Ballada o przeciętnym Polaku. Zarobieni 2.0.

Czytaliście książkę „Zarobieni” – czyli zbiór reportaży o pracy? Właśnie sobie o niej przypomniałem, przy okazji lektury artykułu na Onecie. Opowiadał o metodach Polaków radzenia sobie z inflacją i wzrostem stóp procentowych. Jak to wygląda?

Na lekcjach historii, mój nieodżałowanej pamięci nauczyciel, opowiadał nam o Władysławie Gomułce słowami  „Miał mentalność małorolnego chłopa”. Co to znaczyło? Uważał np. prywatne samochody za objaw luksusu i zepsucia. Podobnie odnosił się do większych metraży mieszkań (po co, skoro kiedyś cała rodzina w jednej izbie się mieściła), wyjazdów wakacyjnych, lepszych wędlin i w ogóle tzw. konsumpcji. No cóż, po latach nadal mamy w sobie coś z małorolnego (przecież echa są i na tym blogu), bo generalnie strategie radzenia sobie z drożyzną kredytów i produktów mamy dwie: dodatkowa praca, obcinanie wakacji.

I tak to właśnie wygląda. Pani z budżetówki, dorabia. Asystentka z uniwersytetu, łapie dodatkowe zlecenie. Mój znajomy (też budżet), rozwozi jedzenie.  Pracują po 16 godzin dziennie. Dodatkowo wszyscy rezygnują z płatnego wyjazdu na urlop. To oczywiście strategia zrozumiała, zwłaszcza w obliczu skali podwyżek (koszt tygodniowego urlopu w górach obecnie, to 2 tygodnie z roku 2015).  Żegnaj Egipcie i Hiszpanio, witajcie rodzicielskie „wiśniowe sady”. Ma jednak poważny skutek dla całej gospodarki – pachnie stagflacją. I tego Gomułka nie przewidział. Drastyczne ograniczanie konsumpcji przez ponad dekadę (1956-1970), skutkowało jej wybuchem za Gierka oraz brakiem rozwoju (rozumianego jako istotny wzrost PKB). W latach 30-tych XX w. (Wielki Kryzys) chłopska strategia przetrwania – dzielenie zapałek na czworo i rezygnacja z kupowania wszystkiego, poza niezbędnym minimum (praktyczna wiejska autarkia), miała sens w skali gospodarstwa, ale rujnujący wpływ na państwo jako całość.

Niestety, ale co ma zrobić wdowa, która musi kupić  5 ton węgla za 3500 zł/tonę, przy emeryturze 1500 zł netto? No i jeszcze wcześniej go załatwić, obdzwonić wszystkie składy w okolicy, bo niedostępny. Owszem, ma 3000 zł dopłaty, ale to kropla w morzu (potrzeba 17.500 zł, w zeszłym roku płaciła 3500 zł). Ograniczy wydatki, kupi 2 tony zamiast 5, i będzie modlić się o łagodną zimę, a gdy ta nie przyjdzie, marznąć w 13 stopniach.

Co ma zrobić młoda rodzina, której rata wzrosła z 1300 zł na 2700 zł? Albo ta, która jeszcze rok temu wynajmowała za 1500 zł, a dzisiaj płaci 2500 zł? Tymczasem pracodawca (państwowy) dał 120 zł podwyżki i dwie pensje to teraz „zawrotne” 7000 zł, z czego 3800 to opłaty za mieszkanie (kredyt, media, czynsz, ogrzewanie)? No i jednocześnie żywność podrożała o 30%. Obniży konsumpcję, posadzi u babci kartofle, przywiezie jajka, kurkę,  a nie kupi ich w sklepie.

Taka spirala (znowu, w skali całego państwa) to nic wesołego. Dopłaty „do wszystkiego” napędzają inflacje, a zaciskanie pasa – recesję. A wystarczyło inflacyjnego zegara nie nakręcać w czasach prosperity. Tu Gomułka był rozsądniejszy.

51 komentarzy do “Ballada o przeciętnym Polaku. Zarobieni 2.0.”

  1. Tak, masz racje. Inflacja-wczoraj czytalem naczelnika, ze „zdajemy sobie sprawe,ze nakrecamy inflacje,ale lepiej tak bo ludzie mniej odczuja kryzys niz terapia szokowa jak za Balcerowicza albo za PO 2010-13”. Troche racji ma.Kryzys zawsze najbardziej odczuwaja najslabsi.Wychodzenie z inflacvji potrwa dluzej,ale bedzie mniej bolec w zyciu codziennym tzw. szare masy.Za to przemysl i gospodarke moze zabolec bardziej.
    Mentalnosc chlopa malorolnego- kiedys brak kasy nie powodowal smierci glodowej, zawsze cos mozna bylo sobie wyhodowac na wsi albo wymienic z innym .Teraz tez. Ale w miescie-nie masz kasy, nie zyjesz. Albo zbierasz w smietnikach.Gdyby nie zakazano starych kopciuchow, jeszcze mozna palic starymi meblami.Kiedys sporo starych mebli bylo wystawionych na chodnik i zaraz znikaly, teraz nie widzialem, bo stare piece w KRK polikwidowane.Nikt tego nie bierze.
    Samochody-tak,sam spotkalem sie kiedys,ze „posiadanie auta to luksus”. osoba z pokolenia moich rodzicow, gdzie w domu nie bylo tradycji samochodowej.
    Skoro rzad chce nas uzaleznic finansowo, to trzeba znalezc inny sposob na zycie z mniejszym zaangazowaniem kasy.Kierunek z mieszkaniem na wsi jest dobry.Juz mamy kilka sporych oszczednosci-mieszkanie w zasadzie za darmo i ogrzewanie, prad i woda niestety platne,ale i tak duzo taniej i co wazniejsze mniej uzaleznione od podwyzek itd.

    1. Kryzys, poza jednym (Wielkim), najbardziej odczuwają miasta. Zobaczymy jak będzie tym razem, bo nasza wieś, to już nie Lipce sprzed 120 lat, ani Wierzchosławice za Witosa. Nawet nie Pcim z dzieciństwa Obajtka. Widzę to dookoła swojego domu. Współczesny Boryna produkuje na rynek i są to ogromne ilości. Utrzymanie tej skali produkcji, z jednej strony pozwala dobrze żyć, z drugiej – wymaga ogromnych nakładów i specjalizacji. Zwierząt (nawet kur) nie ma żaden z dużych rolników, albo hoduje ich tysiące. W całej wsi brak krowy, w sąsiedniej jest 100 – w jednej oborze. I teraz ci ludzie staną przed dylematem. Zmniejszyć wydatki na nawozy (które podrożały kilkukrotnie, a za chwilę, ponieważ PiS wygasił produkcję, staną się niedostępne) i obniżyć plon, czy utrzymać nakłady, więcej zebrać i zaliczyć straty. Pole to nie deweloperka, nie da się go odłogować przez 2-3 lata. A upadek rolnictwa, to upadek niezależności. Stąd, właśnie tzw. nożyce cen, skłaniają mnie ku analogii do Wielkiego Kryzysu.
      Paradoksalnie, łatwiej będą mieli mieszkańcy wsi, nie-rolnicy. Teraz stanowią już prawie 2/3. Mają jakieś działeczki przyzagrodowe, ale oprócz tego etat lub dg. Jeśli je utrzymają (co znowu, w kryzysie, wcale nie jest oczywiste), przeżywią się z nich, Ja liczyłem, poza mięsem (z którego mogę zrezygnować) ze swojego, pół ha, dam radę wyprodukować żywność dla 3 osób. Może, gdybym używał nawozów sztucznych i chemii, wystarczyłoby mi 1000 m2. Oczywiście nie trawnika, lecz upraw jadalnych.
      W mieście, niezależnie od wszystkiego, będzie najtrudniej. Tzw. suweren czyli nisko uposażeni emeryci i robotnicy, elektorat PiS, już za chwilę zacznie piszczeć literalnie z głodu. Przy 1500 zł emerytury, na żadne zasiłki się nie łapie, co najwyżej tarcze antyinflacyjne. Utrzymanie mieszkania spółdzielczego kosztuje najwięcej – nie płacisz, idziesz na bruk. Skąd wziąć na lekarza, leki, na jedzenie, skoro czynsz + opłaty to 1200 zł. Zacznie się niegrzanie mieszkań (idiotyczna strategia, wobec zasad rozliczania c.o.), oszczędzanie ciepłej wody (podobnie). Jak robotnicy stracą pracę (a przynajmniej w budowlance, stracą) zacznie się płacz i zgrzytanie zębów. No i w skali kraju, ogromne wydatki na zasiłki (ćwiczyliśmy to za Balcerowicza). Część wróci na wieś, zwiększając zbędną po mechanizacji, siłę roboczą.
      Więc napisze to n-ty raz. Ty czy ja, poradzimy sobie, ale nie wygląda to wesoło.

      1. Lepiej bym tego nie napisal. Wlasnie kolo domu mozna hodowac pare kur, troche warzyw.
        Czytalem tez o freeganach-pewnie u Ciebie w miescie spotkales sie z tym.Jakis sposob to jest, ale dla wszystkich nie starczy.

        Bywalo juz gorzej za PRL.Teraz tez poradzimy.

        1. Co do kur. Sam mam wątpliwości, czy zdecydowałbym się na nie. Bo z jednej strony – to niezależność w większym stopniu, a z drugiej smród i uwiązanie. Do kota, psa, to ktoś przyjdzie, do kur – niekoniecznie.

      2. …czasem dostaje na stara poczte zapytania z firm o zatrudnienie podwykonawcow-murarzy, zbrojarzy.To sie w glowie nie miesci. 2 najbardziej niedawno poszukiwane zawody budowlane szukaja roboty? Nie pamietam jak zyje czegos takiego.

          1. Moze źle opisalem wyzej, chodzi mi,ze to pracownicy szukaja roboty. Tzn. ich szefowie-wlasciciele firm podwykonawczych,ale to to samo, Za malo zamowien,za duzo wykonawcow.Moi byli podwykonawcy to samo mi zglaszaja kiedy mamy kontakt.

      3. …Jesli wierzyc w agende 2030/plan globalistow (wiem,ze nie wierzysz), wlasnie o to im chodzi:
        -ludzie maja mieszkac tylko w miastach
        -maja byc uzaleznieni calkowicie od wladzy
        -maja nic nie miec (beda dusic oplatami i podatkami wlascicieli nier, az sie ich pozbeda albo im odbiora)
        -o wwszystko musza prosic wladze
        -wszystko beda wynajmowac, nawet drobne przedmioty codziennego uzytku.

        Tak,ze jestesmy gatunkiem na wymarciu 😉

        ALE – chciec (globalisci) nie zawsze znaczy móc. Coraz wiecej wiadomosci ze swiata potwierdza,ze ich plany nie wychodza w 100%, nawet nie w 50%.
        Mam nadzieje,ze w listopadzie po wyborach w USA zacznie sie wiecej zmieniac .

        1. Wiesz, z miastami trend chyba (przynajmniej w Polsce) jest odwrotny – ludzie idą na wieś. Nawet jeśli to działka 1000 m2 (a nawet 500 m2) w podmiejskiej wsi, ale zawsze. Montuje się coraz więcej fotowoltaiki (nie jestem budowlańcem, ale chyba z on-grid da się zrobić off grid), własne studnie wracają, teraz trend na drewno, czy pompy ciepła (zmniejszenie zużycia energii).
          Nawet bloki mają niezależne kotłownie, zamiast miejskiej sieci (co akurat daje niewiele, bo źródłem nadal pozostaje gaz, aczkolwiek łatwiej zmienić kocioł niż budować wszytko od 0).
          Z tym uzależnieniem, to zgoda, ale to marzenie każdej władzy. Duszenie podatkami, to temat stary jak Janosik czy inny Robin Hood.
          O trendzie wynajmu, nawet pisałem, bo to temat nowy. W wydaniu polskim, uważam, że bardzo szkodliwy, bo faktycznie, pozbawienie obywateli własności, to pozbawienie ich niezależności. Był taki wiersz, bodajże Konopnickiej „Wolny najmita”, więc takie pomysły istniały 150 lat wstecz. W czymś, co przedstawia się jako wolność, tkwi ogromna tragedia, brak korzeni i możliwości oparcia w kryzysie.Wiedział to i Drzymała.
          Własny kąt, zawsze będzie tańszy w utrzymaniu niż wynajęty. A teraz wszystko ma być wynajmowane, nawet książki, muzyka. Trend przeciwstawienia się temu uważam za silny i nie jestem takim pesymistą jak Ty. A skoro nie wychodzi u nas, to pewnie w USA, 10 razy mocniej nie wychodzi. To jest trend oligarchów, superbogaczy przeciwko klasie średniej, z wykorzystaniem biedaków. I co dla wielu zaskakujące, na razie tracą biedni.

          1. Nie jestem pesymista, chcialem jedynie przedstawic o co wg mnie sie gra. Ale u nas juz wiele roznych pomyslow narzuconych z zewnatrz nie wyszlo i mam nadzieje,ze te tez nie wyjda.Ludzie sa bardziej niz gdzie indziej przywiazani do swoich domow i regionow, i jestesmy duzo bardziej samodzielni niz inni.

      4. W/s najubozszych w miastach; oni beda mieli najgorzej. rzad musi cos z nimi zrobic bo inaczej poumieraja i kto bedzie glosowal? Musza im dac jakies zapomogi albo obnizki czynszow i oplat.Juz cos gadali o 15 emeryturze, a jak bedzie trzeba, to moze i 20 dadza 🙂
        Teraz wszystkie rozwiazania testuje sie na zywo w czasie rzeczywistym i to źle, bo nikt nie wie gdzie nas to zaprowadzi.

        1. Rząd nic nie zrobi, bo nic nie rozumie i niewiele może. Widać to było w pandemii i na początku wojny. Dobrze wychodzą mu sprawy siłowe (spacyfikować nauczycieli, zamknąć ludzi w domach), ale już organizacja znacznie gorzej. Pamiętasz wybory, co to się nie odbyły? Pomoc Ukraińcom organizowali zwykli ludzie, bo władze nie potrafiły.
          Jeśli przyjdzie recesja, rząd, który pieniędzy nie posiada, ma dwa wyjścia, jeśli chce pomagać: zadłużać się, albo podnieść podatki. To pierwsze, da się robić do czasu (na rok wyborczy wystarczy). Na drugie nie ma większych szans. Pracownicy, przyciśnięci są do muru. Przy obecnych kosztach pracy (40% składki, 12 % podatki), a dodatkowo nabycia (VAT), nie da wycisnąć wiele więcej. A potrzeby są ogromne – każda tzw. tarcza to dziesiątki miliardów. Małe firmy, ledwo dyszą, niszczone kosztami energii i inflacją producencką (o 50 % wyższa niż konsumencka). Recesja wiele z nich wywróci.
          W ostateczności, żeby wesprzeć najuboższych czyli, jeżeli recesja dojdzie do skutku, 30% mieszkańców miast (jakieś 7-8 milionów ludzi, nawet kwotą po 5000 zł rocznie), to trzeba by wrzucić na rynek kolejne kilkadziesiąt miliardów. A te 5000 zł, za chwilę może być warte, tyle co dzisiaj 2000 zł i guzik da.
          Mówi się o mrożeniu taryf, czyli dopłacaniu spółkom energetycznym. Przy obecnym poziomie zatrudnienia i inflacji, to może przejdzie, ale w stagflacji – już nie. Zacznie się palenie byle czym, a raczej marznięcie, bo w blokach nie da się wstawić kozy, ot tak sobie.

          1. Czytalem wczoraj,ze na obsluge dlugu w budzecie zapisano 4x wiecej niz rok wczesniej.Wnioske,ze dlug zwiekszyl sie x 4, co chyba nierealne w ciagu roku,albo,ze zaciagneli duzo drozsze pozyczki i obsluga drozsza.W kazdym razie zadluzanie sie trwa 🙂
            Emeryci pewnie beda marznac bo co innego im pozostaje.

          2. To moze nie do tego watku, ale:
            Renta planistyczna-dotychczas tylko kiedy sprzedajesz nieruchomosc. TERAZ-kiedy gmina zmieni PZG i zmieni sie -wg gminy-wartisc nier, mimo,ze jej nie sorzedajesz.30% z domniemanego zysku.Rabunek. Takich kwiatkow pewnie bedzie wiecej.
            Kiedys przerabialem podatek od spadku od prawa do mienia zabuznskiego.Nie bylo wtedy jeszcze zadnego zwrotu, byl tylko sam papier-zaswiadczenie,ze zwrot sie nalezy.po 2 latach walki w min.fin.zmieniono to i nie poberano wcale tego podatku od zabuzan.
            Teraz moze nie byc tak milo bo rzad idzie na maksymalny fiskalizm.

          3. Też to czytałem o tej rencie planistycznej. Dopóki nie zobaczę tego projektu, nie uwierzę. To by oznaczało praktyczne wywłaszczenie właścicieli połowy działek w Polsce. Miałem napisać o tym cały post, ale gdy się już pojawią konkrety.
            A z doniesień prasowych – gorsze niż kataster. Kataster to „tylko” 0,5% wartości rocznej, tu mówimy o 30% czyli stawka x 60. Zwrócono już uwagę na jeden aspekt- u nas nie ma planów na 2/3 terenu, czyli jego uchwalenie zmienia status działki.W moim przypadku: w górach – plan jest, w miejscowości turystycznej – jest. Na wsi – tylko studium. I zgodnie z tym studium – mogę budować, na całym terenie (4200 m2). Więc plan zgodny ze studium, niby niczego nie zmienia, ale zgodnie z doniesieniami – zmienia wszystko. Ziemia rolna kosztuje tam 100 tys./ha, budowlana 80zł/2m czyli 42 ary to albo 42 tys. albo 336 tys. zł Mamy prawie 300 tys. różnicy, a więc 100 tys. podatku. Dla większości ludzi – nie do zapłacenia, a ilu rolników będzie miało grunt budowlany, a na nim zboże?
            Zniszczyliby tym wieś, więc nie sądzę, żeby przeszło. Własny elektorat wywiózłby ich na taczkach.
            Zapomniano też o drugiej kwestii – wykonalności. Gmina ma czas, żeby naliczyć, a to wymaga operatów czyli rzeczoznawcy. Zatkaliby się całkiem, to są miliony działek w skali kraju. Nie da się tego zrealizować.
            Moim zdaniem – puszczony balon, aby odwrócić uwagę od jakiegoś przekrętu lub problemu. Ewentualnie pomysł kompletnego ignoranta, jak Polski Ład w.1.
            Aczkolwiek, jak to mówię żonie, otwieram piwo i patrzę, gdy się Podhale zorientuje, czym to śmierdzi (połowa zabudowy na WZ, czyli planu brak i rozniesie ich ciupagami. Agrounia dołoży swoje.

  2. …obnizenie konsumpcji bardzo zle wplywa na gospodarke, czesc mozna zastapic zamowieniami panstwowymi,ale nie wszystko.

    1. Do postu Oszczednego z 6.09. godz.11.32: wiosna nicnie pokaze, kryzys dopiero sie rozkreca. Budowlanka zwykle rusza kiedy jest jakies 4-5% wzrostu PKB, a na 2023 zapowiada Morawiecki 1,7. Szkoda, bo juz czytam,ze meblarze tez mniej srzedaja.To jest scisle powiazane-kupisz mieszanie, kupisz meble.AGD itd. Mysle,ze caly 2023 a moze i 24 bedzie kiepski.

      1. Do postu z 11.48 o rencie panistycznej:
        Nie chce Cie martiwc (i siebie), ale PIS teraz przeprowadzi co chce.Moze Duda nie podpisze,ale watpie.Powiedza mu,ze kasa potrzebna na zapomogi.
        Cos tam bylo o ratach.
        Przy az takich roznicach wartosci gruntu faktycznie kwoty moga byc duze.Myslalem,ze beda troche mniejsze.Sama zasada jest bezsensowna- jak mozna dzielic skore na niedzwiedziu, ktory hasa w lesie (nie sprzedana dzialka), ale w dzialaniach nierzadu zadnego sensu nie ma, a o dlugoletnich planach mozna zapomniec. Łataja dziury na łapu capu jak i czym sie da.
        Moze gminy tak od razu nie uchwala planow, skoro tyle lat nie uchwalily.Ale na pewno wplynie to na cene dzialek-bo kiedys te rente nabywca bedzie musial zaplacic.

  3. …w socjalizmie „dzielnie walczy sie z problemami,ktore nie wystepuja w zadnym innym ustroju”, i ” rzad dzielnie zwalcza trudnosci, ktore sam stworzyl. 🙂
    Po co stworzyl-nie wiem.

    1. Z nieudolności lub głupoty. Ciągle szukają tej trzeciej drogi, między kapitalizmem a socjalizmem, a tworzą potwora, który ma wszystkie wady socjalizmu i kapitalizmu. Obecnie z domieszką feudalizmu.

  4. …kataster-mozna przepisac na inne osoby, renta-nie mam pomyslu,ale na pewno cissie da wymysluc jak to wejdzie i bedzie wiadomo jaka procedura i gdzie cos mozna wykombinowac.Na pewno beda protesty i to duze.

    1. Pierwsza rzecz – skarżyć procedurę uchwalania planu na każdym etapie. To pozwoli zyskać 3-5 lat.

  5. nie zgodzę się z wami z tym że wieś daje wolność albo jej namiastkę niedostępną w mieście… sam mieszkam w mieście i wcale tak tego źle nie widzę… na wsi nie osiągniecie samowystarczalności bez miasta! a koszty komunikacji są w takim przypadku bardzo drogie… i nie jest prawdą że w mieście nie można zaoszczędzić na żywności… można to zrobić i można nawet coś samemu wyprodukować… głównie kupując produkty nieprzetworzone i je samemu przetwarzać gdzie zysk jest większy niż na samej jej produkcji… kupić żywca i z niego wędliny czy co tam jeszcze się chce… wędzić można samemu nie potrzeba do tego nawet własnego terenu choć oczywiście mając go będzie łatwiej… nawet można mieć jajka i mięso hodując przepiórki w klatce w piwnicy czy garażu wszak Azjaci potrafią robić to i w mieszkaniu… jakiegoś pomidorka na parapecie czy na balkonie… sezonowo kupować owoce i warzywa i je przetwarzać by zrobić zapas na cały rok… należy też pamiętać o dużej ilości działek(ROD) w mieście które dziś są obsiane najczęściej trawą a które w przeszłości „produkowały żywność” największym zagrożeniem dla wsi jest wykluczenie jakie spotkało ludzi po upadku PGRów… to już się zdarzyło kolejny duży kryzys może to powtórzyć…

    1. Wielblad-pozwol.ze zapytam: w jaki sposob w praktyce chcialbyc przeprowadzic bicie swini w miescie? Jak dostarczysz zywa swinie do miejsca bicia?Sasiad moze doniesc slyszac kwik.
      Jak ja po ubiciu pocwiartujesz i gdzie wyrzucisz odpady?
      Ósma i dziewiata linijka Twojej wypowiedzi powyzej.

      1. Świniobicie w mieście jeszcze zobaczymy, jak kg żywca będzie kosztował 10 zł, a mięso 40 zł.
        Da się zrobić, na dużej działce, tylko trzeba by przywieźć świnię ogłuszoną, prosto do garażu. Oczywiście to nielegalne ( na wsi też- ale widzów mniej).
        Wielbłądowi może chodziło o mięso wprost z uboju? Mój ojciec przywoził ćwiartkę lub połówkę świni, jeszcze na początku lat 90-tych. I rozbierał na stole w 6m2 kuchni na IV piętrze w bloku.Teściowie ostatnią taką akcję zrobili 20 lat temu.
        Doczekamy się jeszcze powrotu dzieciństwa, gdy za taki przewóz groziła kara od komuny, a mimo to ryzykowano, bo mięsa w sklepach nie uświadczyłeś.
        Da się to też ogarnąć królikami, kurami – zabijesz na miejscu parkingowym w apartamentowcu, najwyżej paniusia dostanie zawału na widok koguta ganiającego bez głowy.

        1. Dac wszystko sie da, ale w odpowiednich warunkach. Chyba,ze cwiartki-to co innego.Pisal o zywcu .
          Mialem na mysli,ze w centrum duzego miasta raczej bice zywej swini nie wyjdzie, ale na obrzezach juz moze.
          Za komuny u mnie w domu zamawiali od baby ze wsi mieso z lewego uboju bo nie bylo w sklepie.
          Tak,teraz tez tak bedzxie.
          Za lewy uboj jest do roku paki, ale pewnie niekarany dostanie mniej i zawiasy 🙂
          Haha, kogut bez glowy na parkingu podziemnym 😀
          Polacy narod pomyslowy 🙂 na szczescie, bo inaczej nic by w tym kraju nie bylo.

          1. Za Niemca nielegalny uboj groził wywózką do Auschwitzu, więc zawiasów nikt się nie przestraszy. Głód silniejszy.

  6. wysoka inflacja uwalnia od kredytów! owszem jej wzrost jest najbardziej uciążliwy i z tego powodu powinno się mieć do kredytu odpowiednie zabezpieczanie ale już po powiedzmy 5 latach sytuacja zupełnie się odmienia! a po kolejnych 10 latach kredyt staje się nieznaczącym obciążeniem… i mowa tu o kredycie nawet na 40 lat! oczywiście nie dotyczy to ekstremalnych kryzysów ale co wówczas jest pewnego??? to że nic pewnego nie ma 😉

  7. Podwyzka pradu do-bagatela-1,85 od stycznia 23.Do 2000 KWh rocznie stawka dotychczasowa 0,75 zl.Niedlugo prad z agregatu bedzie rowno z sieciowym, bo:
    Najmniejszy agregat np. wytwarzajacy 1KW/h pracy przez 8 godzin wytworzy 8 KWh x 1,85= okolo 15 zl i spali przez te osiem godzin jeden zbiornik benzyny czyli 4 litry x 6 zl/litr (powiedzmy) = 24 zl.

    1. Ja mam agregat Stanleya 1,8 KWh. Podają, że zbiornik 10 litrowy wystarczy na 7,5 godziny połowicznej pracy (900 Wh x 7.5= ca. 6.8 KWh/10 l). Czyli za 60 zł mam 6.8 KWh, co daje 9 zł/ KWh, więc trochę jeszcze brakuje. 2 lata temu kupowałem go w Juli za ok. 900-1200 zł (dokładnie nie pamiętam). Teraz cena 2000 zł.
      Obecna polityka klimatyczna to czyste wariactwo. Dopłaty do wszystkiego, także. Za chwilę nie będzie się opłacać żadna skuteczna praca, bo pensję minimalną dostanie 50% zatrudnionych. PRL zbliża się wielkimi krokami.

      1. Klimatyzmu nasi nie akceptuja na szczescie.
        Twoj agregat chyba troche za duzo pali. Sprawdzales to spalanie w praktyce? Czy to info z instrukcji?
        Ale fakt,ze na razie jest jeszcze spora roznica.
        Roznica miedzy robota w PRL a teraz jest taka,ze wtedy musiales ja miec pod kara grzywny ale mogles krasc,a teraz nie mozesz krasc ale i roboty miec nie musisz 😀 haha 🙂

        1. To dane z instrukcji.
          Nie mogą wprowadzić nakazu pracy (legalnej), bo ich własny elektorat odwróciłby się na pięcie. Połowa wsi pracuje na czarno, żeby nie stracić ubezpieczenia w KRUS-ie, albo dlatego, że lokalne firmy nie oferują nic innego. Im wyższa pensja minimalna i obciążenia około płacowe, tym więcej podziemia.

    1. 20 W prądu na godzinę. Tyle chyba daje najprostsze ogniwo fotowoltaiczne. Takie 45 W da się kupić za 1500 zł.

    1. Ja znalazłem taki, co na butli 11 kg (teraz ok. 100 zł) pracuje 50h, wytwarzając 45 KWh. Czyli powyżej 2 zł/KWh.

      1. Ostatnio placilem za butle kolo 80,ale to niewiele zmienia.80:45=1,77. To ciut mniej niz prad po nowej cenie.Ale dodajac zuzycie agregatu (nie wiem ile mtg moze przepracowac do zezlomowania) wyjdzie wiecej.

        1. Ja ostatnią butlę kupowałem w lecie, za 105 zł. A agregat chyba sporo przepracuje, to prosty silnik, nieobciążany wytrzyma wieki – tak jak w kosiarce, kosie spalinowej czy pilarce. Tyle, że czterosuw.

          1. Tak, ale nie wiem jak to sie przelozy na calkowity koszt, to jest ile mtg.Pewnie da sie gdzies znalezc.No ale pominmy to na razie.

Skomentuj Oszczędny Milioner Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *