewających prądem domy i mieszkania nie trzeba mówić. Energia do zapewnienia ciepła w dwupokojowym mieszkaniu w kamienicy to 5000 KWh (o ile ściany ocieplono). Podobnie w domu z pompą ciepła (tutaj da się mieć instalację FV). Ponieważ w grupie z ogrzewaniem elektrycznym jest także mój syn student oraz moje mieszkanie w górach, zaczynam szukać i liczyć. I co mi wyszło?

5000 KWh (faktycznie w porywach od 4200 do 6000 KWh) mieszkania syna to wg nowego cennika (planowanego na 2023 r.) ok. 10.000 zł rachunku za prąd – nie do przyjęcia. Rozważyłem następujące opcje – piec gazowy, kozę/kominek na drewno/torf/węgiel brunatny, piecyk naftowy. Od razu wyeliminowałem piecyk LPG (śmierdzi, podnosi wilgotność, dużo spalin).

Jestem już po spotkaniu z kolegą, który montuje kotły gazowe. Obiecał, że wykonując całą instalację + piec dwufunkcyjny zmieści się w 10.000 zł (mieszkanie mojego syna). Całkiem nieźle, gdyby nie to, że gaz ma podrożeć do ok. 61 gr/KWh. Ale tym sposobem z 10.000 zł zrobi się 3050 zł.  Stopa zwrotu niecałe 2 lata. Podniesie się też prawdopodobnie wartość mieszkania. Grzanie gazem ma też inne zalety, nie ma brudu, magazynu, dźwigania, rozpalania. 100% bezobsługowo.

Druga opcja – wszelkiego rodzaju piecyki na drewno/kominki. Tu opcje mam dwie. Pierwsza to kupić takie ustrojstwo tanio (np. żeliwny o mocy 5 KWh za 1500 zł), podłączyć do istniejącego komina lub założyć komin dwuścienny. Biorąc pod uwagę sprawność (75%), kaloryczność drewna (3000 KWh z m3), oraz to, że mam go praktycznie za darmo na parę lat, powinno wyjść taniej.  Nie jest jednak tak różowo. Te 5000 KWh, przy założonej sprawności, to 6700 KWh z drewna, czyli 3,25 m3. Te 3,25 m3 waży ok. 6,5 tony EDIT: 1,6 tony. Taką ilość trzeba będzie wnieść na 4 piętro przez sezon grzewczy (w praktyce 2 najzimniejsze miesiące pochłoną połowę opału, co daje 1,6 t/miesiąc i 50 kg dziennie EDIT: 400 kg na miesiąc i 13 kg dziennie . Dla trzech studentów to może nie problem, ale nie wszystkim polecam taką opcję. Drugi problem, wynoszenie popiołu. Drewno ma ok. 1 % popiołu (widziałem wartości 3 razy mniejsze i trzy razy większe), wynosimy zatem 15  4 kg miesięcznie.  Gdybym chciał kupić taką ilość drewna (3,25 m3)  po cenie rynkowej (650 zł/m3), zapłacę ok. 2100 zł. To o 1/3 mniej niż za gaz. Jak już jednak powiedziałem i inwestycja początkowa mniejsza, i drewno będę miał za darmo.

Kominek będzie droższy (5000-6000 zł bez obudowy), ale sprawniejszy i można go podłączyć do grzejników (co zrównuje pomysł z gazem w zakresie początkowej inwestycji, a nawet go przewyższa). Zyskuję stabilną temperaturę (nie trzeba otwierać drzwi do wszystkich pomieszczeń.

Wreszcie piecyk na naftę. Kosztuje 1200-2500 zł. Nie śmierdzi, nie wymaga komina (to ważne), tylko w miarę sprawnej wentylacji (tę akurat mamy). Da się sterować (modulować). Aby wytworzyć 1 KWh energii cieplnej potrzebuje ok. 0,11 l nafty oczyszczonej (a więc nie ropy ze stacji benzynowej), bo przy 3 KWh mocy nominalnej potrzebuje 0,32 l/h. Tańsze wersje (nieelektroniczne) wymagają 0,16 l/KWh.  Jeśli przeliczymy to na 5000 KWh, to mamy ok. 550 litrów nafty.  Cena litra to obecnie 17 zł/litr. No i cały interes diabli biorą. Bo cena zbliża się do ceny…. prądu (9350 zł).  Pewną modyfikacją może być piecyk na olej opałowy. Wymaga jednak wylotu spalin (takie domowe Webasto). Spalanie ma na poziomie 0,13 l/KWh, przy czym 7 zł/litr daje nam ok. 0,91 zł/KWh czyli znacznie drożej niż drewno czy gaz. Nieopłacalne.

Co wybiorę? Rozważam dwie wersje: elektryka jako dodatek, a głównie piecyk na drewno oraz grzejniki gazowe plus wpięty do systemu kominek z płaszczem wodnym. Za drewnem przemawia dostęp do taniego opału (a nawet kupowany będzie tańszy niż gaz). Nie przebije go nawet pompa ciepła (0,4 zł/KWh energii cieplnej przy cenie 1,2 zł/KWh)

119 komentarzy do “Czy piecyk na naftę zamiast gazu lub prądu ma sens?”

  1. Oczywiscie potwierdzam piecyk na drewno. W razie W napalisz byle czym.A drewno znajdziesz prawie wszedzie, nawet jesliby student nie mial na zakup.I przypuszczam, ze kiedy student mialby taka mozliwosc, zeby palic znalezionymi galeziami czy drewnem z wycinki w parkach , to wolalby tak, niz placic za drewno,a zaoszczedzony pieniadz spozytkowalby zapewne rozrywkowo,co majac na uwadze wlozony wysilek jak najbardziej mu sie nalezy 😉
    Wnoszenie drewna-50 kg dziennie to nic nawet dla starszego pana, i nawet na ktores pietro, a co dopiero dla mlodego.
    Wynoszenie popiolu – u mnie wynosi sie jakies 0,5kg dziennie razem ze smieciami.

  2. Fajne mieszkanie, jeśli można zamontować kominek. Zastanowiłbym się nad kozą na pellet. Dwa woreczki dziennie to relaks dla studentów. Czysto i schludnie. Kózka też ma płaszcz wodny.

    1. Chyba młody wybrałby rozwiązanie Jana z powodów przez niego podanych. Pellet kosztuje ok.2-3 tys. zł za tonę, a drewno można zorganizować znacznie taniej. Gdy w grę wchodzi „budżet rozrywkowy” warto się trochę pomęczyć (więcej popiołu, rąbanie, składowanie itp.). Tam jest odpowiednik 5 piętra w bloku (wysoki parter, a każda kondygnacja po 3m + strop Kleina). Stąd 50kg może być pewnym problemem, ale faktycznie nie dla 3 młodych.
      Sąsiadka, mieszkająca piętro niżej, zrezygnowała z kominka, właśnie z powodu trudności wnoszenia.
      Przy okazji, w środę montują mi kozę w domu na piętrze sypialnym (największy pokój stanie się, w razie potrzeby, awaryjnym salonem). Zobaczymy jak wyjdzie robota i palenie.

      1. Stawiam,ze koza spali jakies 30-40 kg drewna na dzien.
        Moze nawet troche wiecej.
        Byc moze zona troche ponarzeka na ewentualny nikly zapach spalonego drewna, ale moze tez byc zadowolona (moja jest) i lubic ten zapach-kwestia upodoban 🙂

        Szacunek za znajomosc stropu Kleina-to juz wlasciwie zabytek i dlatego nieznany. Podobnie jak np. strop z plyt WPS (mlodszy zabytek ale tez zabytek). Domyslam sie,ze Twoj Tata troche Ci przekazal, tak jak moj tata mi np.o wierceniach do ropy i gazu 😉

        1. No tak, wiedza od Taty. Strop Kleina był chyba masowo stosowany przed II WŚ. Bo kamienice sprzed I WŚ mają jeszcze stropy drewniane.
          Strop WPS to zabytek? Mam jeszcze kilkanaście płyt na wsi, bo z nich robiono strop w domu na początku lat 90-tych.
          Co do kozy. Przypuszczam, że chłopaki nie będą w niej palić ciągle. Podniosą temperaturę po wstaniu i potem wieczorem, gdy wrócą z zajęć. Grzeją też oszczędnie.

          1. Tak, drewniane sprzed IWS. WPS-y -ja wiem-weszly cyba w latach 70-tych,ale nadal sie je stosuje np. wlasnie wymieniajac drewniany strop na WPS.Rzadko dzisiaj,ale zdarza sie.Malo kto teraz wie co to jest 🙂

            Prad z agregatu (Fogo 1,8kw) wychodzi okolo 2,4 zl/kwh.Spalanie 0,67 l/godzine pracy z obciazeniem 75%.Czyli uzywac tylko calkiem awaryjnie-i zreszta tak to zostalo pomyslane.

          2. Ja kupiłem swój agregat taniej, bo na działce bezprądowej musiałem wyburzyć kawałek betonowego murku. A teraz, jak znalazł.

          3. Na pewno, przeciez wychodza na uczelnie a tam trzeba dokladac.Duzo nie spala 🙂

          4. Do 7.08: tez mi bylo szkoda kasy, ale musze brac pod uwage ryzyko uszkodzenia kompa , agd.Do samych elektronarzedzi wystarcza zwykly agregat nie inwerterowy duzo tanszy.

          5. Sam myślałem nad inwerterowym, ale nie był potrzebny, więc zrezygnowałem.

          6. Okazuje się, że do zwykłego agregatu można dokupić stabilizator napięcia. Kosztuje ok. 250 zł.

          7. Czy ja wiem, chyba nie naciąć. Masz 2 w 1 to zawsze wygodniejsze. Ale ja sobie dokupię.

  3. Coś mi się nie zgadzało w Twoich obliczeniach. 50 kg drewna na dzień palenia w mieszkaniu? Tyle to zużywa się na cały dom. Niby wszystko okey, ale na koniec pomyliłeś przecinki. 3 metry drewna nie mogą ważyć sześć ton, bo takie drewno zatonęłoby w wodzie. Potrzebne jest około 1, 5 tony na sezon, co daje koszyk drewna na dzień. Powinieneś uspokoić chłopaków 😉

    1. Dzięki, już poprawiłem. To nawet nie była kwestia przecinka. Przyjąłem, że 1 m3 drewna to 2 tony, a nie tona (jak faktycznie jest) to 2 m3 drewna. Stąd 3,25 m3 wyszło na 6,5 tony, a powinno na 1,6 tony.
      Faktycznie, teraz wnoszenie wygląda inaczej.

      1. Nawet gdyby mieli wnosic 50 kg na dzien to nie wyglada zle. Bierze mlody po 12kg do kazdej reki i zasuwa dwa razy.Zaden problem.Niedawno sam znosilem (co prawda nie wynosilem do gory) pralke automat, waga 50 kg.Zsunalem po prostu po kantach stopni kontrolujac,zeby nie zjechala sama, z 4 pietra.Gdybym mial wynosic ciezar do gory, podzielilbym na mniejsze i wyniosl. Mam 56 lat 🙂

        1. Ale cena ogrzewania pelletem mieszkania cztery razy wyższa niż powinna. 6,5 tony? To byłoby kilkanaście tysięcy – drożej niż ogrzewanie samym prądem. A tak rachunek staje się znośny. Co do drewna na wsi OK, w tym roku też tak palę (pierwszy raz w życiu) i można się przyzwyczaić, o ile jest ktoś codziennie w domu. Wożenie kupionego drewna do miasta przy tak niskim zapotrzebowaniu, jakoś mnie nie przekonuje. Szkoda czasu i samochodu. Samo kupno piły łańcuchowej zniweluje zysk. Studenci zamiast się uczyć, będą codziennie czyścić kominek i co rok malować ściany.

          1. Na olx sporo ogloszen typu „oddam drewno” i to glownie z miast, bo w miastach zakaz palenia drewnem i nie ma co z tym zrobic.

          2. Jak 1.6 tony drewna, to pelletu też proporcjonalnie mniej. Pellet teraz drogi. Cena w granicach 3000 zł/tonę – norma. Drewno zdecydowanie tańsze. Bo spokojnie 1200 zł/tonę z dowozem i w mieście.
            Gdy własnoręczne pozyskanie to nawet mniej.
            Sławku, patrzysz własnymi oczami, zapomniałeś jak byłeś studentem. 10.000 zł (może optymistycznie 6000 zł) to 500 zł miesięcznie. Wiesz ile to piwa? Drewno dostaną od tatusia za darmo, w stanie położonym (jednak bardziej ufam swoim umiejętnościom drwala) i piłę do ręki, aby pocięli. Potem muszą to porąbać, wrzucić na pick-upa (już do mnie jedzie), i sukcesywnie wnieść na górę. Tyle. Tato odżałuje nawet paliwo do piły i auta. Dla nich koszt 0.
            Pomalowanie mieszkania już ćwiczyli, może 400 zł raz na rok, gdy trzeba faktycznie malować corocznie. A czyszczenie kominka na wsi zajmuje mi równe 5 minut, z wyrzuceniem popiołu pod uprawy.

        2. 50 kg to dwa worki zaprawy. Sam też wnosiłem do tego mieszkania w czasie remontu. Ale nie codziennie.

          1. Tak jest.
            A czas czyszczenia kominka potwierdzam 🙂 , tyle samo tez nam to zajmuje (glownie zona, czasem ja, do mnie nalezy zalatwic opal, porabac i wniesc do domu, zona ma „etat palacza” 🙂 ).

          2. U mnie po zakupie kozy, zapytał czy będzie musiał palić. Ja teraz dorzucam 1 szczapę (1,5 kg) na półtorej godziny. Bez przesady, to nie taka robota. Koza ciepło trzyma i oddaje jeszcze wiele godzin po wygaśnięciu, więc dla studenta idealna.

  4. O ile wiem , zakaz jest jedynie w Krakowie. A to darmowe to jest drewno rozbiórkowe – śmieci z masą gwoździ, w dodatku iglaste.

    1. W Poznaniu i Wawie chyba tez, nie jestem pewien.
      Gwozdzie-zaden problem.Po wypaleniu do smieci albo skup zlomu.
      O ile rzecz jasna ktos chce sie tak bawic.
      Dla takich, ktorzy nie chca, sa Castoramy i prywatne sklady gdzie byle drewno po 500/mp, a lepsze po 1000. Plus uzaleznienie od dostawcy zewnetrznego a nie wlasna inwencja.
      Zawsze jest cos za cos.

  5. …jeden kolega robi ludziom wycinki i z tego pozyskuje drzewno, suszy i na zime ma jak znalazl.Oczywiscie za te wycinki mu placa.Znam tez takiego, ktory robi wycinki zawodowo i tez sprzedaje uzyskane drewno. 2 lata temu sprzedawal lisciaste mieszane z dowozem i ulozeniem za 200/mp, teraz nie wiem,ale na pewno drozej.

  6. W Poznaniu zakaz będzie dopiero za 15 lat. Zakazy palenia w kominkach interwencyjnie pojawiają się przy dużym zapyleniu. Metr przestrzenny za tysiąc złotych to nie jest tanio, bo kubik wtedy wychodzi prawie po 2 tys i nie masz pewności czy jest sezonowany. Do tego dowóz i składowanie. Pellet kupisz sobie w worku w markecie czy stacji paliw i przywieziesz w bagażniku. Temperaturę wyregulujesz z fotela, pilotem.

    1. Metr przestrzenny od kubika rozni sie kilka procent na minus -kiedys szczegolowo liczylismy to z Oszczednym.
      Drewno nie jest tanie i nie bedzie, bo ceny rosna.Drewna w lesie, paliwa, robocizny, narzedzi.
      Kazdy robi jak mu odpowiada.
      Ja wole sam sobie zalatwic drewno za free, chociaz kosztuje mnie to troche roboty.
      Jesli Ty wolisz miec spokoj i zalatwiac ogrzewanie z fotela pilotem w zamian za wieksze koszty -Twoj wybor.

      1. Wpływ na cenę drewna ma jeszcze popyt, a ten rośnie. Drzewa są cięte na potęgę, dużo idzie na eksport. Polskie firmy skarżyły się, że nie mogą kupić (branża meblarska, opałowcy, producenci drewna budowlanego).
        Liczyłem kiedyś w artykule o zbieraniu chrustu. Samodzielne pozyskanie to najtańsza metoda w mieście i okolicach. Aczkolwiek, z uwagi na wygodę, do tej pory używałem gazu, bo bezobsługowy. Koza pojawi się za chwilę, jako reakcja na wojnę. Zobaczymy, jak wyjdzie mi użytkowanie, na ile starczy samozaparcia, żeby palić, a na ile okaże się miłym dla oka źródłem rozrywki, zapalanym w niedzielne popołudnie.

        1. Popyt bardzo rosnie, byc moze rowniez wlasnie z powodu taniosci i powszechnosci stosowania do ogrzewania w naszych warunkach.

      2. Metr przestrzenny to nazwa drewna poukładanego (mpu) ale też tzw. nasypowego (mpn). Aby mieć 1m3 (lub około pół tony suchego drewna) w tej postaci potrzeba ok. 1,4 mpu lub 2,1 mpn. Z pewnością nie jest to kilka procent różnicy.

        1. Z mp odpadaja przestrzenie wypelnione powietrzem, ktore sa pomiedzy klodami drewna o przekroju zblizonym do kola, czasem eliptyczne.
          Pole kola: pi x r2
          Kloda srednicy 20 cm:
          3,14 x 0,1 x 0,1 = 0,0314 m2
          Pole kwadratu o boku 20 cm:
          0,2m x 0,2m = 0,04 m2
          Roznica:
          0,04 – 0,0314 = 0,0086 m2
          0,0086 m2 = 21,5% z 0,04 m2.
          Nie kilka procent, ale tez nie sto.

          Jezeli kloda bedzie eliptyczna w przekroju to ta roznica bedzie jeszcze mniejsza.
          Jezeli klody beda polupane w cwiartki to ta roznica bedzie jeszcze mniejsza.

          1. W tartaku tak układają , żeby współczynnik był jak najmniej korzystny dla klienta. Metr przestrzenny nasypowy, to nie jest ułożone drewno, lecz bezładnie rozsypane. Trzeba uważnie słuchać o jaki metr chodzi. Młodzieniaszkiem też nie jestem, choć jak mówią handlarze aut liczy się nie wiek, a przebieg.

          2. Ja się spotkałem z przelicznikiem 1,5 mp = 1 m3. Czasami 1,33. Ale faktycznie lasy mają swoje normy. Oczywiście dużo zależy od układającego (jak ściśle), gatunku drewna (udział i grubość kory). Na tym (poza wilgotnością) przycina nieuczciwy sprzedawca.

      3. Panie Janie, sam palę teraz drewnem, które osobiście ściąłem ze swojego lasu, bo szkoda mi było patrzeć , jak uschnięte drzewa się marnują. To drewno pociąłem, porąbałem i kilka lat suszyłem pod wiatą – a teraz nim palę w swoim domu. Gdybym miał do ogrzania mieszkanie w mieście, nie miałbym ani lasu, ani wiaty, ani przyczepy , ani piły, ani czasu -wybrałbym pellet z powodów wymienionych wyżej i innych, niewymienionych.

        1. Slawek – do 11.16:
          Napisalem o metrze przestrzennym stosowanym jako norma i miara objetosci drewna w lasach panstwowych. Kupujac drewno w lesie jest sterta o szerokosci 1 metr, wysokosci 1 metr i dlugosci ilus metrow. Na stercie klody ulozone sa rowno i pociete na dlugosc 1 metr.Nie nasypane. To jest norma/miara powszechnie stosowana panstwowa. A co sobie wlasciciel tartaku prywatnie stosuje trudno uznac za norme.

          Czytam i slucham uwaznie.

          1. Wiem, ze uważnie 🙂 miałem jednak na myśli właściciela składu, który często podaje bardzo atrakcyjną cenę metra nasypowego, zamiast układanego w stosy. Gdy kupujesz z lasu nie ma to znaczenia, bo musisz sobie sam porąbać i ułożyć. Tymczasem u mnie w gminie tam-tamy wybijają wieści o ekogroszku. Choć mam jeszcze parę ton zeszłorocznego czekałem na większe mrozy, może jednak zmienię opał już w tym tygodniu. Macie jakieś wieści z innych zakątków Polski? Nadaje się to do palenia? Małopolskie i Podkarpackie mają chyba z PGG, nie wiem jak Kielce, bo wojewoda publicznie martwi się o jakość. Mokry to o tej porze roku będzie na pewno. Zastanawiam się jaka cena będzie wiosną – czy deko poniżej, czy deko powyżej 2 kPLN, 3 tys. raczej się nie utrzymają.

          2. Umieściłem w odpowiedzi Janowi wpis dotyczący Orlenu i paliw. Generalnie ceny wielu rzeczy, choć potencjalnie rynkowe, oderwały się od kosztów (rośnie marża). I to jest też przyczyna inflacji. Stąd prognozowanie się ile będzie kosztował węgiel za rok i czy stanieje uważam za niemożliwe. Będzie kosztował, tyle ile spółki postanowią, że ma kosztować. Nie liczyłbym na obniżki. Raczej na stały wzrost (może już nie tak skokowy). Alternatyw bardzo nie ma, zwłaszcza na duże mrozy. Jeśli wstrzyma się przemysł meblarski i budowlany (a oba ostro hamują) i odpadów na pellet czy brykiet będzie mniej.

          3. Slawek do 17.51: w lesie bierzesz drewno z wczesniej ulozonych przez pracownikow lesnych stosow, ukladanych tak jak wczesniej napisalem.

            Nie uzywam wogole wegla w zadnej postaci, nie wiem czy ekogroszek ,o ktory pytasz, sie nadaje. Kilka lat temu w innym domu paliłem weglem orzech sredni z kopalni Piast i byl OK – 27J.Na sezon na dom 245m2 wystarczalo 6-7 ton.Bez drewna, sam wegiel.

    2. Faktycznie drewno za 1000 zł/mp raczej nie ma sensu. Wtedy woziłbym przy okazji, po kubiku z gór, bo tam taniej na pace pickupa (i nie musiałbym sztucznie dociążąć tylnej osi). Ale na parę lat będę mam swoje.
      Może zresztą kupię las, zobaczymy, bo i taki pomysł się pojawia (droga do samowystarczalności). Co do sezonowania, mam miernik wilgoci drewna i palę jak schodzi poniżej 15%.
      Dla mnie, dopóki pracuję, ten 1000-2000 zł różnicy na sezon, raczej niezauważalne. Dla młodych, morze piwa. Niemniej jednak, masz rację. Mój brat wybudował dom ok. 50-tki. Na początku palił drewnem, kupionym w składzie. A to niedosuszone, a to kasę trzeba wyłożyć na cały sezon (albo i dwa) z góry. A brykiet może trochę droższy (nie potrzebował specjalnego pieca jak na pellet), ale możesz kupować gdy trzeba, suchy, wozisz po worku (wtedy jeszcze 5 zł/kg, czyli 50 zł/worek), nie sypię korą, popiołu mniej.

  7. Jeszcze do pierwszego postu OM dla tych co nie wiedza ( a chyba sa tacy-i nie mam na mysli OM):
    -ropa ze stacji paliw to popularna nazwa oleju napedowego.Olej napedowy to produkt otrzymany z ropy naftowej a nie ropa naftowa w stanie surowym jak blednie wskazuje obiegowa nazwa,
    -nafta to rowniez nie ropa naftowa a produkt wytworzony z ropy naftowej.

    Wbrew obiegowym opiniom, surowa ropa naftowa plynaca w ropociagu NIE NADAJE SIE DO NAPEDU SILNIKOW DIESLA. Kradzieze z rurociagow sa bezcelowe, bo tym co wycieknie nie da sie napedzac pojazdow, chyba,ze ropa zostanie podana rafinacji.

    To sa szkolne rzeczy,ale chyba nie wszystkim wiadome.

    1. Przy czym naftę jeszcze da się zrobić metodami półprzemysłowymi chyba, ale olej napędowy to wyższa szkoła jazdy.

      1. ON tez da sie zrafinowac z ropy, podobnie jak benzyne, przez podgrzewanie, tylko takie paliwo jest nieoczyszczone i bez dodatkow. Pisalem kiedys,ze w dzungli amazonskiej taka prymitywna metoda (podgrzewanie rozpalonym ogniskiem ropy w beczce i odprowadzanie wydestylowanej benzyny) destyluja benzyne z ropy kradzionej z rurociagu i tamtejsze stare pojazdy na tym jezdza, ale czesto musza wymieniac filtry paliwa.Czy wspolczesne auta pojada na tym-nie wiem.

        1. Cejrowski opowiadał kiedyś, że tubylcy z dżungli mają prąd prosto „z miasta”, znaczy, kradziony. Po co się bawić w destylację, kiedy mogą jeździć elektrykami?

          1. U nas sprzedając taką benzynę bez akcyzy (podobnie jak bimber) popełniasz przestępstwo akcyzowe. Gdy ludzie wpadną w desperację, oczywiście skorzystają. Wraca temat starego auta i holzgazu, bo tego chyba jeszcze nie opodatkowali (zwłaszcza na własne potrzeby).

        2. Pewnie nie pojadą, poza tym wpadasz w konflikt z przepisami akcyzowymi samodzielnie kupując takie paliwo (lub sprzedając je).

          1. Tak, wiem,ze handel paliwem wytworzonym poza oficjalnym obrotem (bez akcyzy i z kradzionej ropy) = paka.
            Ale gdyby wytwarzac paliwo na swoje potrzeby wzglednie sasiadow nie z kradzionej ropy, a np. jak piszesz drewna (holzgas), nie powinno byc problemow. O ile ktos by nie doniosl.

          2. Podobnie przy wynajmie nieruchomości wyposażonym w przydomową fotowoltaikę. Powstaje obowiązek akcyzy.

          3. OM do 12.42: hahahaha 🙂
            To tak, jakby od pedzonego bimbru tez nakladac akcyze 🙂

          4. W maju b.r. zapadło orzeczenie, że tak, wynajmujący nieruchomość wyposażoną w fotowoltaikę musi zapłacić podatek akcyzowy od zużytej energii przez najemcę. Jest jeszcze gorzej – jeśli masz fotowoltaikę w miejscu gdzie prowadzisz działalność gospodarczą – również, choćbyś używał tylko firmowego laptopa.

          5. Do 21:32. To już wariactwo. Moja FV to program gminny, tam dg prowadzić nie mogę, bo będę zwracał dofinansowanie. Ale żeby płacić akcyzę od prądu wyprodukowanego na własne potrzeby? Muszę zgłębić temat, może to jedno orzeczenie.

  8. …uzupelnienie w/s nafty;
    Rozniez powszechnie i blednie przyjelo sie, ze lampe naftowa skonstruowal Ignacy Lukasiewicz. W rzeczywistosci autorem byl aptekarz Jan Zeh, u ktorego pracowal I.Lukasiewicz.Po smierci Jana Zeha I.L. przypisal sobie wynalazek lampy naftowej.

      1. Ale bardzo malo chetnych na zakup.Pewnie wczesniej kupili.I brak popytu przeklada sie na znizki cen.Na kartki tylko czesciowo.

        1. Ciekawe co przeważy nadpodaż, czy inflacja. Z jednej strony ludzie porobili zapasy, chętnych może być mniej, z drugiej strony jeśli my sprowadzamy z innych kontynentów, możemy odsprzedawać na inne kontynenty. Drewno z Olczyka całą jesień pędzi tirami w stronę Odry, choć u nas też by się sprzedało. Stawiam na 2,2 tys. za tonę ekogroszku w maju z i za taką cenę kupię opał na dwa sezony. Jeśli będzie drożej to na jeden.

          1. Do 21:41. Dochodzi jeszcze zima. Jak ciężka będzie drożej, jak lekka – taniej. Słaba złotówka będzie napędzać eksport i wzrost ceny.

      2. Jak slusznie zauwazyl OM, biedaszyby moga byc zauwazalnym czynnikiem obnizajacym cene wegla.Plus weiel kradziony z pociagow.

          1. Że za biedaszyby są kary to wiem. Zupełnie jak w latach 90-tych. Wtedy kwitło wydobycie na handel, teraz także dla siebie. Wtedy źródłem była ogólna bieda, teraz wysokie ceny węgla. Obecnie policja ma inne narzędzia (drony, noktowizja, fotopułapki), więc skuteczność wyłapywania będzie inna. Chyba, że ktoś zrobi szyb we własnym ogródku, zamaskuje go szklarnią, z sąsiadami trzyma sztamę.
            Po rozmowach z „moją bańką” (małe dg, pracownicy), odnoszę wrażenie zataczanego koła historii, zmierzamy wielkimi krokami do lat 1991-97. Czyli: inflacja, nominalny spadek produkcji, wzrost obciążeń podatkowo-składkowych. Jeszcze nie ma masowego bezrobocia, ale punktowo zaczyna się pojawiać. Ostatnio dostałem sygnał o rolnikach zamykających szklarnie, tunele (brak środków na ogrzewanie), nie kupujących nawozów (ceny!). Jeśli nie złamią się do wiosny czeka nas najpierw klęska firm produkujących nawozy, potem wzrost cen (import przy słabym złotym), a wreszcie upadek wielu gospodarstw (zyski np. ze zboża nie mogą się równać tym z pomidora czy papryki).

  9. …zasadniczo kara za nielegalna kopalnie (nawet piasku) wynosi bodaj do 5mln zl.Ale kto to zaplaci? Kopacze w biedaszybach? nie sciagna bo nie ma z czego.

    1. Jak do 5 mln to jeszcze nie tak źle. Nałożą może 10 tys. zł. Ale i tak ludzie będą kopać, bo robią to albo z biedy, albo licząc, że ich akurat nie złapią.

      1. Nie zaplaca bo z czego jak kopia z biedy.Pewnie,ze beda kopac. Dobrze,ze u nas ludzie zaradni, nie czekaja az im rzad cos da, i staraja sie sami dzialac. I jeszcze kary za to dostaja.Szlag moze trafic.

          1. Nie beda czekac, jak nikt przy zdrowych zmyslach w Polsce.
            Niejeden juz przekonal sie,ze liczenie na nierzad w Polsce mija sie z celem (np.mienie zabuzanskie, reprywatyzacja, czy chocby ostatnio dodatek weglowy-znam takich, co dostali a im sie nie nalezal, i takich, ktorym sie nalezal a nie dostali).

          2. Miałem raczej na myśli, że rządzący zawsze liczą na wstrzymanie się ludu od wszelkich działań. Lud ma liczyć na łaskę. Trzeba w tym celu wyszydzić wszelką inicjatywę, niezależność każdego rodzaju (samodzielne myślenie, samowystarczalność, małe firmy), a popierać państwowe i korporacyjne. I to już się dzieje.
            Aczkolwiek serce rośnie, gdy się patrzy, jak kombinują „średniacy”. Przejdą z ZUS-u na KRUS. Ze zlecenia na dzieło. Stworzą 5 nierejestrowanych działalności gospodarczych (na babcię, dziadka, mamę, ojca i najstarsze dziecko) bez VAT w miejsce jednej, albo odwrotnie jedną zamiast pięciu (składki).
            W efekcie moloch -ZUS dostanie mniej, choć liczy na więcej.

  10. Do 14.13: rozumiem, i ten brak inicjatywy jest u nas coraz bardziej zauwazalny. Trudno sie zreszta dziwic, skoro w dzialalnosci sa coraz wieksze utrudnienia.Chwala tym, ktorzy w tej rzeczywistosci dzialaj.mali moze i sie przeslizna przez sito utrudnien, wiekszym trudniej-wiecej nalozonych kosztow i zobowiazan.Najwiekszym latwo, ale to korpo i nie o tym mowimy.

    1. Do 15.13. Dlatego coraz więcej będzie działalności nierejestrowanych. Kasa do ręki. Niech udowodnią, że przekroczył próg dochodu (wiem, formalnie trzeba będzie dokumentować przychody).

        1. O naprawdę małych biznesach (jednoosobowych) Kiyosaki powiedział, że są podobne do etatu. Stworzonego za własne pieniądze. Ale już kilkuosobowe firmy zatrudniają, w tak zwanym terenie, więcej niż korporacje. Wyduszenie małych i mikrofirm oznacza jedno – uzależnienie od monokultury molochów korpo. A jak to niebezpieczne, poznaliśmy przy transformacji, a za chwilę zobaczymy w Starachowicach. Decyzje o cięciach etatów, zubożą całą gminę, a czasami powiat.
          Niemniej jednak trend obecnej władzy (a także poprzedniej) był aż nadto widoczny. Dokręcać śrubę planktonowi, jego obciążać podatkami, korpo ma tylko tworzyć miejsca pracy. Nieskomplikowane.

          1. A jak zakwalifikowac dg jednoosobowa, zatrudniajaca na dlugie czasookresy jako podwykonawcow kilkanascie do 20 osob? jako plankton czy jako nieco wieksze?

          2. Formalnie – mikroprzedsiębiorca. W praktyce, coś większego (nie decyduje forma umowy, lecz jej sens).

          3. Do 17.19: wlasnie. I tu formalizm wygrywa z zyciem. Bo jezeli mam podwykonacow, ktorzy maja ze mna umowy na 2 lata na roboty budowlane (na jeden oniekt), to zasadniczo jestem przedsiebiorstwem budowlanym, ktore wlasnie tak dzialaja, a nie mikrofirma.
            Sa tego stanu blaski i cienie, ostatnio cieni wiecej 🙂
            Gdyby takiego zaliczyc do wiekszych firm (no, powiedzmy nie calkiem mikro), moze udaloby sie dostac jakies dotacje itp. A tak-ni ma, zgodnie z zasada,ze prywaciarzy trzeba zlikwidowac 🙂
            Zreszta teraz i tak kontrakt na 2 lata na 20 ludzi to bialy bizon . Moze drogi czy duze roboty w Budimeksie.Glownie przemyslowka.

          4. No tak. Ale gdybyś tych 20 zatrudnił i musiał nagle zwalniać (bo sytuacja jak teraz), odprawy zabiłyby Twój biznes. Podobnie składki co miesiąc 14 tys. zł tylko od pensji minimalnej (700 zł na osobę kosztów pracodawcy). No i urlopy (1/12 płacisz za darmo), zwolnienia (tu już w ogóle dramat). Dlatego b2b jednak optymalne kosztowo.

          5. Do 20.06: dokladnie. Co wiecej, pracownik na pensji nie odpowiada materialnie za swoja robote,a podwykonawca tak.
            Ksiegowa ma mniej roboty -kadr w zasadzie nie ma.

  11. …pamietasz-kiedys naczelnik powiedzial,ze „jak sie ktos nie nadaje do prowadzenia firmy to niech nie prowadzi”. Ciekaw jestem jak on by sie nadal, skoro nawet nie ma konta w banku ani prawka 😀

    1. …jeszcze w niektorych urzedach-glownie na wsiach-da sie zauwazyc stare nastawienie do bylych lub obecnych przedsiebiorcow „na pewno zlodziej, tylko jeszcze nie zlapany”.

      1. Samorządowcy rozumieją podejście biznesowe, zwłaszcza w małych miasteczkach i średnich miastach. Biznes to ich jedyna szansa. Nie mają nic innego niż miejsca pracy, żeby przekonać młodych do pozostania. W kulturze, nauce, szansach, rozrywce, galeriach duże miasta wyprzedzają ich o kilka długości.
        Obserwuję Nowy Sącz (ciekawa historia przedsiębiorczości rodem z PRL-u). Tam Korali, Wiśniowskego i paru innych na rękach noszą.
        Na wsi, jak się trafi rozsądny to też ułoży się i dyscyplinuje podwładnych. Zresztą często ci lokalni biznesmeni sponsorowali kampanię wójta.

          1. Spadkiem po PRL-u jest odwieczny konflikt urzędnicy-przedsiębiorcy. Pierwsi uważają drugich za złodziei, a drudzy rewanżują się epitetem „lenie”. A to nie jest prawda, a tym bardziej reguła.
            Fakt, przedsiębiorca często nie wykazuje dochodu. Widziałem już firmy, w których prezesi jechali do Dubaju na targi z całą rodziną i tydzień oznaczał 100 tys. zł kosztów. Ale inny uczciwie płaci podatki. I takich jest większość. Nominalnie podatki znacznie większe niż przeciętny Kowalski. Sama danina od nieruchomości (dochód gminy), to w przypadku małej produkcji (hala o pow. 600 m2 na półhektarowej działce) ok. 25.000 zł rocznie. A gdzie składki (koszt pracodawcy) i odprowadzony VAT?
            Wielu urzędników biznesu nie rozumie, a widzi negatywne skutki bez pozytywów. Złości ich lepsze auto na podjeździe.

          2. Do 3.22: wlasnie tak jest.
            US i ZUS juz ma mlodych urzednikow bez obciazen i z nimi calkiem inna rozmowa.Ale wiejskie urzedy gmin albo starostwa-o dawnym ANR nie mowiac, szczegolny poklon ANR OT Szczecin i OT Olsztyn- jeszcze maja stare nawyki.

    2. W biznesie jako-tako radził sobie Obajtek. On jeden i to dzięki podejściu układowo-knajackim (połączenie władzy politycznej z cwaniactwem, metodami i językiem spod budki z piwem).

      1. Tak, wczesniej kierowal zaglowka typu Omega,a teraz dostal krazownik 🙂 Dobrze,ze ma doradcow, bo sam by zawalil wszystko.

  12. Dostalem to na mail:

    Recently I re-watched the movie The Big Short.

    If you haven’t seen the movie, it covers the time leading up to the „The Great Recession” in 2008.

    One of the charters in the movie (which is based on a true story) is Michael Burry.

    Burry was one of the first investors to recognize and profit from the impending subprime mortgage crisis… to the tune of 800 mil in profits.

    Between 2000 and 2008, his fund recorded returns of 489.34% while the S&P 500, widely regarded as the benchmark for the US market, returned just under 3% including dividends over the same period.

    Great, why I am telling you this?

    At the end of the movie, they mentioned that “the small investing he still does is all focused on one commodity: water.”

    This got me thinking long and hard about water and it’s place in our world and survival.

    Burry has been quoted saying “fresh, clean water cannot be taken for granted” which is EXACTLY what most people do.

    Most people don’t think twice about whether or not good clean drinking water will come out of the faucet when we turn on the tap.

    Hell, in most places around the world we flush clean drinking water down the toilet every single day!

    I’m sure at some point down the road (and possibly not too far in the future) we’ll look back on how stupid that was… but I digress…

    Anyway, I wanted to share a video with you that I found very interesting talking about something called the Water Freedom System.

    Click here to hear about the Water Freedom System.

    Stay safe,

    Brent
    Co-Founder
    Skilled Survival

    P.s. Another thing Michael Burry has said about water is that „water is political, and litigious” which is why you should watch this presentation today as it might get taken down at any moment due to political or legal pressures.

      1. Bez wody nie ma życia. Burry mówił o niej w kontekscie zarówno inwestowania jak i naszego życia. Wykorzystywanie tzw. szarej wody do toalet wydaje się sensowne. Także budowa własnej studni (o ile ktoś ma możliwość). Na razie ceny wody z kranu są rosną mniej niż prądu czy gazu (dopłaty samorządów), ale wraz ze wzrostem kosztów (prąd do pomp, pensje, materiały) może być coraz gorzej. Dlatego własna studnia to jakiś pomysł.

        1. Najlepiej byc niealeznym rowniez w zakresie wody.O ile tak sie da w konkretnym miejscu. U mnie czesciowo,ale od ogolnej sieci jestem niezalezny.

          1. O własnej wodzie myślę. Ale raczej w górach. W mieście – nierealne. Na wsi mam starą studnię, wystarczy wpuścić pompę. Tylko woda strasznie zmineralizowana, trzeba odżelazianie uskuteczniać. No i jest jeszcze kopana powojenna na 15 m, ale nie zaglądałem do niej od dekady.

          2. Najlepsza bylaby wiercona,ale dobra i kopana chociaz plytsza.Nawet taka plytka 2-3 metry z woda podskorna tez lepsza niz zadna.
            Wode mozna uzdatniac np. wybielaczem w proporcji kilka kropel wybielacza na 1 litr wody.
            Jesli masz blisko rzeke czy strumyk warto miec pojemniki na wode, bo w razie W nabierzesz.

          3. Na wsi do strumienia daleko. Kopana ma 15 m. Wiercona dużo więcej. W górach woda będzie płytko, ale blisko mam do kumpla, który wywiercił studnię głębinową, tam też zresztą górski strumień w odległości 200m.
            Najtrudniej o wodę w mieście. Rzeka, i to brudna, 2 km.

          4. Do 14.00: zostalbym przy tej wierconej, bo to woda podziemna i bedzie zawsze czysta.No i tam woda bedzie zawsze.
            Rzeka-nawet ta brudna-to ostatecznosc na wypadek gdyby np. przyszli tawariszczi i zatruli studnie, ale to bardzo malo prawdopodobne.Gdyby jednak, to wybielacz moze pomóc, sa tez tabletki do uzdatniania wody dla wojska, mozna miec w razie czego.

          5. I pewnie skończy się na wierconej, bo wody z niej faktycznie nie zabraknie.

          6. Do 10.33: w miescie mozesz miec np. zbiornik mauzer 1000l w piwnicy czy garazu.Taka ilosc spokojnie wystarczy na kilka dni , zeby sie zorganizowac i np. wyjechac na wies do miejsca ucieczkowego.

          7. Bardziej niż o mauzerze myślałem o 200-300 litrowym buforze. Jak w mieście zamontuje solary, pewnie i tak mnie nie minie.

    1. Mnie bardziej chodziło o funkcjonalność. Taki zbiornik pełni podwójną rolę: rezerwuaru wody na wszelki wypadek i jednocześnie buforu do solarów. Mauzer to mauzer – magazyn wody i nic więcej.

      1. Rozumiem. Taki zbiornik jako nowy bedzie stosunkowo drogi. Ale-nie uwierzysz ile ludzie oddaja sprawnego sprzetu z roznych powodow za free, np.na olx.Taki zbiornik tez kiedys widzialem.
        Pewnie,ze mozna kupic.Wszystko mozna kupic.Ale jesli mozna za free to czemu nie? Na chwile mozna znowu poczuc sie jak student 😉
        A poza tym w ten sposob chronimy tez nature,i to w sposob rozsadny a nie oszolomstwo.

        1. Wzięcie kilku starych boilerów, w których nie działa podgrzewanie, też wydawała mi się rozsądna, zwłaszcza w piwnicy, gdzie nikt nie patrzy. Jest jedno „ale” – jakość wody. Ta z założenia byłaby przechowywana długo. Gdyby podłączyć ją do istniejącej instalacji, podlegałaby ciągłej wymianie, no ale musiałaby być zdatna do picia. W nowym buforze – nie ma problemu – grzałka załatwia sprawę. Podgrzewam co jakiś czas wodę i tłukę bakterie. Stary – nie wiadomo, kto i jak użytkował, ile stał pusty (rdza). Rozebrać, czyścić – teoretycznie wymienia się grzałki, elektrodę, więc pewnie możliwe.
          Mauzera raczej nie połączyłbym z wodociągiem na sztywno i nie wiem jak byłoby z legionellozą i odpornością na wysokie temperatury (z założenia to zbiornik na wodę zimną).

Skomentuj Jan Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *